Po ciężkiej nocy jaką spędziłam wędrując z góry, co wcale nie było takie proste, wreszcie udało mi się stanąć na stabilnej ziemi. Biorąc pod uwagę fakt że byłam przemarznięta przez najbliższe kilometry, które musiałam przejść pieszo, nie zdejmowałam z siebie płaszcza. Kolejna noc spędzona między drzewami, trawą i robalami, była znacznie przyjemniejsza niż ta w śnieżnym kurorcie.. Po mozolnym przebudzeniu, znowu ruszyłam przed siebie nie chciałam tracić czasu.. Z kilometra na kilometr czułam jak płaszcz robi się coraz cięższy, do tego jakąkolwiek myśl czy pomysł zakłucał mi dźwięk mojego burczącego brzucha. Nie wiem jakim cudem, ale doszłam na tereny pustynne, co od razu skojarzyłam tylko z jednym miejscem, Lior'em. Było tu dość ciepło, więc zrzuciłam z siebie płaszcz ukazując tym samym swoje rachityczne, wygłodzone ciałko, nie zdawałam sobie sprawy z tego jak ta podróż mnie zniszczyła. Moje ręce i nogi wyglądały jak gałązki, wystające kości obojczykowe i biodrowe niemal przebijały mi skórę.. Biorąc pod uwagę fakt, że nie wspominam Lior'u zbyt dobrze, nie chciałam się tu zatrzymywać. W momencie kiedy ujrzałam miasto, skierowałam się prosto na peron który znajdował się jakąś milę od tego przeklętego miasta. Wcale się nie dziwie że odcięli je od jakiejkolwiek komunikacji, bądź co bądź stwarzało ono zagrożenie. Niektórym imigrantom udawało się przedostać do mniejszych miasteczek, a większym szczęściarzom udawało się nawet znaleźć lokum w Centrali. Nie mnie to oceniać, ale gdybym przeżyła uderzenie trójgłowej bestii też nie chciałabym tu zostać. Dochodząc do peronu padłam na kolana, nie miałam już siły.. Drastyczna zmiana klimatu i całe to wyniszczenie niekorzystnie na mnie wpływało. Wstając zachwiałam się lekko i krzyżując kolana, starałam się zachować równowagę. Wszystko wokół mnie wirowało, zdałam sobie sprawę że w takim stanie nie dojadę do Dublith'nu. Kiedy doszłam z ulgą oparłam się o ściankę prowizorycznego peroniku, a raczej marnego przystanku. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zamknęłam oczy, muszę koniecznie odpocząć i coś zjeść, nie dam rady podróżować w takim stanie.. O zachodzie słońca przyjechał pociąg, który miał mnie zabrać do Youswell. Co prawda nie był to pociąg osobowy, a towarowy.. Nie wiem czemu zatrzymywał się akurat tutaj, ale mogę zgadywać że albo żeby coś przeładować, albo żeby sprawdzić stan kotłów. Nie wnikałam w takie szczegóły ważne że mógł mnie zabrać do Youswell.. Zatrzymam się tam na dzień lub dwa, a zaraz potem wsiądę w pociąg i z Youswell skieruje się w kierunku East City, stamtąd do Resembool, a tam w osobowy i do Dublith. Trochę drogi przede mną, ale jak trochę odpocznę i coś zjem to dam radę. Pociąg stanął a ja niezauważalnie wskoczyłam do jednego ze sprawdzonych już wagonów. Środek wagoniku pokrywały czarne smugi na podłodze i ścianach, dało się poznać że przewożono tu węgiel. Zapach był duszący, najwyraźniej pociąg musiał przewozić węgiel na tereny poza naszym państwem. Oparłam się o wyszczerbione deski i zjechałam na podłogę głęboko dysząc. Dopiero do mnie doszło co się dzieje, przecież ta podróż niczego mnie nie nauczyła, strata czasu.. Oparłam dłonie o ziemie żeby się nie zsunąć. Moja ranna ręka nawet nie zabolała, nie miałam w niej już czucia, więc była mi zbędna. Wygląda na to że zamiast swojej maniery do wpadania w kłopoty, ta wyprawa pozbawiła mnie tylko ręki. Uniosłam dłoń na wysokość twarzy i dobrze się jej przyjrzałam, wyglądała okropnie.. W miejscu dziury z której próbowałam wydłubać łuskę, pojawił się czerwono czarny zaschnięty osad, skóra w tym miejscu stwardniała, a sama rana zasklepiła się tworząc stan zapalny, który z kolei doprowadził do zakażenia. Dłoń była sino czerwona, miejscami wręcz czarna.. Mocno związana wstążka, która oplatała mój nadgarstek, przypomniała mi tą małą dziewczynkę z pandą, jak jej tam było.. May? Ciekawe gdzie teraz jest i co robi, jednego mogłam być pewna, szukając odpowiedzi na swoje pytania wpadnie w nie lada kłopoty. Mam nadzieje że sobie poradzi, chociaż kto wie. W sumie to tylko i wyłącznie dzięki niej przeżyłam więc mam wobec niej dług wdzięczności. Kładąc rękę na nogach odchyliłam głowę do tyłu. łapiąc ogromny chełst powietrza. Poczułam charakterystyczne drżenie, które zwiastowało odjazd, dzięki bogu już myślałam że nigdy nie ruszy.. Przez pierwsze godziny siedziałam co i raz zmieniając pozycje i rozmyślając nad tym co teraz mam robić, w końcu nie mogę liczyć na używanie alchemii przez najbliższy czas. Myślałam o tym co powiedzieć Izumi, która spyta jak przeszedł trening i jak wytłumaczę się z użycia alchemii, przecież tej żmij nie da się okłamać. Czas leciał a ja w końcu znalazłam sobie wygodną pozycje leżącą w ciemnym rogu wagonu. Przez szpary przebijało się światło księżyca, który zwiastował pełnie. Nie miałam z tym zjawiskiem najlepszych wspomnień więc zamknęłam oczy i odpłynęłam w błogi stan snu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Znowu poczułam delikatny ucisk w okolicy skroni, po czym bardzo powoli otworzyłam oczy. Otaczające światło natychmiast mnie oślepiło. Zmrużyłam oczy, dodatkowo zasłaniając je ręką. Kiedy mój wzrok przyzwyczaił się do światła, spostrzegłam że jestem w miejscu w którym byłam poprzednio. Stając na równe nogi, znowu byłam długowłosą, sprawną dziewczyną, z tą różnicą że tym razem moje ciało nie było nagie. Miałam na sobie za dużą, niebieską sukienkę z białą falbanką, która zwisała na moich ramionach, jak zasłona. Podniosłam wzrok żeby rozejrzeć się po znanym mi już otoczeniu, dopiero teraz zauważyłam lustro które wyrosło przede mną znikąd. Patrzyłam na swoje odbicie krótką chwilę, po czym kręcąc głową odwróciłam wzrok. Westchnęłam, nie wiem dlaczego ale poczułam się dziwnie patrząc na siebie w takim wydaniu. W tej błękitnej sukieneczce i jasnej poświacie wokół wyglądałam jak niewinna, zagubiona istotka.. Coś jak krzywe odbicie prawdziwej mnie. Spojrzałam w lustro jeszcze raz, ale reakcja była taka sama. Zrobiłam dwa kroki w tył, kręcąc głową i obracając się na pięcie. Zamknęłam oczy żeby na siebie nie patrzeć, ale w momencie mojego obrotu otworzyłam je chcąc rozejrzeć się jeszcze raz dokładniej po okolicy. Przestraszyłam się, to samo zwierciadło które ułamek sekundy temu stało za mną, teraz niemalże przylegało mi do nosa. Z niepokojem odeszłam dwa kroki w tył oglądając się za siebie. Mogłabym przysiąc że tego lustra tam wcześniej nie było.. Wydawać by się mogło, że obydwa zwierciadła wgapiały się we mnie ślepo. Nie wiem dlaczego ale poczułam strach, zerkając za ramie spostrzegłam kolejne lustro. Chcąc spojrzeć przed siebie przed nosem stało kolejne ślepe zwierciadło. Cofnęłam się dwa kroki i poczułam chłód na swoich plecach i delikatny ból. Bałam się odwrócić wzrok, wiedziałam że stoi za nim lustro. Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić. Dałam krok przed siebie i wzięłam głęboki oddech.
-~Spójrz głębiej~
Do moich uszu dobiegł delikatny, kobiecy szept. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokoło, lustra zniknęły jednak jedno zostało. Znowu patrzyłam na zagubioną dziewczynkę, w niczym nie przypominała mnie, jednak to byłam ja.. Ponownie rozejrzałam się wokół, wzrokiem szukając osoby, która udzieliła mi rady.
-Na co mam patrzeć?
Sama sobie zadając pytanie ponownie spojrzałam na krzywe odbicie samej siebie. Podeszłam bliżej i dotykając ręką lustra, próbowałam znaleźć jakiś szczegół, ale nic nie znalazłam.
-Nic nie widzę..
-~Jestem tutaj~
Ponownie rozejrzałam się po przestrzeni, ale znowu nikogo nie było.
-Gdzie.. Gdzie jesteś?!
Ponownie szukałam kogoś wzrokiem, kręciłam się w kółko, najszybciej jak potrafiłam,a le znowu nikogo nie zobaczyłam.. Zdenerwowałam się, czemu ktoś robi ze mnie debila i każe mi siebie szukać, zamiast pokazać się i ze mną porozmawiać.
-~Za tobą. Stoję tu cały ten czas.~
Cichutkie słowa nieznajomej wzbudziły we mnie niepokój i strach. Poczułam jak moje ciało zesztywniało, a serce ruszyło w swój dziki galop. Pozbierałam się w sobie i zaciskając pięści powoli się odwróciłam. Emocje opadły bo znowu nikogo nie było, tylko moje odbicie w tym zasranym lustrze.
-Czemu uciekasz! Przestań się chować!
-~Nie chowam się. Przecież stoję przed tobą..~
Spojrzałam w lustro, moje odbicie wgapiało się we mnie beznamiętnie. Nie myśląc za wiele ponownie do niego podeszłam i powoli uniosłam prawą rękę. Tak jak przypuszczałam odbicie zrobiło dokładnie to samo.
-Przecież to nie możliwe.. Czemu ktoś robi ze mnie debila..
-~Nikt go z ciebie nie robi...~
Nie otwierając oczu zaśmiałam się cicho i ponownie pokręciłam głową.
-~Przecież jesteś tu tylko ty.~
Otworzyłam oczy i patrząc na swoje stopy, poczułam jak moje tętno zaczęło wzrastać. Czyżbym oszalała? Skoro jestem tu sama, czemu słyszę czyjś głos.. Super, nie dość że jestem tu kompletnie sama i znowu nie wiem jak wyjść, to jeszcze słyszę głosy. Świetnie następny etap białe myszki.. Jednakże coś mnie zastanawiało, ostatnim razem jak tu byłam to był efekt korzystania z bluebeam, ale tym razem przecież po prostu wsiadłam do pociągu. To musi być sen, tylko dlaczego moje sny są takie realistyczne, dlaczego czuje się podenerwowana, zaskoczona.. Czemu w gole coś czuje i dlaczego teraz o tym myślę, przecież sen to tylko iluzja, zwykłe wyobrażenie czegoś przez swój chory mózg.. Właśnie.. ja czuje. Poprzednim razem nie czułam nic ze względu na bluebeam, czyżbym teraz go nie posiadała. Podniosłam głowę i jeszcze raz spojrzałam w lustro.
-Skoro jestem tu tylko ja, to dlaczego słyszę twój głos?
-~Bo to twój głos Fibi.~
Patrząc wprost na swoje odbicie, dopiero teraz spostrzegłam, że lustro które przedtem tu stało zniknęło, a przede mną stoję ja sama. Z początku zrobiłam kilka powolnych kroków w tył by znaleźć się jak najdalej od tego czegoś. Czyżby znowu jakiś homunkulus? Tylko dlaczego w mojej głowie, co tu się właściwie dzieje?! Spróbowałam klasnąć w ręce, ale to nic nie dawało. Charakterystyczny plask towarzyszący klaskaniu rozniósł się po pomieszczeniu. Kiedy doszłam do wniosku że nic to nie da, ruszyłam w długą próbując uciekać. Z każdym kolejnym ruchem moje żywe odbicie znajdowało się ode mnie jeszcze dalej.
-*~Dlaczego znowu uciekasz?~
-*~Ja nigdzie nie uciekam!~
Ten króciutki dialog ukłuł mnie w serce.. Aż w końcu swojego stopniowego zwalniania, zatrzymałam się, odwracając się w stronę postaci. Stałam tam nieruchomo patrząc na siebie samą.. Nie miałam bladego pojęcia co się ze mną dzieje ale w tym momencie miotało mną milion emocji, a po głowie rozchodziło się mnóstwo pytań. Podeszłam kilka kroków, jednak byłam pewna że nie ucieknę, a to coś nie zniknie dopóki się nie dogadamy.
-Czego chcesz?
Stanęłam jakieś dwa metry od siebie samej. Obydwie wgapiałyśmy się w siebie twardo.
-~Tego co ty~
-Też chcesz uciec?
-~Nie Fibi. Nie chcemy uciekać~
-Co znaczy my? I skąd możesz wiedzieć czego chce.
-~Już ci mówiłam. Jestem tobą.~
Miałam wrażenie że ta rozmowa do niczego nie prowadzi.. Musiałam coś zrobić bo inaczej to coś nie da mi spokoju.
-Więc.. chcesz tego co ja?
-~Tak~
-Więc powiedz mi czego chce.
-~Chcesz prawdy. Chcesz dowiedzieć się czym jest siłą która w tobie drzemie i chcesz stać się silniejsza, byś mogła ochronić bliskich. Chcesz się zmienić. Chcesz wrócić do dom-~
-Ja nie mam domu.
Zastopowałam postać zanim zdążyła dokończyć to żenujące zdanie.
-~Chcesz poznać siebie.~
-Bzdury. Chce po prostu stąd wyjść, chce żebyś zostawiła mnie w spokoju i chce żeby ta całą farsa się wreszcie raz na zawsze skończyła!
Mój krzyk rozległ się po chłodnym jasnym pomieszczeniu tak, że moje słowa przez krótką chwilę odbijały się echem.
-~Właśnie. To przez to nie możesz się uwolnić Fibi.~
Wgapiałam się pusto w swojego klona nie wiedząc co odpowiedzieć, jednak poczułam coś w środku.. Coś dziwnego, tak jakby ucisk, ale nic mnie nie bolało..
-~Zamknęłaś się w klatce biorąc na siebie całe zło świata który cię otacza. Wzięłaś na siebie odpowiedzialność za śmierć osób ci bliskich, za straty, za złych ludzi, za zniszczone przyjaźnie. Bierzesz na siebie odpowiedzialność za wszystko z czym miałaś kiedyś styczność, nie mając świadomości że tłamsisz nas jeszcze bardziej.~
-Czym ty do jasnej cholery jesteś?
-~Jestem tobą.. Chodź pokaże ci źródła twojej blokady. Chodź ze mną a uwolnisz nas od krat, w których nas zamknęłaś.
Moja druga wersja wyciągnęła swoją rękę w moją stronę, otwierając przy tym dłoń tak, jakby chciała bym ją za nią chwyciła. Nie wiem dlaczego ale ufałam jej, w końcu była mną i nie mogło stać się nic złego, w końcu to mój sen? Prawda? Rozluźniłam swoją zaciśniętą pieść.. Powoli i bardzo delikatnie uniosłam dłoń na wysokość jej dłoni i patrząc na jej twarz, która znikała w świetle, przyłożyłam rękę do jej dłoni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Hej ty!
Otworzyłam oczy, które poraziło bardzo jasne światło. Odruchowo zasłoniłam oczy ręką tak by światło do nich nie docierało. W drzwiach wagony stał mężczyzna, który przyglądał mi się badawczo. Spojrzałam na niego mrużąc oczy.
-Kim jesteś i co robisz w pociągu?
-Możesz zasłonić słońce swoim łbem, strasznie mi przeszkadza.
-Ty mała..
Facet wskoczył do wagonu z wściekłością i złymi intencjami wypisanymi na twarzy. Oślepiona przez słońce musiałam celować na wyczucie. Położyłam bezwładną dłoń na drugiej, zdrowej i sprawnej. Charakterystyczny dźwięk i niebieskie iskrzące światło wystrzeliło spod moich dłoni. Uderzyłam ręką o ścianę wagonu, wyszczerbione deski unieruchomiły faceta, tak że spokojnie mogłam uciec. Wstałam na nogi i podnosząc się ociężale oderwałam swoje wyniszczone ciałko od drewna i zatrzymując się przy mężczyźnie spojrzałam na jego zdziwioną twarz. O dziwo nie był to jakiś starzec, wręcz przeciwnie. Młody, wysportowany, w miarę przystojny chłopak patrzył na mnie z niedowierzaniem. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, zdejmując z jego głowy pobrudzoną węglem czapkę.
-Kompletnie nie umiesz zaczynać rozmowy.
Rzuciłam w jego stronę po czym wyskoczyłam z pociągu. Słońce dawało dziś jak nigdy wcześniej. Wygląda na to że zaczynają się pogodne dni.. Zarzuciłam przybrudzoną czapkę na głowę i ruszyłam przed siebie.
-Hey Khayal gdzie..
Poczułam szarpnięcie w okolicy barku i odwróciłam się w stronę, nieznanego mi mężczyzny w średnim wieku. Staruszek przyglądał mi się badawczo, a zaraz potem puścił moje ramię i nie odrywając wzroku od mojej twarzy pokręcił głową.
-P-Przepraszam.. Pomyliłem się.
-Najwidoczniej.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie i ruszyłam przed siebie nie przyglądając się więcej mężczyźnie. Skoro jestem już w tym górniczym miasteczku, trochę tu odpocznę, coś zjem i ruszę do Izumi. Zostanę tu dwa dni, potem wsiądę w pociąg jadący do East City co potrwa dzień lub dwa, stamtąd do Resembool co potrwa dzień i do Dublith co potrwa dwa dni. Sumując moje przeliczenia wychodzi na to że do Izumi dotrę za około tydzień, to za długo.. Muszę obmyślić inną trasę, ale nie mam teraz do tego głowy.. Szłam przed siebie wkraczając na tereny miasteczka, które nie wyglądało tak źle jak myślałam. Idąc spokojnie mijałam wiele mężczyzn brudnych od węgla i spoconych od pracy w słońcu. Biorąc pod uwagę położenie ognistej kuli dało się stwierdzić, że jest około dwunastej. Skoro dopiero dochodzi popołudnie a ludzie w tej wiosce są już tak zapracowani.. ciekawe o której ta cała robota się zaczyna. Przyglądałam się kobietą, których nie było tu za wiele i mogłam śmiało stwierdzić że na jedną kobietę przypada tutaj trzech, czterech mężczyzn, co z lekka mnie przerażało. Czułam na sobie wzrok mieszkańców, ale żaden z nich się do mnie nie odezwał. To było trochę dziwne jak ludzie patrzyli się na mnie i odwracali szybko wzrok, za każdym razem jak na nich spojrzałam. No ale cóż nie każdemu człowiekowi zdarza się widzieć, dziewczynę w poszarpanych ubraniach, gniazdem na głowie, o rachitycznym ciele pełnym ran i skaleczeń. Rozmyślałam o błahostkach kiedy w oczy rzucił mi się szyld jakiejś noclegowni. Nie myśląc za wiele weszłam do środka i od razu skierowałam się do lady, czekając aż ktoś do niej podejdzie. W knajpie siedzieli sami mężczyźni popijający piwem, każdy kolejny buch papierosa. W momencie kiedy wchodziłam wszyscy głośno dyskutowali, ale ucichli od razu jak stanęłam przy ladzie. Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam na twarz kobiety w podeszłym wieku, która miło się do mnie uśmiechała.
-Witam, w czym mogę pomóc?
-Jest pani właścicielem noclegowni?
-Tak, tak jestem.
-Mogłybyśmy porozmawiać? Na osobności..
Rzuciłam krótkie lecz mówiące samo za siebie spojrzenie, w stronę siedzących gości. Kobieta kiwnęła głową i wychodząc zza lady skierowała się w kierunku wyjścia. Idąc za nią doszłyśmy na tyły budynku i usiadłyśmy na ławce, która tam stała.
-Przepraszam że zapytam, ale czy nie jesteś przypadkiem tym alchemikiem z Centrali?
Szczerze mówiąc nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Nie mogłam zrozumieć skąd ci wszyscy ludzie mnie kojarzą.. Najpierw ta mała z pandą, potem tutaj wszyscy mierzą mnie wzrokiem, a teraz to.. Z lekka zmieszana, kiwnęłam głową i pochyliłam się lekko.
-Fibi Sparke.
-Więc to prawda! Niesamowite, Alchemik Blasku, Fibi Sparke.
Patrzyłam na podekscytowaną kobietę, której o mało co nie wyleciały oczy z orbit. Uśmiechnęłam się delikatnie w jej stronę, a zaraz potem podrapałam się po czole, tak by zakryć swoją zmieszaną twarz.
-Przepraszam, ale rzadko zdarza się że ktoś taki przyjeżdża do naszego miasteczka.
-Rozumiem..
-Szukasz noclegu tak? O to chciałaś zapytać?
-W sumie to tak, ale widzi pani..
-Wyglądasz strasznie mizernie dziecino.. Gdzieś ty się szlajała? Jesteś głodna? Wyglądasz jakbyś od dawna nic nie jadła..
-Tak, tak to wszystko prawda, tylko..
-Huh?
Patrzyłam na kobietę, która uśmiechała się do mnie i z zapałem próbowała mi pomóc. Wstyd było mi się przyznać że nie mam pieniędzy, dlatego wpadł mi do głowy pewien pomysł..
-Mogłabym panią prosić o przygotowanie dla mnie jakiegoś małego pokoiku? Nie zostanę długo, jeden, góra dwa dni.
-Oczywiście, zaraz będzie gotowy.
Było mi głupio, ale nie mogłam przecież powiedzieć jej, że alchemik blasku, Fibi Sparke nie ma pieniędzy na nocleg.. Uśmiechnęłam się do niej lekko i odwróciłam się idąc w przeciwnym kierunku.
-Hej, a ty gdzie idziesz?
-Zaraz przyjdę muszę coś jeszcze załatwić.
-Rozumiem. Tylko nie spóźnij się na obiad.
Kiwnęłam do niej głową, po czym ruszyłam szybkim krokiem przed siebie. Przechodząc przez miasto i dzielnie znosząc spojrzenia jego mieszkańców, kątem oka zauważyłam dużą górę węgla. Stanęłam na chwilę obok jednego z domków i bacznie przyglądałam się jak mężczyźni, z ogromnym wysiłkiem przewalali go do wagonów pociągu. Poczułam chłód w okolicy swojego uda, kiedy skierowałam wzrok w tamto miejsce okazało się, że moja wybrakowana dłoń się o nią opiera. Zginając rękę w łokciu przyciągnęłam rękę do żeber i zasłoniłam ją swoją drugą, zdrową dłonią. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jest z nią tak źle. Owszem byłam pewna że nigdy więcej jej nie użyje, bo przestałam nawet odczuwać ból, ale nie mogłam przyzwyczaić się że nie odbieram żadnych impulsów. Może zabrzmi to dziwnie, ale chyba powinnam się jej jak najszybciej pozbyć.
-Na co tak patrzysz panienko?
Oderwałam wzrok od poczerniałej już dłoni i z niepewnością spojrzałam na jakiegoś starca.
-N-Na nic..
Odwróciłam się do niego i ostatni raz spojrzałam w stronę wagonów z węglem. Idąc do noclegowni, cały czas czułam że ktoś za mną idzie.. Dałabym sobie rękę ucią-... Byłam po prostu pewna że to ten ciekawski starzec.
Wchodząc do karczmy powitała mnie ta sama starsza kobieta, która uśmiechnęła się do mnie ciepło. Odpowiedziałam jej na uśmiech i podeszłam do lady.
-Wszystko już gotowe, możesz iść odpocząć. Pokoik na pietrze po lewej stronie, na samym końcu korytarza. Nikt nie będzie ci przeszkadzał, tak jak prosiłaś.
-Dziękuje. Mogłabym pani zapłacić jutro z samego rana?
-Oczywiście, jeżeli tak będzie dla ciebie wygodniej to nie ma problemu.
-Dziękuje.
Uśmiechnęłam się do kobiety, z której ust nie znikał uśmiech. Znowu poczułam się jak śmieć, nie dość że będę musiała złamać zasady etyczne, to jeszcze okłamuje kogoś tak dobrodusznego.. Pójdę do piekła. Dochodząc do schodów usłyszałam zamykające się frontowe drzwi.
-Witam doktorze, już pan wrócił?
-Tak, mam nadzieje że wytrzymacie ze mną jeszcze kilka dni.
-Ależ doktorze, jest pan jak najbardziej mile widziany i może pan zostać ile tylko pan chce.
Przez chwilę przysłuchiwałam się ich rozmowie, a zaraz potem mój wzrok zetknął się ze wzrokiem ciekawskiego starca, który okazał się być lekarzem. Wbiłam swój wzrok w schody i szybkim krokiem skierowałam się w stronę pokoju. Zamykając za sobą drzwi usłyszałam kroki kierujące się na piętro wyżej. Odetchnęłam z ulgą, nie wiem czy się bałam, czy po prostu byłam zaskoczona, ale nagle jakoś mi ulżyło. Nie bacząc na nic zdjęłam z siebie swoje złachmanione, śmierdzące ubranie i ruszyłam pod prysznic. Wchodząc do łazienki, trochę się zdziwiłam.. Zamiast kabiny prysznicowej, stała w niej szeroka drewniana wanna i dwie grubej średnicy rurki. Jak można było się spodziewać była to ciepła i zimna woda.. Kiedy nalałam do niej wody, sięgnęłam po ręcznik, który złożony i czysty leżał na szafce z lustrem. To co zobaczyłam w odbiciu przeraziło mnie milion razy bardziej, niż moje odbicie w wodnej tafli, tam w górach. Moja twarz była trupio blada, policzki zapadły się do granic możliwości, a włosy straciły swój blask i sprężystość, nie wspominając już o ich całokształcie. przyłożyłam obydwie dłonie do twarzy i delikatnie musnęłam ja palcami. Moje odbicie stawało się niewyraźne z sekundy na sekundę, dlatego odeszłam od zaparowanego już lustra i weszłam do gorącej wody. Leżąc w wannie zapomniałam o wszystkim i próbowałam się zrelaksować. Nie mocząc swojej zakażonej dłoni, najpierw umyłam sobie głowę, a zaraz po tym resztę ciała jakimś lawendowym olejkiem. Dokładnie spłukując z siebie cały ten brud, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z zaparowanej łazienki do swojego nowego pokoju. Ziewnęłam donośnie, dokładnie się przy tym przeciągając i zbierając swoje ubrania z podłogi, z powrotem skierowałam się w stronę łazienki. Po kilku minutach moje brania były wyprane, powiesiłam je na wannie, z której dopiero co zdążyła spłynąć woda. Kierując się na łóżko, zamknęłam po drodze drzwi na zasuwę, tak by nikt do mnie nie wszedł kiedy będę spała, po czym rzuciłam się na łóżko. W momencie kiedy moje mokre, owinięte ręcznikiem ciało i włosy dotknęły ciepłej pierzyny, sen stał się moim priorytetem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraaaszam że nie pisałam. Pomysł z systemem niedzielnym szlag trafił.. -.- No ale najważniejsze jest to, że mam teraz stabilnie ustawiony czas pracy. Został mi przydzielony koordynator, który rozkłada mi czas pracy i wiem dokładnie kiedy mam wolne, kiedy mam czas szkolny, kiedy czas nauki i czas zajęć dodatkowych. Tak więc od przyszłego tygodnia powinnam być już całkowicie zorganizowana i ogarnięta. Zakończyłam rozdział 41, i już zabieram się za 42, tak bym mogła dodać go już w tą niedziele. No ale nic nie obiecuje, ponieważ mam duuuużo zaległości w szkolę i w przyszłym tygodniu planuje wszystko poprawić. No! Więc jak na razie to tyle informacji dotyczących rozdziałów na FMA, mam nadzieje że teraz wszystko pójdzie jak trzeba i może więcej osób zainteresuje się blogiem. Jeżeli macie jakieś pytania to pytać na Facebook'u, albo zostawicie mi swoje numery gg >ja mądrala zapomniałam hasła do tego nowego, a laptop zdechł i używam starego numeru.< ^^"