Dziewczyna Havoc'a


To był spokojny, piękny poranek. Ptaszki śpiewały, ludzie byli dla siebie mili, generał Mustang wyszedł gdzieś z Rizą, wydaje mi się że na randkę, chociaż oboje zarzekają się że to sprawy wojskowe.. Wszystko ładnie, pięknie, aż tu nagle dzwoni mama... 
*-Skarbeczku znalazłeś sobie wreszcie dziewczynę? Nie jestem już taka młoda i nie mogę tyle czekać.. Chce jeszcze wychować wnuki..
-Mamo przecież już ci mówiłem...
-Tak, tak znajdziesz sobie kiedyś.. Oboje z ojcem zaczynamy myśleć że jesteś no wiesz.. P, E, D, A, Ł, E, M..
-NIE JESTEM ŻADNYM PEDAŁEM! MAM DZIEWCZYNĘ! JEST MĄDRA, ŚLICZNA, MA DŁUGIE PIĘKNE WŁOSY, OCZY JAK NIEBO W ROZGWIEŻDŻONĄ NOC I KOCHA MNIE JAK NIKT!
-Na prawdę?
-A i owszem!
-To świetnie! Czemu nic nie mówiłeś?
-Bo, bo nie pytałaś..
-Achh.. Jednak ja to jestem.. Ale to wspaniale, będę miała okazję ją poznać..
-Jak to poznać?
-Razem z ojcem przyjeżdżamy do Centrali.
-Kiedy?!
-W piątek..
-W ten piątek?! Przecież to za trzy dni.. gdzie ja znajdę dziewczynę..
-Halo? Kochanie, jesteś tam? 
-Jestem jestem..
-Coś się stało?
-No skądże..
-Musisz szukać dziewczyny?
-Co.. niee..
-To dlaczego powiedziałeś "gdzie ja znajdę dziewczynę"?
-Nie.. Mówiłem "gdzie ja znajdę dodatkową pierzynę".. No wiesz, was jest dwójka a ja mam tylko jedną..
-Dałabym głowę że..
-Źle usłyszałaś mamo, no wiesz stare telefony, ptaki na łączach.. Czasem przerywa i zdanie jest całkiem inne niż powinno.. Piekielne ptaszyska..
-Ooo rozumiem.. Dobrze kochanie ja kończę, twój ojciec znowu wyjął strzelbę i chce strzelać w starego Morisona.. ODŁÓŻ TO POWIEDZIAŁAM! Trzymaj się i pozdrów od nas swoją dziewczynę! Do zobaczenia w piątek cukiereczku! ODŁÓŻ..*
Taa.. I co ja mam teraz zrobić? Gdzie ja znajdę dziewczynę.. Zostało mi dwa dni. Która jest ładna, mądra, ma długie włosy i piękne oczy? 
-Havoc!!
-Hee?
-Co się z tobą dzieje?
-Ze mną? Nic.. Co ma się dziać?
-Siedzisz wpatrzony w sufit..
-To coś złego?
-Nie, ale nawet nie przypaliłeś papierosa.
-Oo.
-Co się dzieje..
-Mówiłem że nic.
-Ma problem. Mamusia z ojczulkiem przyjeżdżają w piątek.
-I co z tego?
-A to z tego że powiedział im że ma piękną, mądrą dziewuszkę.
-Hahaha!
-NIE ŚMIEJ SIĘ! TO NIE JEST ŚMIESZNE!
-Hahaha!!
-Zamknij się! A tobie Breda już nigdy nic nie powiem!
-Oj daj spokój..
Wszyscy patrzyli na mnie, jak na desperata.. Czy ja wyglądam na zdesperowanego?! Oczywiście że tak.. Mustang śmiał się już dobre dziesięć minut, a ja pogrążyłem się w myślach.. Jak ja znajdę idealną dziewczynę w dwa dni?
-Jean, nie jest tak źle.. No bo pomyśl..
-Hee?
Wszyscy odwróciliśmy się w stronę Falman'a, który siedział przy drzwiach.
-Znasz przecież tyle dziewczyn.. 
-Co to ma do rzeczy.. Żadna z tych które znam nie zgodzi się być moją dziewczyną..
-Myśl! Wcale nie musi nią być, wystarczy żeby ją udawała. Twoi rodzice będą zadowoleni, ty nie będziesz musiał wysłuchiwać matki i wszyscy będą szczęśliwy..
-A wiesz że to jest plan! 
-No widzisz..
-Zaraz zaraz kogo by tu..
-Może Riza?
-Nie.. nie pasuje do opisu..
-Że niby nie jestem ładna!
Powoli odwróciłem głowę w stronę okna.. Stała przy nim Riza, z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Jej ręce były zaciśnięte, ale lekko drżały. Chwile potem w dłoniach trzymała spluwy, którymi jak szalona we mnie celowała. Próbowałem unikać kul, co jak co ale Riza ma w sobie coś, co wcale nie przyciąga facetów.. Ciekawe co to może być?! Zeskoczyłem z biurka i szybko wybiegłem z pokoju. Biegnąc przez korytarz, jak najdalej od Rizy, słyszałem jeszcze jej psychopatyczny śmiech. Zdyszany usiadłem pod drzewem niedaleko głównego dowództwa. Pomysł Falman'a był dobry, jednak która dziewczyna zgodzi się mi pomóc? Może Aki? Jest ładna, urocza i na pewno by mi nie odmówiła, do tego jakby ją tak troszeczkę podrasować, mogłaby być najpiękniejsza w całej Centrali... Z drugiej strony jest dla mnie za młoda.. po za tym pomaga Rose w pilnowaniu jej dziecka.. A może Rose? Nieee.. A może Winry? Jest ładna, zgrabna, zaradna i miła, mądra raczej też jest.. Ale nie wiem czy udałoby mi się z nią dogadać.. Tak samo jak Aki, jest dla mnie za młoda. Jeszcze jakby doroślej wyglądała, to rodzice na pewno nie skapnęli by się że to jeszcze nastolatka.. A może ta kwiaciarka, która zawsze wita mnie uśmiechem.. Może byłaby i dobra, ale chyba ma obrączkę.. Zostaje mi jeszcze jedna opcja, jednak mam wrażenie że to będzie największy z niewypałów.. a może raczej największy wybuch.. Fibi. Jest ładna, głupia też nie jest.. Ma długie włosy, tylko je spina.. Oczy? Oczy chyba są w porządku, o ile nie próbują mnie zabić.. Jakby się jej tak dokładniej przyjrzeć, to jest w miarę seksowna... Mam wrażenie że to mój koniec.. Wróciłem do domu i ociężale rzuciłem się na łóżko. Co ja powiem matce? "Cześć mamo, widzisz okłamałem cię. Wcale nie mam dziewczyny. Powiedziałem ci że ją mam, żebyś się odpierdzieliła i pozwoliłabyś mi żyć spokojnie, tak jak to robiłem do czasu aż zadzwoniłaś. Wiesz jestem palaczem i na co dzień nie przyciągam kobiet. Przykro mi że nie doczekasz się wnuków, ale tak to jest jak ma się syna nieudacznika który nie potrafi znaleźć sobie dziewczyny. A tak po za tym to jak zdrowie?" Taa nie odezwie się do mnie do końca życia.. W sumie to chyba nie długo, ale zawsze.. Nie! O czym ja myślę! Wziąłem krótki prysznic, położyłem się pod kołdrę i zasnąłem. 
Obudziło mnie wschodzące słońce. Leżałem i gapiłem się w sufit, całą noc śniły mi się dziewczyny, które śmiały się ze mnie i moja mama która tracąc wszelką nadzieje na to że znajdę sobie dziewczynę, zaczęła szukać dla mnie jakiegoś miłego i opiekuńczego chłopaka.. To nie był sen.. To był koszmar! Po jakiejś godzinie wygramoliłem się z łóżka, poszedłem wziąć prysznic, po czym ubrałem się w mundur. Zjadłem śniadanie i ruszyłem w stronę pracy. Gdy już tam doszedłem, wszyscy wypytywali mnie jak poszło. Tylko Riza, patrzyła na mnie co i raz swoim zabójczym spojrzeniem. Po kolejnej dawce śmiechu jaką najwyraźniej, znowu zafundowałem generałowi, skończyłem swoją służbę. Szedłem w stronę domu, gdy nagle zauważyłem Aki.
-Aki! Zaczekaj! Aki! 
Dziewczyna odwróciła się w moja stronę, po czym na mój widok uśmiechnęła się uroczo. 
-Cześć Havoc, to tam u ciebie? 
-Jakoś leci.. Gdzie idziesz? 
-Do domu.
-Domu?
-No wiesz.. mieszkam razem z Fibi w starym mieszkaniu Rizy.
-Oo no tak. Może mógłbym cię odprowadzić?
-Jasne!
Ruszyliśmy w stronę ulicy głównej, od czasu do czasu któreś z nas zarzucało jakiś temat. Nie było chyba, jakiejś krępującej atmosfery, ale nigdy nic nie wiadomo.. Dziewczyny bywają dziwne. Po kilkunastu minutach byliśmy już przed starym mieszkaniem Rizy..
-Może wejdziesz?
-N-nie muszę lecieć... 
-Rozumiem..
Spojrzałem na jej zawiedzioną twarz, wyglądała jak zbyty pies.. Chyba zraniłem jej uczucia.. Szybko się otrząsnąłem i położyłem jej rękę na ramieniu.
-Wiesz co.. jednak nic nie mam do roboty.
-Ale przed chwilą..
-A to, no wiesz.. Miałem naprawić telefon..
-Ptaki?
-Taa..
Weszliśmy do środka, mieszkanie nie było za duże.. Wręcz przeciwnie, nie mam bladego pojęcia, jak one się tu mieszczą. W salonie była Fibi, która rozwaliła się na całej kanapie.
-Fib mamy gościa! 
-Super..
-No przywitaj się! Wejdź i rozgość się, a ja zrobię herbatę.
-Jasne.. dziękuje. 
Wszedłem do małego salonu i spojrzałem na rozłożoną blondynkę, która mierzyła mnie swoimi przerażająco spokojnymi oczami. 
-Cz-cześć Fib..
Ona tylko zmrużyła oczy i dokładnie jeszcze raz zlustrowała mnie swoim przerażającym spojrzeniem. Do pokoju weszła Aki, która usiadła na brzegu kanapy, przed leżącą Fibi.. Usiadłem po drugiej stronie małego stolika, który nas dzielił. 
-Coś jest nie tak?
-Nie no skąd..
-Widzę że coś ci jest.. Jesteś chory?
-Ja..
-Tak, ma schlajpapierosolidozę, bardzo zakaźna, powinniśmy wezwać sanepid! Kwarantanna! Wyciągaj kombinezony!
Blondynka zaczęła się wydzierać, za co dostała po głowie od siostry..
-Więc coś się jednak stało..
Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem Aki w oczy. Były ciepłe i pełne zrozumienia nie to co te małe, świdrujące i przerażające niebieskie oczka jej siostry. Jeszcze raz nabrałem powierza do płuc i zacząłem opowiadać dziewczynie całą sytuacje. Kiedy skończyłem patrzyła na mnie wyrozumiale, a zarazem przepraszająco.. Fibi za to śmiała się jeszcze głośniej niż Mustang.. Z jej oczy kapały łzy, a śmiech był coraz głośniejszy.. 
-Przykro mi, ale nie mogę ci pomóc. Obiecałam że jutro razem z Winry, pomożemy Rose przy Hope.. 
-Rozumiem..
-Hahahaha! Ooo... 
Fibi wstała i zgięta w pół trzymała się za brzuch, który jak podejrzewam bolał ją od śmiechu.. Powędrowała na przedpokój żeby się uspokoić..
-Wiec co? 
-Hmm?
-Słyszałam że ten koleś z masarni jest wolny.. hahahaha!
-Daj spokój Fibi!
-Fibi a może ty..
Dziewczyna spojrzałam na mnie kręcąc głową, nagle przestała się śmiać, a jej mina była poważna.
-Oooo nie! Zapomnij!
-Proszę cię! To ważne! 
-Nie! Nie! Nie!
-To tylko ściemniony związek..
-Nie! 
Klęknąłem na jedno kolano i chwyciłem ją za rękę..
-Proszę cię Fibi, zostań moją dziewczyną.
Usłyszałem dźwięk zamykających się drzwi.. W mieszkaniu tuż przy nas stał Ed, który nie był zadowolony..
-Nie, ty źle zrozumia...
Poczułem silny ból oka, a zaraz potem uderzyłem głową o stojącą w kuchni lodówkę.. Stalowy stał w tym miejscu, na którym stałem ja zanim mi przyłożył.. Oko piekło mnie jak cholera, kiedy chciałem wstać zauważyłem Edwarda który z zaciśniętymi pięściami szedł w moją stronę..
-Ed przestań to nie tak! On i Fibi wcale nie będą parą!
-Nie będą bo go zabije!
-Ed przestań!
Poczułem ogromną ulgę kiedy zobaczyłem przed sobą Fibi, która zatrzymała wściekłego Ed'a. Miała na sobie krótką spódniczkę, przez co widziałem jej majtki. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Zaraz pożałowałem tego, co przed chwilą zauważyłem. Fibi odwracając się w moją stronę, kopnęła mnie z całej siły w brzuch, co spowodowało u mnie plucie krwią. 
-Ty zbereźna świnio!
Kiedy wszyscy już się dogadaliśmy usiedliśmy w salonie. Aki dała mi trochę lodu żebym przyłożył go do bolącego oka..
-Nie wiedziałem co jest grane.. Wybacz..
-Spoko.. nic mi nie będzie to tylko oko.
Spojrzałem ukradkiem na Fibi, która siedział naprzeciwko mnie. 
-Nie ma mowy żebym cię przeprosiła, ty pierdolony zboczeńcu..
-Już ci mówiłem że to było nie umyślnie, wcale nie chciałem się tam patrzeć..
-Jasnee..
-Ile razy mam ci powtarzać, że nie jarają mnie kobiece gacie..
-A no tak! Zapomniałam, przecież jesteś pedałem! 
Po dwóch godzinach, wszystko wróciło do normalności.. Chociaż od tamtej pory Fibi nazywała mnie zbereźnym świniakiem, ale po krótkiej i wygranej, kłótni z Ed'em zgodziła się zostać moją udawaną dziewczyną. Prawdę mówiąc kamień spadł mi z serca, nie musiałem się już martwić szukaniem dziewczyny.. Wreszcie nastał wiekopomny dzień, kiedy to rodzice mieli poznać moją kochaną, mądrą i piękną dziewczynę. Ja i Fib czekaliśmy na nich na peronie, po czym pojechaliśmy do miłej i cichej restauracji niedaleko ratusza. Fib wyjaśniła mojej matce dlaczego mam podbite oko, nie mówiła jednak co naprawdę się stało. Powiedziała że obroniłem ją przed jakimiś zboczeńcami.. Rozmowa się ciągnęła, a Fibi i ja udawaliśmy kochającą się parę..Chyba nam się udawało bo matka była w niebo wzięta. Kilak godzin później odwieźliśmy moich rodziców do hotelu, w którym mieli się zatrzymać. Fibi rozmawiała z rodzicami, a ja wypakowywałem ich rzeczy z samochodu. Wytężyłem słuch żeby dosłyszeć o czym rozmawiają.. To co usłyszałem było najgorszą karą, gorszą nawet od kopniaka w brzuch.. 
-No bo wie pani, czy pani syn przechodził w dzieciństwie świnkę?
-Chyba tak.. a co się stało?
-A wyleczyliście go dokładnie?
-Raczej tak..
-No bo wiedzą państwo, że źle wyleczona świnka może doprowadzić do upośledzenia funkcji jąder no i wiecie.. pimpałka..
-Doprawdy?
-Yhy.. a wiecie niepokoje się, bo Jean ma problemy z no wiecie.. postawieniem żagla.. 
-Ough..
-No właśnie... No i wiecie nici z sek..
-No dobra kochanie to my już będziemy lecieć.. Pa mamo, pa tato! 
-Zaraz jeszcze nie skończyłam! 
-Pa synciu.. 
W oddali słyszałem jeszcze ciche słowa mamy, która była w szoku.. "stawianie żagla.. pimpałek.. upośledzenie jąder..".
-Zgłupiałaś?! Czegoś ty jej nagadała?!
-No co misiu? Bądź dla mnie miły, bo twoja mam nie zniesie tego rozstania.. No wiesz.. pomyśli że to przez twojego gibkiego węża się rozstaliśmy..
-Przestań! Nigdy więcej cię o nic nie poproszę!
-Świetnie..
-Świetnie! I zapomnij że ci podziękuje!
-Nie ma za co..
-Agh..
Odszedłem od niej  najszybciej jak się tylko dało.. Jak ona mogła mi to zrobić? Rodzice wyjechali, po jakimś tygodniu.. z jednej strony matka wyglądała na zadowoloną, że wreszcie znalazłem sobie dziewczynę. Zachwalała Fibi jak nikt inny, jednak nie poznała jej z tej gorszej strony.. Od tej pory nie miałem już problemu z tym że nie mam dziewczyny.. Teraz co i raz mama pyta się o mojego "pimpałka".. Naprawdę wolałbym żeby Fib skopała mnie, pocięła i zabiła, niż żeby powiedziała mojej mamie coś takiego.. Jednak stało się i do końca życia będę musiał słuchać jej wyżaleń.. W sumie to nie aż tak długo.. 
-Jesteś pewny że wszystko w porządku? A no wiesz ten problem z erekcj..
-MAMO WSZYSTKO JEST W PORZĄDKU! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz