wtorek, 18 września 2012

Rozdział 40. Rzeką ku wolności.


*******************************************************
Nooooooo dobra. Rozdział jest napisany, może nie jest świetny, zabójczy, czy ciekawy ale ważne że napisałam *jest trochę krótszy niż poprzednie, ale to przez to że nie miałam już jakiej akcji rozkręcić, żeby nie było przedobrzone, a nie chciałam rozbudowywać monologów i przemyśleń Fibiaszny bo to by było nudne*. Starałam się jak mogłam ale nie myślałam że wątek "wyprawy w góry", tak mnie przytłoczy. Co mogę powiedzieć więcej. Rozdział następny pojawi się na pewno szybciej, bo nie będę już musiała wymyślać nie wiadomo jakiej akcji, bo na pewno samo się jakoś potoczy, w końcu będzie Izumi :D W najbliższych trzech rozdziałach, możecie się spodziewać rozbudowania wątku bluebeam, czy jak kto woli błękitnego światła, bo praktycznie na tym opiera się trening Fibi. Umyśliłam sobie pewien wątek, przez który pewnie połowa czytających *jak nie wszyscy ^-^"* mnie znienawidzą, ale no trza cuś wymyślić. Pocieszyć mogę tylko wiernych czytających, że dalsze rozdziały będą pojawiały się częściej niż te "Brrigsowe" bo mam już praktycznie cały rozdział, 43/44 ^-^" nie wiem jakim cudem, ale jakoś samo z siebie wyszło.. :D Tak więc, pozostawiam was byście rozkminili sobie moje wypociny i mam nadzieje że nie zawiodłam aż tak bardzo C:
o o zapomniałabym, po prawej stronie u góry możecie znaleźć rozdziały specjalne, które też będą umieszczane jak już wspominałam w notce informacyjnej. Tak więc "Dziewczyna Havoc'a" już jest, oraz nowo napisany "Jak wkurzyć blondynkę" też się pojawił. :)
********************************************************


Chłód i towarzysząca mu zimowa bryza drażniły każdą komórkę mojego ciała. Brak czucia w ręku, oraz coraz to silniejszy ból postrzelonej nogi i pociętych rąk sprawiały mi ogromny problem. Nie miałam możliwości wykonania żadnego ruchu, tym bardziej stworzenia czegoś czy klaśnięcia się w dłonie. Generał blondi sztywno utrzymywała swój miecz naprzeciw moim oczom, zdawać by się mogło że zaraz zginę ale przecież nie z takich sytuacji wychodziłam żywa. Przełknęłam ślinę i postawiłam wszystko na jedną kartę.. Szybkim ruchem kopnęłam zamarznięty śnieg zdrową nogą, wbijając tułów w ziemie tak by ostrze pani generał nie przecięło mi gardła. Zbitki śniegu uderzyły ją w twarz, dzięki czemu zyskałam kilka sekund na poderwanie się z ziemi i przyjęcie jakiejkolwiek pozycji obronnej. Wszystko wyszło by idealnie gdyby nie moja zakażona ręka, chcąc podeprzeć się nią delikatnie zimny i ostry śnieg porozcinał ją jeszcze bardziej. Upadając na kolana poczułam silne, szarpnięcie a zaraz potem okropny ból.
-Ty mała gnido.. to ostatnie dziesięć sekund twojego życia, będę na tyle uprzejma i pozwolę ci wypowiedzieć jakieś ostatnie słowa.
Blondyna trzymała mnie mocno za włosy, tak że wisiałam bezwładnie próbując dotknąć kolanami ziemi i odzyskać jakąkolwiek równowagę. Na swoim gardle poczułam zimne ostrze bezlitosnej generał.. 
-FIBI!!
W oddali słychać było wołanie May, która czekała na platformie tak jak jej kazałam. Co jak co, ale nie mogłam teraz nawalić..
-Skoro nie chcesz skorzystać z mojej dobroci to zabije cię bez..
-Na pewno tutaj nie umrę!
Bujnęłam swoim ciałem w przód tak bym mogła oprzeć się jedną nogą o ziemie, a drugą wycelowałam w piszczel generał. Poczułam jak ostrze delikatnie narusza moje gardło, ale nie przecina skóry. Blondynka odruchowo skuliła się by złapać za bolące miejsce, opuszczając przy tym miecz. Złapałam za rękojeść po czym jednym cięciem, obcięłam sobie włosy raniąc przy tym dłoń blond generał. Nie miałam wyboru, albo pokonam to całe zimno i ból, albo zginę marnie. Klasnęłam w ręce i stworzyłam platformę która przeniosła mnie kilkanaście metrów od wściekłej blondyny. Im byłam dalej tym platforma była słabsza, nie wiedziałam że aż tak się zmęczyłam. Do głowy wpadły mi zbitki wydarzeń, zawsze kiedy kończę użytkowanie bluebeam jestem wycieńczona, a nawet tracę przytomność. Poczułam ból w okolicy kolan i spostrzegłam że właśnie szoruje nimi o ziemie.. platforma całkowicie się rozpadła, a ja miałam kłopoty. Byłam już zmęczona, zmarznięta i poturbowana do granic możliwości. Jednak pierwszy raz w życiu czułam coś takiego, jeszcze nigdy przedtem nie miałam aż takiej woli przeżycia. Zacisnęłam pięść na śniegi i głęboko oddychałam, moje płuca przyjmowały coraz mniej powietrza. Wściekłą generał była już tylko kilka metrów ode mnie, a ja nie mogłam nawet złożyć rąk, mój układ nerwowy, mięśnie i skóra miały już dość. Westchnęłam głęboko i zamknęłam oczy, jeszcze raz skupie w sobie moc i wejdę w stan bluebeam.
-Nie.. dotykaj.. BLASKU AMESTRIS!
Otworzyłam gwałtownie oczy, zamiast wściekłej generał ujrzałam drobne plecki May, a zaraz potem ogromny wybuch. Na ziemi zabłysnęły trzy okręgi, a zaraz po nich kolejne wybuchy.
-Odpocznij sobie skończę to.
May wypowiedziała to z uśmiechem na ustach, po czym rzuciła w moją stronę jeden z zimowych mundurów wojska Amestris. Szybko przyodziałam płaszcz i zrobiłam tak jak kazała, nie wiem dlaczego ale wierzyłam w nią.. wierzyłam w to że da sobie rade. Nie miałam bladego pojęcia jaką technikę alchemii stosuje ta mała dziewczynka, ale byłam zafascynowana.
-Zejdź mi z drogi głupia dziewczynko.. Myślisz że pokonasz mnie takimi sztuczkami?
-Tak, tak myślę.
Pewność siebie tej małolaty mnie zadziwiała, miała w sobie coś co przyciągało moją uwagę. Może to efekt mojego zmęczenia, albo rodzaj jakiejś zimowej fatamorgany.. ale za każdym razem jak May atakowała wybuchy pojawiały się po dziwnym rzutem kunai'ami, zapłonięciu trzech kręgów i ucieczce małej.. Tak jakby nad typ panowała. Jej zwinność, precyzja i siła, mogę przyznać szczerze mi imponowała.. Poczułam się lepiej, wstałam na nogi biorąc porządny wdech. Powietrze zakuło mnie ostatni raz, przed wejściem w tryb blasku.
-Wystarczy May.. Teraz moja kolej.
Zmęczona dziewczynka spojrzała na mnie i twierdząco kiwnęła głową. Złożyłam ręce, tak jakbym składała je do modlitwy a zaraz po tym poczułam przypływ siły. Z lewego oka buchnęło wręcz granatowe światło, a moje ciało znów było w pełni sprawne. Podnosząc wzrok spojrzałam w oczy blondynce, która nie ukrywała swojego zdziwienia i całą siłą uderzyłam rękami w zbity śnieg. Z pod moich stóp wypłynęła masa wody, która zalała generał. Wzięłam May i jej mini pandę na ręce, wiedziałam że pomimo swojej pozy dziewczynka umiera ze zmęczenia.
-Tylko tyle?! Tylko na tyle cię stać!
Odwróciłam się w jej stronę i ponownie spojrzałam jej w oczy.
-To wystarczy.. Jest jakieś trzydzieści stopni na minusie, a ty stoisz na środku lodowej pustyni przemoczona do suchej nitki. Gdybyś bardziej uważała pamiętałabyś że to co mokre, na takim mrozie szybko zamarza.
Uśmiechnęłam się do niej ironicznie i ruszyłam przed siebie. Spod moich stóp wystrzeliła wielka płyta, która zabrała mnie i dwoje maluchów jak najdalej od psychicznej pani generał. Co chwila zmieniałam źródło które podtrzymywało platformę w powietrzu. Nie chciałam by ktokolwiek znalazł nas z mojej głupoty, nie dałabym sobie drugi raz stoczyć takiej bitwy.
-Więc to jest ten blask..
-Nie, to tylko część.
-Pokaże mi jak wygląda pełna moc?
-Wierz mi, nie chcesz tego widzieć.
May przyglądała mi się badawczo, co i raz głaszcząc swojego pupila po główce. Uśmiechnęłam się do niej ciepło, nie chciałam żeby się martwiła, w końcu uratowała mi życie.
-Może ty powiesz mi coś więcej o swoich ...
Zanim zdążyłam zadać pytanie spostrzegłam że dziewczynka usnęła. Przytuliłam ją mocniej do siebie, tak by oddać jej jak najwięcej swojego ciepła. Miała na sobie tylko kożuszek, do tego jej skóra była zimniejsza od lodu. Po dobrej godzinie, jak nie więcej postanowiłam ulokować nas przy zamarzniętym jeziorze. Niedaleko znajdowała się jaskinia, jak dało się zauważyć miała już ona swoich lokatorów, a dokładniej jednego. Podobnie jak poprzednim razem, był to ogromny niedźwiedź z tą różnicą że ten był siwo-biały. Zdawał się mieć większy pysk i łapy, a co za tym idzie większe zęby i pazury.. Położyłam małą May na świeżym śniegu, zdjęłam z siebie płaszcz i okryłam nim dziewczynkę.. Wiedziałam że jak tylko wyjdę ze stanu bluebeam stracę przytomność na klika dni, dlatego nie mogłam pozwolić byśmy obydwie zginęły w środku tego śnieżnego burdelu. Pobiegłam w stronę jaskini, przekraczając tym samym zamarznięte jezioro, lód był dosyć gruby, ale przy konkretnym uderzeniu skruszyłby się jak cukier. Stojąc przed jaskinią, uformowałam ze śniegu kilka śnieżek, po czym używając alchemii zbiłam je w lód. Z początku wrzuciłam do jaskini trzy śnieżki, ale nic z niej nie wylazło.. Niedźwiedź znajdował się o wiele głębiej, więc w jaskini temperatura powinna być w miarę znośna. Weszłam do niej i co i raz rzucając w dal kolejne śnieżki badałam grunt na którym stoję. W ułamku sekundy moja sytuacja miała się zmienić, ponieważ przed moim nosem przeleciała ogromna łapa białej bestii. Bez wahania, uderzyłam rękami w ścianę jaskini.. Ogromny skalny blok zgniótł niedźwiedzia, który padł martwy na ziemie. Poczułam ogromnie silny impuls gdzieś ze środka, który zmusił mnie do kaszlnięcia.. Czyżby efekty długotrwałego użytkowania blasku? Nie miałam chwili do stracenia, kolejny raz użyłam skalnej ściany by stworzyć sobie gruby ostry przedmiot przypominający miecz. Może i byłam pod wpływem jakiś bodźców, które załamywały moją moralność, ale zawahałam się zanim wbiłam w niedźwiedzia swoje narzędzie. Niestety, ale to był jedyny sposób by przeżyć.. Może to o to w tym wszystkim chodzi, mam wyzbyć się tych zahamowań przez które było tyle problemów. Izumi nigdy się nie wahała, zawsze podejmowała jakieś kroki, nawet jeżeli niosły one konsekwencje. Zacisnęłam mocniej dłoń na narzędziu po czym wbiłam go w miśka. Tak jak podejrzewałam futro było grube i gęste, skóra była dość gruba, ale po przebiciu cięło się jak masło. Nie wiem ile czasu minęło, ale w końcu skończyłam, obok mnie leżało futro i skrojone surowe mięso niedźwiedzia. Ale zanim przyniosę tu May, muszę tu posprzątać.. Wszędzie było pełno krwi i przeróżnych organów, nie był to miły widok. Poczułam że jest mi nie dobrze, ale nie mogłam tracić kolejnych cennych minut. Zabrałam całe mięso na zewnątrz chowając je pod głęboką warstwą śniegu, żeby się nie zepsuło, ani żadne inne zwierze nie wyczuło zapachu świeżego mięsa i krwi. Potem wyczołgałam za sobą futro, które nie było wcale takie lekkie, używając wody z jeziora w którym wcześniej zrobiłam otwór zmyłam z niego krew i zostawiłam by trochę przymarzło. Tą samą metodą zmyłam krew ze środka jaskini.. Spojrzałam za siebie May i jej pupil wciąż spali, musiała się mocno zmęczyć skoro tak twardo śpi. Wciągając futro z powrotem do jaskini i lokując je w jak najgłębszym miejscu, utworzyło się coś na kształt posłania. Po porządkach, które były konieczne ruszyłam po May, która jak się okazało wcale nie spała.
-Zabiłaś go prawda?
-Musiała..
-Ale Shao May nie zabijesz.. p-prawda?
Coś ukuło mnie w serce, dopiero po jej słowach złapało mnie poczucie winy. Uśmiechnęłam się do nich delikatnie i pogłaskałam małą pandę po główce.
-Przenigdy.
Wzięłam May razem z płaszczem na ręce i obydwie przebiegłyśmy do jaskini. Wyrzucając z siebie fakt że siedzimy pod skórą niedźwiedzia, który jeszcze godzinę temu cieszył się życiem, podciągnęłyśmy jego futro pod samą szyje. Dawało się odczuć ciepło, ponieważ całe moje zmarznięte ciało zaczynało pulsować, jednak zanim wyszłam z trybu bluebeam musiałam ostrzec dziewczynkę.
-Teraz mnie posłuchaj.
-Huh?
-Ten cały blask, którym tak się fascynujesz ma swoje minusy..
-Jakie?
-Zaraz ten blask zgaśnie a ja będę nieprzytomna, nie wiem ile czasu ale używałam go dość długo i używałam ogromnych pokładów siły, więc wątpię żeby to trwało dzień czy dwa. Dlatego  będziesz musiała poradzić sobie sama.. Przed jaskinią po lewej stronie masz mięso, które będziecie musiały jeść, nie wiem jak wcześniej rozpaliłaś ogień ale wierze że uda ci się to kolejny raz. I najważniejsze co musisz mi obiecać..
Dziewczynka spojrzała na mnie zaszklonymi oczami, tak jakbym miała ją zostawić na zawsze i nigdy już nie wrócić.
-Jeżeli coś się stanie, ale ktoś nas znajdzie masz uciekać i nie zwracać na mnie uwagi.
-Ale..
-Jesteś jeszcze młodziutka i nic nie rozumiesz, ale uwierz mi na słowo nic mi nie będzie.
-Myślisz że jak jestem młodsza to i głupsza?!
Uśmiechnęłam się do niej i pogłaskałam ją po głowie, przez chwilę ukazała mi się twarz Aki, która zawsze robiła mi wbrew. Ponownie się uśmiechnęłam i poczułam jak łza ścieka mi po policzku..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Poczułam silny ucisk w okolicach skroni, po czym gwałtownie otworzyłam oczy. Wszystko wokół mnie było białe, gdzieniegdzie widać było jakiś niebieski przebłysk, którego próbowałam zlokalizować. Po kilku nieudanych próbach zrozumiałam że to wcale mnie nie atakuje, gdyby jednak miało nie traciłoby tyle czasu. Spojrzałam po sobie i dopiero po chwili spostrzegłam że jestem czysta, moje ciało jest całkowicie zdrowe, a ubranie jakby wyparowało. Stałam kompletnie naga nie wiadomo gdzie.. Jednak nie czułam niepokoju, nie czułam chłodu, ani bólu.. tak jakbym nie istniała. Do mojej głowy wpadła wizja bramy, którą wielki temu ujrzałam razem z Aki, ale wokół mnie nic nie było. Biała beznamiętna przestrzeń z sekundowym impulsem jakiegoś światła. Postawiłam pierwszy krok, a zaraz za nim kolejny, już po pierwszym kroku spostrzegłam że stoję po kostki w wodzie. Rozglądałam się po otoczeniu, ale nic nie zobaczyłam. A co jak umarłam? Przypomniałam sobie May, ale nie widziałam jej twarzy, nie pamiętałam jakiego była wzrostu, czy jak wyglądała.. tak jakby ktoś skasował mi pamięć. Nie, nie mógł mi jej skasować ponieważ ją pamiętałam, tylko dlaczego nie mogę sobie przypomnieć jak wyglądała. Przeanalizowałam przebiec walki, którą odbyłam z blond generał, uczucia towarzyszące mi w zabijaniu niedźwiedzia, czy same rozmowy z May, ale nic nie czułam tak jakby to byłą bajka, albo historia nie mająca ze mną nic wspólnego. Ponownie rozejrzała się po otaczającej mnie pustce, a zaraz po tym uszczypnęłam się w rękę. To dziwne ale nic nie poczułam.. Może naprawdę nie żyje..
-Czy ktoś tu jest? Halo..
Odpowiedziało mi tylko echo. Nie chciałam się poddawać, w końcu musiałam coś zrobić, nie chcę tu zostawać.
-Halo!
-~Halo~
-Jest tu ktoś?
-~Jest tu ktoś?~
-Odezwij się!
-~Odezwij się~
Z czasem uznałam że to bez sensu, moje słowa odbijały się echem, ale nic poza tym.. Co tu można robić? Nagle wpadł mi do łowy pomysł, którego pociągnęła ciekawość. Złożyłam ręce, niby do modlitwy a zaraz po tym położyłam je na ziemi. Bezbarwna woda w której stałam zapłonęła błękitem, by po chwili zgasnąć.. Więc można używać tutaj alchemii.. Ponownie złożyłam ręce tym razem, delikatnie uderzając nimi o tafle wody. Ciecz ponownie rozbłysnęła błękitnym blaskiem, który po chwili zniknął.. Z każdą następną próbą uderzałam dłońmi o wodę coraz mocniej i mocniej, aż w końcu zaczęłam klaskać w dłonie i z impetem tłuc nimi o błękitną tafle. Nie czekałam już nawet żeby zgasła, waliłam rękami o wodę jak jakiś debil, ale miałam nadzieje że w czymś mi to pomoże.. ale nie pomogło. To dziwne bo nie czułam zdenerwowania, ani zmęczenia. Wszystko podobne było do tej wody, brak czucia czegokolwiek było bezbarwne jak ona. Natomiast kiedy uderzałam o nią rękami, wraz z kolorem pojawiała się nadzieja i pryskała razem ze zniknięciem koloru. To dało mi do myślenia, skupiłam w sobie wszystkie siły jakie posiadałam, a w tym miejscu były one nieograniczone, ponieważ nie towarzyszył mi stres czy zmęczenie, i nagle poczułam. Poczułam jak znajome ciepło rozlewa się po ciele, a ja staje się silniejsza niż dotychczas byłam. Woda pod moimi nogami uniosła się zmieniając całkowicie kolor, a moim oczom ukazała się nieograniczona przestrzeń. Dopiero po chwili zauważyłam że całe moje ciało przebija światło bluebeam, a ja przypominam jarzącą się błękitną pochodnie. Wraz z dotknięciem wody, ponownie poczułam coś co kilka minut temu było mi obce. Spokój, równowaga, siła, monotonność. W momencie w którym moje palce zetknęły się z wodą, stałam się ją.. To było niesamowite, czułam tą nieograniczoną przestrzeń którą wypełniałam, nie było z niej wyjścia.. Jednakże woda miała gdzieś swoje ujście, ponieważ bez przerwy płynęła z nurtem.. Otworzyłam oczy i oderwałam palce od wody, znowu czułam tylko siłę przepływającą ciepłą falą przez moje ciało. Więc to jest bluebeam? Nie.. To coś więcej, ponieważ nie czuje siebie.. Czuje siłę, ale nic poza nią. Do głowy wpadły mi kolejne osoby nie mające twarzy, czy określonej postury. Nagle woda spadł tworząc niewielką fale, a echo rozniosło plusk po całej tej nieograniczonej przestrzeni.
-Rozproszyłam się..
Szepnęłam tak jakbym bała się że ktoś usłyszy, ale przecież nie czułam strachu.. Zaczęłam przestawać rozumieć, ale i zaczęłam pojmować. To dziwne ale nie umiałam sobie tego wyjaśnić.. Niebieski blask łączył się z wodą i moim ciałem, ale w momencie zetknięcia się z naturą traciłam poczucie siły zastępując ją "uczuciom" towarzyszącym w tym przypadku wodzie. Natomiast czując siłę rozproszyłam się chcąc przypomnieć sobie kogoś znajomego, zastępując poczucie siły uczuciem do dawnej osoby. Każdy kogo znam ma w sobie coś szczególnego, w momencie kiedy ujrzę jego twarz ogarnia mnie inne uczucie. Kiedy widzę Winry robię się nerwowa i szybko się złoszczę, natomiast kiedy widzę Aki czuję szczęście, ale równocześnie jest mi smutno. Więc idąc za ciosem mogę poczuć i stać się wodą, ale nie mogę stać się kimś innym, dlatego w momencie próby przypomnienia sobie czyjejś twarzy czy wizerunku, następuje rozproszenie siły, tym samym wracam do pierwotnej postaci, czyli siebie.. Niesamowite.. Z niedowierzania ogarnęłam sobie włosy z czoła, dłonią zaczesując je na tył głowy. Moje włosy wciąż były długie, a ja byłam zdrowa, więc to nie może być świat realny, tak jak nie może to być tylko sen.. Gdzie ja do jasnej cholery jestem? Uniosłam wzrok ku górze, ale zanim całkowicie zawiesiła głowę, rażące światło zmusiło mnie do opuszczenia powiek. Otarłam oczy dłońmi, tak jak dziecko kiedy coś mu do nich wpadnie, po chwili otwierając je niepewnie na znany mi już biały obszar. Do głowy wpadł mi pewien pomysł, ponownie weszłam w tryb bluebeam i dotykając wody, zamiast się nią stawać zmusiłam ją do wyparcia mnie w górę. Ciśnienie jakie spowodowała moja alchemia, wystrzeliło w górę, a ja jak ptak poszybował ku światłu. Ponownie poczułam ten nieprzyjemny ból ogarniający moje skronie, a zaraz potem moich uszu dobiegło ciche echo..
-~Bądź ostrożna~
Jestem pewna że nie należało do mnie, jednak głos także był mi obcy..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Poderwałam się do siadu poczułam ucisk w mojej zdrowej ręce, odchylając niedźwiedzie futro zauważyłam dziurę w skalnej płycie. Musiałam zrobić ją kiedy zrywałam się ze snu.. Pierwsze co mi do głowy wpadło to sprawdzić jakiej długości mam włosy. Szacowanie ich długości zajęło mi tylko chwilę bo praktycznie ich nie miałam. Pojedyncze kosmyki zwisały mi samotnie z tyłu szyi, a sama ich długość sięgała mojego ucha. Zaraz po rozeznaniu głowy spojrzałam na dłoń, której kolor praktycznie się nie zmienił, tyle tylko że nie miałam w niej już czucia, a nad nadgarstkiem miałam mocno związaną wstążkę, która wręcz wtopiła się w moje ciało. Próbowałam ruszyć palcami, a potem samą dłonią ale nie odpowiadała na żadne impulsy.. Teraz jest już do niczego więc żeby nie stracić całej ręki będę musiała się jej pozbyć. Reszta mojego ciała wyglądała nieskazitelnie, a ja sama nie wyglądałam najgorzej.. May chyba trochę mnie obmyła, bo ślady krwi i pyłu zniknęły..A odbiegając od tematu mojej czystości, ciekawe gdzie jest ta małolata? Rozejrzałam się po jaskini, ale nikogo w niej nie było. W drugim rogu dziury leżało upieczone, ale zepsute już mięso.. Wstałam na nogi, podnosząc z ziemi złożony płaszcz wojskowy. W momencie kiedy zapinałam już ostatni guzik, na przeciwległej ścianie zauważyłam wyrytą notkę..

*
Przepraszam że nie poczekałam aż się obudzisz, mam nadzieje że mnie za to nie znienawidzisz. Muszę jednak znaleźć odpowiedzi dotyczące nieśmiertelności, bardzo mi na tym zależy. Upiekłam dla ciebie mięso, mam nadzieje że jak się obudzisz będzie jeszcze dobre. Nie martw się o mnie jestem z Shao May więc nic mi nie grozi. Dziękuje za ratunek i opiekę. 
~May

A, zapomniałabym do tej chwili minął już miesiąc odkąd się nie budzisz. 
Rozumiesz dlaczego nie mogłam tyle czekać.. 

*
Uśmiechnęłam się w duchu, nie bałam się o nią, ani nie byłam zła. Po tym co zobaczyłam wiedziałam że ta mała dziewczynka da sobie radę. Bardziej zdziwił mnie czas jaki upłynął odkąd zasnęłam. Miesiąc.. Spojrzałam na leżące niedaleko mięso, było zeschnięte i owiane jakimś meszkiem.. Musiało leżeć tu więcej niż kilka dni. Niektóre jego części zrobiły się już czarne, do tego trochę straciło z objętości, dlatego też mogę się domyślać że leży tu od tygodnia, do dwóch max. Pokręciłam głową, delikatnie się uśmiechnęłam. Podniosłam z ziemi narzędzie, którym posłużyłam się do zdarcia z niedźwiedzia skóry i kreśląc na ścianie krąg transmutacji. Po skończeniu krąg wyglądał na lekko koślawy, ale działał.. Po przyłożeniu do niego ręki buchnęło jaskrawe światło, a notka od May zniknęła z kamiennej płyty szybciej niż się na niej pojawiła. Zostawiając po sobie bałagan, ruszyłam przed siebie, ku mojemu zdziwieniu nie padał śnieg, jednak światło odbijające się od nieskazitelnej bieli delikatnie mnie oślepiało. Po kilku minutach moje oczy przyzwyczaiły się do otoczenia, a nos do kłującego mrozu. Dochodząc do jeziora, narysowałam na grubej tafli lodu kolejny krąg, po czym wprowadziłam swoje ciało w stan bluebeam żebym mogła kontrolować wodę, jej naturalną siłą. Scalając się z wodą udało mi się ogarnąć, że to wcale nie jezioro, tylko rzeka.. a tam gdzie jest rzeka musi gdzieś znajdować się miasto. Zatapiając się całkowicie w jej nurcie, pędziłam w stronę w którą zmierzał prąd. Miałam nadzieje że moja teoria nie była mylna, ale jak się okazało ten dziwny sen okazał się mieć swoje bodźce także w realnym świecie, więc śmiałam twierdzić że się jednak nie myliłam. Nie wiem ile czasu upłynęło, ale w końcu ujrzałam coś innego niż tylko śnieg. Urocza zieleń odbijała w jakiś dziwny sposób zachód słońca, który był naprawdę piękny. Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam zachodzące słońce, w sumie przespałam cały swój urlopik w górach, więc czemu się dziwić. Nawet nie wiem kiedy przestałam używać blasku, stał na śniegu kilkadziesiąt metrów od przepięknej zieleni. Od normalnego świata dzieliła mnie tylko ta wielka góra. Mimo tego że używałam bluebeam przez tak długi czas nie byłam zmęczona, rzec by się chciało: "Znów miałam racje", ale wole nie zapeszać. Ostatni raz rzuciłam górą obojętne spojrzenie i kreśląc krąg transmutacji na śniegu, myślałam już tylko o powrocie do Izumi i zaśmianiu jej się w twarz. Po skończeniu kręgu, którego kształty z czasem wychodziły mi coraz lepiej, przyłożyłam swoją zmarzniętą już rękę na zimny śnieg. Spod mojej dłoni błysnęło światło a po chwili platforma była już gotowa do podróży. Co prawda obawiałam się że jedną ręką ciężko mi będzie operować tak duży wytwór, ale raz się żyje.. Chociaż po tym co przeżyłam mogę śmiało stwierdzić, że mam więcej żyć niż buddyjski kot. W momencie kiedy moje nogi dotknęły skalnej podstawy nie było już odwrotu.. Izumi szykuj się, przeżyłam i nadchodzę.


4 komentarze:

  1. Ten rozdział jest... Świetny i nieziemski w dosłownym tego słowa znaczeniu! Dużo akcji i Alchemii, czyli to, co takie świry jak ja lubią najbardziej :D Czekam na następny rozdział i swym "czecim paczadłem" widzę, że ukaże się niedługo!
    P.S. I skop dupę Izumi! Ona chciała mnie zabić! 'O'

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, nieźle... Co ja mówię? Świetnie!
    Walka z Armstrongową była the best. A jej rozwiązanie to już w ogóle... Gratuluję fantazji. ;d Ta skóra niedźwiedzia musiała o dłuższym czasie niezbyt ładnie pachnieć, ale lepiej spać pod czyms takim, niż umierać, prawda? ^^
    Mam nadzieję, że Fibi szybko dorwie Izumi. Jakoś tak... Kibicuję jej, no!

    PS. Przepraszam za tak przerażające opóźnienie... ; /

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha pewnie zaczęła ostro walić, plus jedyny że nie mogła zacząć gnić bo za zimno xd

      i spokospoko masz dużo nauki, rozumiem cię :D

      Usuń
  3. Halo :)
    Na początek muszę przeprosić za długą nieobecność. Oczywiście poprawię się.
    Teraz zapoznam cię z moim komentowaniem. Komentuje w trakcie czytania, więc może być trochę dziwaczny komentarz. Skomentuje to w punktach żeby to jakoś wyglądało. No to do roboty.
    1) "przemyśleń Fibiaszny" Chociaż to nie jest do rozdziału muszę to przytoczyć ponieważ bardzo podoba mi się.
    2) "Generał blondi" Kocham Cię! Świetne.... spostrzeżenie xD
    3) "Ty mała gnido" Za to bym się wkurzyła. Gnidy są małe. To chyba każdy wie. Dodają mała Mira chciała pokazać jaka Fibi jest, że nie dorasta jej do pięt. Nie ładnie. xD Moje takie wnioski. Oczywiście nie musisz się z nimi zgadzać.
    4) " właśnie szoruje nimi o ziemie" to musiało boleć, ojć!
    5) "wierzyłam w nią" I bardzo dobrze. May jest spoko. Gwarantuje ;)
    6) "masa wody, która zalała generał" to się nazywa szybki prysznic ;)
    7) "waliłam rękami o wodę jak jakiś debil" Super stwierdzenie xD
    8) "Izumi szykuj się, przeżyłam i nadchodzę." Fajnie zakończony rozdział.
    Ogólnie bardzo mi się podobał rozdział. Wciągnął mnie. Nadal piszesz ciekawie. Rozdziały bardzo długie, ale nie będę marudzić ;)
    Pa ;>

    OdpowiedzUsuń