środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 1. Odrodzenie

-To dziwne... gdzie ja jestem?
Zobaczyłam miejsce nie z 'moich' czasów. Ocknęłam się na zimnej mokrej ziemi. Wokoło mnie było pełno błota. Kiedy próbowałam wstać żeby oczyścić się ze śmierdzącego śluzu, coś mnie zatrzymało. Kiedy spojrzałam na swoje nogi, spostrzegłam jakieś wysuszone przez słońce badyle, które unieruchamiały mi stopy. Przeklinając w duchu, szarpałam martwe rośliny, aż w końcu udało mi się wyswobodzić. Westchnęłam z ulgą i wstałam na równe nogi, były lekko odrętwiałe. Kiedy udało mi się w końcu zetrzeć z siebie resztki śluzu i błota, podniosłam wzrok żeby dokładniej zbadać teren. Okolica wyglądała okropnie, jakby toczyła się tu wojna. Ruiny budynków przypominały mi te, które widziałam zaraz po bombardowaniu. Ziemia pokryta była śluzowatym błotem, zaczęłam się zastanawiać czy to przypadkiem nie jest krew. No cóż sądząc po tym krajobrazie jaki widzę, wcale by mnie to nie zdziwiło. Ponownie westchnęłam. Nie mam bladego pojęcia gdzie my jesteśmy, a co gorsza nie wiem jak my się tu w ogóle znalazłyśmy. Ostatnie co pamiętam to to że Aki kupująca jakiś głupi kapelusz na jarmark, który wcale nie przypominał tego miejsca.. Mimo to gdzieś w duchu czułam że znam to miejsce, że oddychałam już tym powietrzem. Nie wiem dlaczego te pobojowisko wydaje mi się tak znajome. Czyżbym już kiedyś tu była? Nie przypominam sobie żebym szwendała się po zbombardowanym miasteczku, to zbyt niebezpieczne, w dodatku Aki.. Aki!
-Fibi!!
Rozentuzjazmowany głos siostry, zrzucił mi ciężar z serca.. już myślałam że ją zgubiłam. Tak jak ciężar opuścił moje serce, tak następny przygwoździł mnie z powrotem do śluzowatego gruntu. Otworzyłam wściekłe oczy i ujrzała rozweseloną siostrę, której ciężar wbijał mnie w ziemie.
-Złaź ze mnie kretynko i przestań się tak drzeć!
Aki na chwile pochmurniała, zrbiła swoją pucołowatą minę obrażonego szczeniaka i dźwignęła się z mojego ciała. Była na tyle uprzejma że zamiast pomóc mi się pozbierać znowu zaczęła się śmiać i skakać w kółko, rozplaskując, to śmierdzące błoto we wszystkie strony. Wstałam i ponowwnie próbowałam oczyścić się z tego badziewia. Moje włosy posklejane były jeszcze bardziej niż za pierwszym razem. Westchnęła i ścisnęłam pasmo, byle tylko nie znokautować siostry.
-Przepraszam! Ale czy to nie wspaniałe?! Nie jesteśmy już po drugiej stronie bramy! Wiesz co ter..
Na dźwięk jej słów aż mnie zamurowało. Nie jesteśmy za bramą?!
-Jak to nie jesteśmy?!
Siostra stanęła na przeciwko mnie i z wielkim uśmiechem na ustach chwyciła mnie za ramiona i wyprostowała. Jej oczy świeciły się jak dwie perełki, i pomimo iż patrząc mi w oczy zrobiła poważną i obrażoną minę, widać było że jest szczęśliwa.
-Po pierwsze nie przerywaj mi kiedy mówię.. a po drugie nie poznajesz?! Rozejrzyj się, wsłuchaj! nie ma żołnierzy, żadnego człowieka, nie słychać żadnego samolotu! Wróciłyśmy do domu!!
Nie mogłam uwierzyć w to o czym mówi Aki. Wgapiałam się w nią z otwartą buzią, ale nie wiedziałam co mam powiedzieć. W oczach siostry zamigotały łzy, a ja dalej wgapiałam się w nią jak głupia. Czy to możliwe? Jesteśmy w domu? To dlatego to miejsce wydaje mi się takie znajome? Ale tyle la minęło, skąd mogę pamiętać. Jednak po chwili zorientowałam się że Aki ma racje. Nie słychać żadnego silnika, ani tego samochodowego, ani samolotu. Nigdzie nie ma ludzi, nie ma zwierząt hodowlanych, ani armii. Uśmiechnęłam się z niedowierzaniem i lekko zaśmiałam, dalej oniemiała teraźniejszą sytuacją. Spojrzałam na siostrę, która wpatrywała się we mnie badawczo.
-Ale to niemożliwe.. niby w jaki sposób?
Zapytałam cicho sama do końca nie wiem czy siebie, czy siostry. Spojrzałam na ziemie, delikatnie kręcąc głową. 
-Nie mam pojęcia! Ale skoro nie dowierzasz, że wróciłyśmy to to sprawdź.
Aki puściła moje ramiona, odeszła na kilka kroków i z założonymi rekami, uśmiechnęła się pewnie unosząc przy tym brew. Przyglądałam się jej niepewnie, a jej wyraz twarzy trochę mnie zirytował.
-Jak mam to niby sprawdzić?
Po tym jak zadałam pytanie, stanęłam tak jak siostra i odzwierciedliłam tą jej, doprowadzającą mnie do szału minę. Widząc moje poirytowanie Aki westchnęła głośno i kiwając głową rozłożyła ręce.
-Jak to jak? Użyj alchemii!
Opuściłam ręce, nagle nie wiedząc czemu posmutniałam i znowu wbiłam wzrok w ziemie. Alchemia.. Po tylu latach nie wiem nawet czy jestem w stanie jej użyć. Tyle czasu.. Uniosłam lekko dłonie i obracając nimi przyglądałam im się niepewnie. Czy jestem w stanie użyć alchemii? Z moich rozmyśleń wyrwał mnie zniecierpliwiony głos siostry.
-No dalej! Co tak cię wryło w ziemię? Nie pamiętasz już?
-Nie wiem.. To było tak dawno..
Odpowiedziałam znowu zanurzając się w otchłań wspomnień kiedy jako dziecko użyłam alchemii po raz ostatni.
-Oj przestań się tak nad sobą rozczulać! Co się z tobą dzieje?! Masz okazje po tylu latach niczego, dosłownie niczego, zrobić coś niesamowitego, a ty stoisz jak..
-Ciii..
Próbowałam uciszyć siostrę, której trajkotanie uniemożliwiało mi skupienie się nad użyciem czegokolwiek.
-NIE PRZERYWAJ MI!
-Ciiicho!
Krzyknęłam próbując przekrzyczeć jej irytujący ton głosu. Aki westchnęła głośno zrezygnowana i kręcąc głową znowu zaczęła gadać. 
-Nad czym tak gdybasz? Użyj w końcu tej cholernej alchemii!
Nie mogąc już dłużej słuchać jej jęków, delikatnie przygryzłam wargę. Raz się żyje.. złożyłam ręce, ale kiedy chciałam przyłożyć je do ziemi usłyszałam w oddali przerażający krzyk. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam żołnierza, nie wyglądał na zadowolonego naszym widokiem. Bez namysłu złapałam Aki za łokieć i rzuciłyśmy się do ucieczki, wiedziałam że przy bliskim spotkaniu z panem umundurowanym nie skończyłoby się to filiżanką kawy. Pędziłyśmy ile sił w nogach, nie wiele myśląc skierowałam nas w stronę ruin, które wydały mi się lepszym pomysłem ucieczki, niż puste pole na którym żołnierz miał większe szanse że nas trafi. Tak jak myślałam napastnik strzelał do nas jak do jakiś zwierząt.. Musiałam szybko coś wymyślić, tylko co? nie znam okolicy, obydwie jesteśmy zmęczone więc marne szanse na bieg długodystansowy. Przecież nie damy rady mu uciec, facet na pewno zna teren, zaraz nas namierz i skończymy jako trofea nad jego kominkiem. Zatrzymałam się i poczułam jak moje ciało wypełnia adrenalina i determinacja. Zdezorientowana Aki nie wiedziała co się dzieje i dlaczego stanęłyśmy.
-Zgłupiałaś?! Chcesz żeby nas zabił?!
Nie zwracając uwagi na głupie komentarze siostry, westchnęłam głęboko, skupiając w sobie wszystkie siły. Teraz albo nigdy. Pchnęłam siostrę w wąską przerwę między gruzami i wybiegłam na sam środek placu. Słyszałam jak Aki wykrzykuje w moją stronę jakieś obelgi, ale nie byłam w stanie dosłyszeć nawet jakie. Żołnierz wyszedł mi na przeciw, zwalniając kroku i mierząc lufą w moją głowę. Złożyłam ręce i ze wszystkich sił uderzyłam nimi w ziemie, skupiając przy tym na niej całą energie. Moje ręce zanurzyły się w śluzie aż po same nadgarstki. W ułamku sekundy, spod moich dłoni wystrzeliły iskierki. Zaśmiałam się chicho nie dowierzając. Alchemia. Pokryty śluzem grunt zamienił się w ogromny mur, który ruszył w stronę żołnierza. Słyszałam jak kule uderzają o pędzącą ścianę, a ich odłamki odlatują we wszystkie strony. Nie zważając na sytuacje w jakiej się znajduję poczułam nieokiełznaną radość. Aki miała racje, jesteśmy w domu, to nasz stary świat! Wyprostowałam się i ruszyłam w stronę siostry, która z niezadowoloną miną, zdążyła się już wygrzebać z kamieni. Ponownie złapałam ją za łokieć i popędziłyśmy przed siebie. Moje serce biło jak szalone, a po głowie szalały setki myśli. Cudowne uczucie znowu móc użyć alchemii.. Po krótkiej chwili wzdychań nad przeszłością, odwróciłam się do galopującej za mną siostry, na której twarzy malowała się złość, niezadowolenie. Jednak w jej oczach widział ta iskierkę radości i podniecenie, które pojawiły się w reakcji na to co przed chwilą miało miejsce.
-Gdzie biegniemy?!
Zapytała mnie niepewnie zdyszana. Nie mogąc się opanować uśmiechnęłam się szeroko i kręcąc głowa, odkrzyknęłam jej jeszcze bardziej zdyszanym głosem.
-Przed siebie!
Mój wzrok powędrował na przód, w oddali widać było las. Biorąc pod uwagę że nie byłam do końca pewna co wydarzyło się z panem umundurowanym i czy przypadkiem nie ma tu więcej jego kolegów. Opcja las wydała mi się bardziej odpowiednia niż bieganie po otwartym polu. Jeszcze raz odwróciłam się do siostry, ale byłam zbyt zmęczona by znowu krzyczeć, machnęłam więc głowa w kierunku lasu i puściłam jej rękę. Aki od razu załapała co mam na myśli i nie zwalniając tępa, ruszyłyśmy w stronę drzew. Nie wiem dlaczego ale poczułam się szczęśliwa. Nie obchodziło mnie zmęczenie, obolałe nogi i senność. Pierwszy raz od bardzo dawna poczułam że żyje. Uśmiechnęłam się do siebie i wbiegając w las zwolniłyśmy.
-Dlaczego się tak uśmiechasz?
Do moich uszu dobiegł dźwięk poirytowanej siostry.
-Dlatego że próbuje nas zabić jakiś żołnierz psychopata?! to dla ciebie jest zabawne?
Roześmiałam się lekko, jej komentarz mnie rozbawił. Jeszcze chwile temu sama skakała jak głupia, ciesząc się że wróciłyśmy do naszego świata. Spojrzałam na nią z rozbawioną mina i spokojnym głosem odpowiedziałam na jej pytanie.
-Nie wręcz przeciwnie.
-To czemu do cholery jasnej się uśmiechasz?!
-Nie wiem, tak jakoś.
Po około godzinie spokojnego biegu, po patykach, krzakach i innych zaroślach, przestało mi być tak wesoło, byłam naprawdę zmęczona, Byłam głodna i spragniona, podejrzewam że Aki przechodzi już załamanie. Zatrzymałam się i ciężko dysząc położyłam dłonie na kolanach. Aki widząc mój postój wybiegła przede mnie i również się zatrzymała. Obydwie ciężko oddychałyśmy, ale Aki nie wydawała się być aż tak wyczerpana jak ja. Czyżby była to cena za użycie alchemii, po tak długim czasie przestoju? Nie oszukujmy się, nie była to mała cegiełka, wysadziłam tam całkiem pokaźną ścianę. Aki wyprostowała się, kładąc ręce na biodrach. Spojrzałam na nią i widziałam że się martwi, ale próbuje być na mnie zła, dlatego milczy. Wzięłam ostatni głęboki oddech i udając że wszystko jest w porządku, również się wyprostowała. Zaczęłam rozglądać się za jakimś bezpiecznym miejscem gdzie mogłybyśmy zatrzymać się na parę godzin, dopóki obydwie nie nabierzemy sił. Po chwili ciszy, usłyszałam cichy szum. Spojrzałam na siostrę i wiedziałam że ona też to słyszy. ruszyłyśmy powoli w stronę szumu i z metra na metr wydawał się on coraz głośniejszy. Czułam jak grunt ucieka mi spod stóp, a kolana same uginają się pod ciężarem mojego zdrętwiałego ciała. Zaczęłam obawiać się czy oby na pewno dojdę. Padnięcie w środku lasu nie było na mojej liście rzeczy które chciałabym zrobić przed śmiercią. Minęło parę minut zanim doszłyśmy do strumyka. Byłam spory kawałek za siostrą, wciąż zmagając się ze swoim ciałem. Przy samym brzegu opuściłam się na kolana, i zanurzając ręce w chłodnej wodzie, poczułam ulgę. Nabierając wody w dłonie, przytknęłam do niej usta i rozkoszowałam się chłodną cieczą, przedzierającą się przez moje doszczętnie wyschnięte gardło. Kiedy skończyłam pić rozpuściłam włosy, które posklejanymi płatami upadły mi na ramiona i plecy. Aki przyglądała mi się badawczo, nadal nic nie mówiąc. Zdjęłam ubranie i położyłam je na brzegu, zaraz obok niej i weszłam do wody, by zmyć z siebie zaschnięty śluz i kurz. W momencie zanurzenia głowy w chłodnym strumyku, po moim ciele przeszła fala ulgi, której tak bardzo potrzebowałam. Wyszłam z wody i wzdychając zaczęłam wyciskać włosy, kątem oka zauważyłam że siostra poszła w moje ślady i podobnie jak ja weszła do wody, by opłukać się z całego syfu. W momencie spinania moich mokrych włosów, zauważyłam że niedaleko od nas, stoi jakiś niewielki domek. Wiedziałam że Aki jest obrażona i nie będzie chciała ze mną gadać, ale chyba lepsza jakaś chatka niż spanie na ziemi pośród miliarda mrówek.
-Idziemy sprawdzić?
Aki spojrzała na mnie obojętnie, a zaraz potem na chatkę którą wskazywałam. Tak jak podejrzewałam, nie odezwała się ani słowem, tylko wzdrygnęła ramionami. Nie miałam najmniejszej ochoty się z nią kłócić, byłam zbyt zmęczona. Ruszyłam więc w stronę chatki, która wyglądała na opuszczoną. Ściany były obrośnięte mchem, a przez brudne okna nie można było sprawdzić co jest w środku. Usłyszałam za sobą pękające patyki i lekko odwróciłam głowę, by upewnić się czy to na pewno Aki. Nie myliłam się, wyglądała na wykończoną i mimo iż od paru godzin nie odezwała się do mnie słowem, chyba też nie miała już siły się kłócić. Drzwi do chatki były otwarte, nie było na nich klamki, a zamek był cały zardzewiały. Kiedy weszłyśmy do środka uderzył nas zapach kurzu i pleśni. Rozejrzałam się po małym ciemnym pomieszczeniu, ustalając co się w nim znajduje. Na równoległej ścianie stał murowany poszarzały od kurzu kominek, w lewym rogu pomieszczenia stała niewielka lampa, na środku przy samej ścinie stała mała dziurawa kanapa i dwa tak samo dziurawe i połamane foteliki. Podeszłam do lampki i lekko otrzepując ją z kurzy, próbowałam ją włączyć. Niestety bezskutecznie, zaraz się ściemni, w sumie może to i lepiej że nie działa, jakby ktoś zauważył że w środku lasu w opuszczonej chatce pali się światło na pewno chciałby się przywitać. Wtedy na pewno nasze głowy zawisły by nad czyimś żołnierskim kominkiem. Nie myśląc za wiele usiadłam na oparciu kanapy i cicho westchnęłam. Aki zrobiła to samo, spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam, ona odpowiedziała mi tym samym. A więc złość jej przeszła, o tyle dobrze.
-Myślisz że znajdziemy coś lepszego, czy jesteśmy skazane na zapleśniały leśny domek bez lampki?
Roześmiałam się lekko na słowa siostry. Spojrzałam na nią z uśmiechem i wzruszyłam ramionami. Aki również się uśmiechnęła. Po chwili znowu siedziałyśmy w ciszy, wgapiając sie w niedomknięte drzwi chatki. Nie pamiętam już kiedy ostatnim razem byłam tak zmęczona, ale świadomość że mogę znowu używać alchemii była tak wspaniała, że nie miałam prawa narzekać. Gdyby tylko Edward tu był...
-Ed..
Wyszeptałam sama do siebie i nagle zrobiło mi się jakoś przykro. Poczułam na sobie wzrok siostry, która patrzyła na mnie jakby nie wiedziała o kim mówię.
-Co z nim? Myślisz że też wrócił?
-Jak to co? Pewnie żyje w tamtym świecie.
Na dźwięk jej słów opuściłam wzrok na ziemie. Poczułam się podle, jeżeli Edward tam został to by znaczyło, że jest tam teraz całkiem sam.. Nagle poczułam się winna że jestem po tej stronie.. Przecież Ed tak bardzo tęsknił za bratem, tak bardzo chciał do niego wrócić..
-Nie załapał się trudno..
Spojrzałam na Aki i nie mogłam uwierzyć że te słowa padły z jej ust. Poczułam jakby coś we mnie pękło i zrywając się z kanapy, wbiłam w nią swój wściekły wzrok.
-Jak możesz tak mówić? Czy to nie ty przypadkiem codziennie powtarzałaś mu, że na pewno znajdzie się sposób żeby zobaczył się z bratem? Czy to nie ty gadałaś że nasza trójka  na pewno się stamtąd wyrwie? A teraz rzucasz tekstem że się nie załapał?
-Przestań!  Ed na pewno sobie poradzi! Jeżeli my się wydostałyśmy to znaczy że on też się stamtąd wyrwie! O ile już się nie wydostał i nie pałęta się gdzieś tak jak my..
Widziałam że moje słowa ją zabolały, ale sama była sobie winna. Jednak w jednym miała racje, nie mogę na nią naskakiwać do póki nie upewnię się że Ed tam nie został. A co jeżeli gdzieś tu jest i tak jak mówi Aki błąka się jak my bez celu. Tylko skoro on też wrócił to dlaczego go z nami nie ma? Wiem jedno, muszę znaleźć jego brata i wszystko mu opowiedzieć.. Powiem mu że Edward żyje i że ciągle o nim myśli, że chce wrócić i wszystko mu opowiedzieć.. że znowu będą rodziną,.
-Idziemy.
-CO?! Gdzie?!
Ruszyłam w kierunku drzwi. Nie zważając na zmęczenie i senność wiedziałam co muszę zrobić, a odwlekanie go to marnowanie czasu. Kiedy byłam już przy drzwiach, odwróciłam się w stronę zdezorientowanej siostry.
-Musimy znaleźć Al'a
-Co? Po co? Po za tym jestem padnięta chyba oszalałaś jak myślisz że teraz gdziekolwiek pójdę..
-Świetnie. Więc życzę szczęścia i napraw sobie lampkę dni będą coraz krótsze, przyda ci się.
Uśmiechnęłam się do niej ironicznie i machając wyszłam z chatki. Świeże powietrze leśne powietrze zalało moje zakurzone zatoki. Wiem że Aki nie zostanie tam sama, za bardzo boi się samotności, co nie znaczy że będę czekać godzinami aż siedzenie na dupie jej się odwidzi. Szłam przed siebie, aż do momentu kiedy usłyszałam ciężko dyszącą Aki. Stała za mną z rekami opartymi o kolana, ciężko dysząc zamknęła oczy. Wiedziałam że tak będzie.
-Co nie zostajesz? Nie udało ci się naprawić lampki?
Aki spojrzała na mnie gniewnie i prostując się ruszyła przede mnie dumnie unosząc głowę.
-Ide z tobą tylko dlatego, by usłyszeć co powiesz małemu.
-Małemu? Jesteście w tym samym wieku..
Uśmiechnęłam się unosząc brew. Siostra ogłupiała. Zaśmiałam się na co Aki odpowiedziała znudzonym bardzo poważnym tonem chcąc ukryć zawstydzenie.
-Tak, wiem o tym.
Poszłyśmy wzdłuż rzeki. Tam gdzie rzeka tam i ludzie. Jak znajdziemy jakieś cywilizowane formy życia dowiemy się gdzie jesteśmy, wtedy łatwiej będzię nam znaleźć miejsce w którym jest Alphonse.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz