Przed oczami jeszcze raz przeleciał mi ten koszmar.
Usłyszałam tylko wystrzał i poczułam pchniecie, teraz leżałam na ziemie.
-Co się z tobą dzieje! Ocknij się!
Spojrzałam na Ed'a który leżał koło mnie ze wściekłym
wzrokiem. Mężczyzna śmiał się i zaczoł strzelać, Ed 'zbudował ścianę a ja nie
mogłam się ruszać.
-Ocknij się do cholery!
Był wściekły a ja nie wiem dlaczego nie mogłam się skupić.
Obrazy z dwóch snów latały mi przed oczami, twarz Edwarda i Winry, śmiech Aki,
walka z Al'em i treści przeczytanych dokumentów. Ed schował mnie pod jakieś
gruzy i pobiegł w kierunku napastnika ja
leżałam i nie mogłam nic zrobić. Pośród wszystkich tych obrazów zobaczyłam
śmiejącą się twarz czarnowłosej dziewczyny i uświadomiłam sobie że ten sen to
czysta fikcja. Zauważyłam Ed'a poleciał kilka metrów od mężczyzny który śmiał
się jak szaleniec, wstałam i pobiegłam w jego stronę. Używając alchemii z kupy
gruzów utworzyłam sobie dwie maczety i rzuciłam się na psychopatę. Odsunął się
na kilka kroków od Ed'a nie przestając się śmiać.
-Nie macie ze mną szans dzieciaki! Do zobaczenia w piekle!
Razem z Ed'em odskoczyliśmy pod wpływem silnej eksplozji,
znowu byliśmy po drugiej stronie uliczki.
-Używa kamienia...
-Co? Myślałam że on nie istnieje..
-Istnieje, ale to są jego marne kopie..
-No nie wiem czy są takie marne..
Patrząc po siłę eksplozji i ruiny wokoło nas nie nazwałabym
tego 'marną kopią'. Jeżeli to co posiadał ten facet było 'marną kopią' to nie
chciałam znać mocy prawdziwego kamienia. Nie zauważyłam kiedy ten facet znowu
we mnie wycelował, Ed rzucił się w moją stronę żeby zepchnąć mnie z linii strzału.
Udało mu się mnie odepchnąć ale ta dziwna kula drasnęła go w rękę, krew
trysnęła a Ed runą na ziemie. Zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć wstał i znowu
pobiegł w stronę śmiejącego się typa.. Postanowiłam to wykorzystać złożyłam
ręce przyłożyłam je do kawałka ściany dawnego budynku.
-Ed uważaj.
Edward schylił się a moja kamienna łapa przewróciła
psychola. Kiedy ten padł pod wpływem kamiennego uderzenia Ed podbiegł do niego
i usiłował skończyć to całe przedstawienie. Nagle zza rogu wybiegli Al, Aki i
Winry.
-Edward!!
Winry zaczęła wrzeszczeć i wołać Ed'a, rozproszony krzykiem
dziewczyny nie zauważył że psychol wycelował w jego stronę. Nie mogłam na to
patrzeć..
-ED UWAŻAJ!!
Ed patrzył teraz w moją stronę odwrócił się i spostrzegł że
wariat celuje w jego stronę zdążył się odwrócić kiedy ten nacisną spust.
Płonąca kula trafiła Edwarda w bok, upadł w stertę kamieni Winry wrzeszczała a
ja biegłam w stronę wariata celując wszystkim co mam pod ręką.
-Co tak stoicie !!
Aki i Al spojrzeli na mnie przerażonym wzrokiem.. Udało mi
się wskoczyć między Ed'a a Mężczyznę. Śmiał się jeszcze głośniej, jego śmiech
miał w sobie coś co mnie przerażało. Patrzyłam na cierpiącego Edwarda, był
podrapany a w boku sączyła się krew. Jego mechaniczna ręka byłą w kawałkach,
był blady i ciężko oddychał..
-Winry zabierz stąd Ed'a, zajmij się nim i pod żadnym
pozorem nie wracajcie do hotelu.
Winry i Al podbiegli do niego, Al chwycił nieprzytomnego
Ed'a i razem z Winry zaczęli uciekać.
-A co z tobą?! Nigdzie bez ciebie nie idę!
Aki tonęła we łzach. Wiem że się bała przecież jeszcze nigdy
z nikim nie walczyła. Patrzyła na mnie zrozpaczoną miną ale nie mogłam pozwolić
by coś jej się stało. Usłyszałam przerażający śmiech wariata i wiedziałam że
nie będzie czekał aż pożegnam się z siostrą...
-Nie martw się wrócę, a teraz biegnij!
Nic więcej nie powiedziała pobiegła rozhisteryzowana w
stronę pozostałej trójki. Ja odwróciłam się gwałtownie i spostrzegłam że to nie
jest zwykły facet. Zamiast dłoni miał dwa pistolety, były jakby wtopione w jego
ciało nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Miał podartą koszule pod
żebrami też miał coś w rodzaju małej armaty. Teraz rozumiem dlaczego tak trudno
było nam go pokonać, to pewnie zasługa kamienia. Zacisnęłam pięści spojrzałam
mu w oczy, nie przestawał się śmiać.
-No dobra kończmy to..
Wykonałam ten sam ruch rękami co wtedy podczas walki z
Al'em. Ręce zalśniły mi niebieską poświatą mimo strasznego bólu z całej siły
uderzyłam nimi o ziemie. Całe podłoże zaczęło drżeć pozostałości po dwóch
budynkach przysypywały nas z kamieni które wcześniej spadły formowały się
kolce. Wariat umilkł patrzył na mnie dziwnym wzrokiem ale nie wyczułam w nim
żadnego strachu bardziej zdumienie. Sama do końca nie wiedziałam co się dzieję,
ręce zaczęły mi krwawić czułam jakby poparzenia albo pęknięcia, ale wiedziałam
że to działa nie mogłam przestać. Czułam jak słabnę, kiedy kurz podniósł się
nie było nic widać to mogła być moja szansa. Oderwałam dłonie od ziemi i
wskoczyłam w chmarę kurzu, łatwo było mi znaleźć przeciwnika. Usłyszałam drobny
krok i jak kot wyskoczyłam z chmury kurzu i rzuciłam się na faceta. Moja
szybkość nie pozwoliła mu zrobić najmniejszego ruchu, kopałam go i okładałam
pięściami. Gdy tylko wariat potknął się o jakiś kamień złożyłam ręce i
uderzyłam nimi o ziemie, wielka ściana spadła na niego a spod niej wylało się
morze krwi.. Pistolet z kręgiem leżał teraz kilka metrów od ręki mężczyzny..
Upadłam na kolana, byłam wykończona a do tego zabiłam człowieka. Ręce paliły
mnie byłam podrapana i posiniaczona od spadających kamieni. Całe moje ciało
zrobiło się drętwe i odmawiało posłuszeństwa. Patrzyłam na kałużę krwi i
tłumaczyłam sobie że tak się musiało stać, gdyby nie ja to on by mnie zabił.
Poczułam jak łza ścieka mi po policzku.. Usłyszałam syreny policyjne, z wielkim
wysiłkiem wstałam i odeszłam doszłam do innego budynku, oparłam się o niego
plecami wzięłam kilka głębokich oddechów zauważyłam Mustanga i Rize
wysiadających z jednego z samochodów. Mustang spojrzał na mnie przeszywającym
bezbarwnym wzrokiem. Chciałam już odejść ale poczułam silny ucisk i chodź moje
obrażenia nie były znowu takie duże padłam na ziemie...
Ocknęłam się w łóżku szpitalnym byłam obolała. Ręce miałam
zabandażowane tak samo jak głowę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, nikogo ze
mną nie było poczułam się dziwnie. Nagle przypomniałam sobie o Edwardzie,
wstałam z łóżka ale zaraz wylądowałam na kolanach. Zacisnęłam zęby i ponownie
stanęłam na nogach, opierałam się ręką o ścianę bo tylko w ten sposób mogłam
iść. Usłyszałam głos Mustanga i już wiedziałam gdzie mam iść. Oparłam się o
futrynę drzwi wszyscy stali tyłem, dopiero teraz zauważyłam że robiło się już
ciemno. Mustang mówił wszystkim co zobaczył na miejscu a raczej czego nie
zobaczył, rozmawiali też o mnie.
-Nie ładnie tak gadać o nieobecnym..
Wszyscy zwrócili wzrok w moją stronę. Ed siedział na łóżku
oparty o poduszkę, Mustang z Rizą stali tyłem do mnie, Al siedział na łóżku
obok razem z Aki. Nie zabrakło też Winry patrzyła na mnie oskarżającym
wzrokiem, tak jakbym była winna, szczerze mówiąc czułam się winna. Spojrzałam
na prawy bok Edwarda, taa czułam się winna. Stała nad nim i patrzyła na mnie
oczami mordercy.
-Nieźle
Nie odpowiedziałam Mustangowi na tą uwagę. Edward nawet na
mnie nie spojrzał, za to dostałam masę nieprzyjemnych spojrzeń ze strony
blondyny. Mustang mijając mnie spojrzał na mnie, uśmiechną się i pokiwał głową.
Odczekałam kilka sekund, nikt się nie odzywał odwróciłam się i wyszłam.
Doczłapałam się jakoś do swojego łóżka szpitalnego i myślałam o wczorajszej
walce i o tym że zabiłam człowieka. Do tego to moja wina że to wszystko się
zaczęło, że Edward został ranny, że rozwaliłam część miasta. Nikt nie pozwalał
i o tym zapomnieć, pielęgniarka co chwila zerkała na mnie zaczęło mnie to
irytować spojrzałam na nią szybko odwróciła wzrok i wyszła. Postanowiłam się
zdrzemnąć strasznie bolała mnie głowa, byłam ciekawa co powiedział im Mustang
na pewno o morzu krwi i człowieku który leżał pod warstwą gruzu..
Obudziłam się i było już zupełnie ciemno, zobaczyłam koło
siebie Aki.
-Winry i Al poszli do sklepu więc..
-Wykorzystałaś sytuacje i przyszłaś, jakbyś przyszła do mnie
wcześniej Winry przestała by cię lubić i znowu musiałabyś ze mną spędzać czas
..
-Ja..
-Nie Aki. Rozumiem i uwierz mi nie potrzebuje łaski, idź
stąd..
Nie patrzyła na mnie wlepiła wzrok w podłogę, zrobiło mi się
smutno ale nie dałam tego po sobie poznać. Aki wybiegła z sali, prze chwile
chciałam ją zatrzymać ale nie chciałam żeby przeze mnie traktowali ją tak samo
jak mnie. Wole żeby mnie nienawidziła niż cierpiała razem ze mną ...
-Powinna pani coś zjeść.
Pierwszy raz od dwóch dni ktoś się do mnie odezwał, no tak
dali mi inną pielęgniarkę. Była starsza od poprzedniej, spojrzałam na nią ona
nie odwróciła wzroku. Może nie jestem aż taka zła?
-Nie mam ochoty. Po za tym już dobrze się czuję, w końcu
stąd wyjdę.
-Tak mam dla ciebie list od generała.
Podała mi kopertę, uśmiechnęła się i wyszła. Wyjęłam list i
przeczytałam, teraz zamieszkamy u jakieś Hughes. Po kilku godzinach zeszłam na
dół i czekałam na resztę wszyscy zeszli razem. Winry naprawiła rękę Ed'a, Aki
jak zwykle gadała z Al'em, na mój widok przestało im byc tak wesoło. Aki
patrzyła na mnie ze smutkiem, nie potrafiłam patrzeć jej w oczy. Podjechał po
nas wóz wojskowy, wsiedliśmy do środka i pojechaliśmy w stronę domu Hughes.
Dotarliśmy Ed zapukał do drzwi, otworzyła kobieta w krótkich włosach obok niej
stała dziewczynka sięgała jej do pasa.
-Edward, wreszcie przyjechaliście kolacja jest na stole a
pokoje już gotowe. Ile was jest? Pięcioro mam tylko dwa pokoje do dyspozycji...
-Prześpię się tutaj.
Wtrąciłam się w słowo, wiem to niegrzeczne ale nie chciałam
żeby doszło do konfrontacji.
-W porządku. No już chodźcie chodźcie jedzenie stygnie.
Usiedliśmy do stołu przy kolacji panowała niezręczna cisza,
kobieta postanowiła trochę rozluźnić atmosferę i zaczęła rozmowę.
-Więc Edwarda już znam a wy jak się nazywacie?
Uśmiechnęła się do nas i patrzyła na Ed'a który wszystkich
jej przedstawił.
-Alphonse już pani zna to mój brat, a to jest Aki, Winry też
ją chyba pani zna.
Kobieta uśmiechnęła się do Aki i Al'a potem posłała ciepły
uśmiech Winry. Edward spojrzał na mnie i zaraz odwrócił wzrok na panią Hughes.
-A to jest Fibi starsza siostra Aki.
Lekko się uśmiechną ale nie był to szczery uśmiech.. Za to
kobieta posłała mi najmilszy uśmiech jaki do tej pory widziałam. Mała
dziewczynka popatrzyła na mnie i z uśmiechem się przedstawiła.
-A ja jestem Elicia.
Uśmiechnęłam się do niej ciepło, w końcu nie była niczemu
winna i nic nie wiedziała. Byłam ciekawa gdzie jest jej tata, ale nie chciałam
się pytać nie chciałam zwracać na siebie uwagi. Po kolacji wszyscy poszli spać,
Aki spała w jednym pokoju z Winry a Al z Ed'em. Ja natomiast zostałam na dole
na kanapie. Nie mogłam spać, zasnęłam około czwartej a rano obudził mnie śmiech
Elicii. Wszyscy razem zjedliśmy śniadanie, po śniadaniu do drzwi zapukał major
Armstrong. Przyjechał tylko po to żeby odwieść nas do innego hotelu,
podziękowaliśmy za gościnność i wsiedliśmy do wozu Armstronga. Dotarliśmy do
hotelu major odprowadził nas na górę, porozmawiał z Ed'em i Al'em. Kiedy
wychodził było już ciemno, zostaliśmy sami. Aki, Al i Winry siedzieli na
kanapie, Ed stał przy balkonie a ja siedziałam na fotelu przytulona do swoich
nóg popijałam ciepłą herbatę. Patrzyłam w kubek, nawet nie musiałam podnosić
wzroku żeby wiedzieć że blondyna zabija mnie spojrzeniem..
-Nie wytrzymam! Nie mogę już na ciebie patrzeć!
Wychyliłam się zza kubka i spojrzałam na wściekła Winry
która teraz stała obok mnie. Gdy chciałam postawić kubek na stoliku ona wytrąciła
mi go z ręki, upadł na podłogę a herbata wylała się tworząc wielką plamę na
dywanie. Wstałam byłam zła ale musiałam trzymać nerwy na wodzy, teraz prawie
stykałyśmy się z blondynką czołami.
-O co ci chodzi?
-O co mi chodzi?! Przez ciebie Ed prawie umarł!
-Winry uspokój się..
-Nie Ed nie będę spojona! Ona zabiła tamtego człowieka i
prze nią ty też tak mogłeś skończyć!
Nie wytrzymałam ...
-Więc o to ci chodzi?! Tak zabiłam go! Już pasuje ci! Gdybym
go nie zabiła on zabiłby mnie! Ale tobie było by to na rękę bo nienawidzisz
mnie od samego początku znajomości.. Nie wiem co ci zrobiłam ale pieprz się!
Mam gdzieś ciebie i twoje humorki! Gdybyś była na moim miejscu na pewno
zrobiłabyś to samo więc się zamknij! I wiesz w opowiadaniach Ed'a przypominałaś
mi mnie ale ty nie jesteś taka jak ja! Ty nigdy nie będziesz mną...
Po tych słowach wyszłam stamtąd i trzasnęłam drzwiami.
Miałam dość patrzenia na jej wiecznie zimne oczy. Siedziałam na hotelowych
schodach patrząc w niebo, muszę dowiedzieć się co to za dziewczyna stała wtedy
na dachu i skąd ten psychol miał kamień filozoficzny. Kiedy już się uspokoiłam
weszłam na górę, w salonie nie było nikogo oprócz Ed'a który stał na balkonie.
Nie wiem co mnie podkusiło ale weszłam na balkon oparłam się jak on o barierkę
i spojrzałam w niebo. Lekko położyłam swoją lewą dłoń na jego prawej ręce,
spojrzał na moją dłoń a potem na mnie.
-Musisz mi powiedzieć wszystko o kamieniu filozoficznym i
homunkulusach..
-Dobrze.
-Pomogę ci odzyskać ciało.
Nic mi nie odpowiedział trzymał moją dłoń i tylko na mnie
spojrzał jego oczy nie były ani smutne ani złe wręcz przeciwnie były ciepłe ale
nie palące, było przyjemnie ciepłe...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz