środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 9. Ty nigdy nie będziesz mną


Przed oczami jeszcze raz przeleciał mi ten koszmar. Usłyszałam tylko wystrzał i poczułam pchniecie, teraz leżałam na ziemie.
-Co się z tobą dzieje! Ocknij się!
Spojrzałam na Ed'a który leżał koło mnie ze wściekłym wzrokiem. Mężczyzna śmiał się i zaczoł strzelać, Ed 'zbudował ścianę a ja nie mogłam się ruszać.
-Ocknij się do cholery!
Był wściekły a ja nie wiem dlaczego nie mogłam się skupić. Obrazy z dwóch snów latały mi przed oczami, twarz Edwarda i Winry, śmiech Aki, walka z Al'em i treści przeczytanych dokumentów. Ed schował mnie pod jakieś gruzy i pobiegł w kierunku napastnika  ja leżałam i nie mogłam nic zrobić. Pośród wszystkich tych obrazów zobaczyłam śmiejącą się twarz czarnowłosej dziewczyny i uświadomiłam sobie że ten sen to czysta fikcja. Zauważyłam Ed'a poleciał kilka metrów od mężczyzny który śmiał się jak szaleniec, wstałam i pobiegłam w jego stronę. Używając alchemii z kupy gruzów utworzyłam sobie dwie maczety i rzuciłam się na psychopatę. Odsunął się na kilka kroków od Ed'a nie przestając się śmiać.
-Nie macie ze mną szans dzieciaki! Do zobaczenia w piekle!
Razem z Ed'em odskoczyliśmy pod wpływem silnej eksplozji, znowu byliśmy po drugiej stronie uliczki.
-Używa kamienia...
-Co? Myślałam że on nie istnieje..
-Istnieje, ale to są jego marne kopie..
-No nie wiem czy są takie marne..
Patrząc po siłę eksplozji i ruiny wokoło nas nie nazwałabym tego 'marną kopią'. Jeżeli to co posiadał ten facet było 'marną kopią' to nie chciałam znać mocy prawdziwego kamienia. Nie zauważyłam kiedy ten facet znowu we mnie wycelował, Ed rzucił się w moją stronę żeby zepchnąć mnie z linii strzału. Udało mu się mnie odepchnąć ale ta dziwna kula drasnęła go w rękę, krew trysnęła a Ed runą na ziemie. Zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć wstał i znowu pobiegł w stronę śmiejącego się typa.. Postanowiłam to wykorzystać złożyłam ręce przyłożyłam je do kawałka ściany dawnego budynku.
-Ed uważaj.
Edward schylił się a moja kamienna łapa przewróciła psychola. Kiedy ten padł pod wpływem kamiennego uderzenia Ed podbiegł do niego i usiłował skończyć to całe przedstawienie. Nagle zza rogu wybiegli Al, Aki i Winry.
-Edward!!
Winry zaczęła wrzeszczeć i wołać Ed'a, rozproszony krzykiem dziewczyny nie zauważył że psychol wycelował w jego stronę. Nie mogłam na to patrzeć..
-ED UWAŻAJ!!
Ed patrzył teraz w moją stronę odwrócił się i spostrzegł że wariat celuje w jego stronę zdążył się odwrócić kiedy ten nacisną spust. Płonąca kula trafiła Edwarda w bok, upadł w stertę kamieni Winry wrzeszczała a ja biegłam w stronę wariata celując wszystkim co mam pod ręką.
-Co tak stoicie !!
Aki i Al spojrzeli na mnie przerażonym wzrokiem.. Udało mi się wskoczyć między Ed'a a Mężczyznę. Śmiał się jeszcze głośniej, jego śmiech miał w sobie coś co mnie przerażało. Patrzyłam na cierpiącego Edwarda, był podrapany a w boku sączyła się krew. Jego mechaniczna ręka byłą w kawałkach, był blady i ciężko oddychał..
-Winry zabierz stąd Ed'a, zajmij się nim i pod żadnym pozorem nie wracajcie do hotelu.
Winry i Al podbiegli do niego, Al chwycił nieprzytomnego Ed'a i razem z Winry zaczęli uciekać.
-A co z tobą?! Nigdzie bez ciebie nie idę!
Aki tonęła we łzach. Wiem że się bała przecież jeszcze nigdy z nikim nie walczyła. Patrzyła na mnie zrozpaczoną miną ale nie mogłam pozwolić by coś jej się stało. Usłyszałam przerażający śmiech wariata i wiedziałam że nie będzie czekał aż pożegnam się z siostrą...
-Nie martw się wrócę, a teraz biegnij!
Nic więcej nie powiedziała pobiegła rozhisteryzowana w stronę pozostałej trójki. Ja odwróciłam się gwałtownie i spostrzegłam że to nie jest zwykły facet. Zamiast dłoni miał dwa pistolety, były jakby wtopione w jego ciało nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Miał podartą koszule pod żebrami też miał coś w rodzaju małej armaty. Teraz rozumiem dlaczego tak trudno było nam go pokonać, to pewnie zasługa kamienia. Zacisnęłam pięści spojrzałam mu w oczy, nie przestawał się śmiać.
-No dobra kończmy to..
Wykonałam ten sam ruch rękami co wtedy podczas walki z Al'em. Ręce zalśniły mi niebieską poświatą mimo strasznego bólu z całej siły uderzyłam nimi o ziemie. Całe podłoże zaczęło drżeć pozostałości po dwóch budynkach przysypywały nas z kamieni które wcześniej spadły formowały się kolce. Wariat umilkł patrzył na mnie dziwnym wzrokiem ale nie wyczułam w nim żadnego strachu bardziej zdumienie. Sama do końca nie wiedziałam co się dzieję, ręce zaczęły mi krwawić czułam jakby poparzenia albo pęknięcia, ale wiedziałam że to działa nie mogłam przestać. Czułam jak słabnę, kiedy kurz podniósł się nie było nic widać to mogła być moja szansa. Oderwałam dłonie od ziemi i wskoczyłam w chmarę kurzu, łatwo było mi znaleźć przeciwnika. Usłyszałam drobny krok i jak kot wyskoczyłam z chmury kurzu i rzuciłam się na faceta. Moja szybkość nie pozwoliła mu zrobić najmniejszego ruchu, kopałam go i okładałam pięściami. Gdy tylko wariat potknął się o jakiś kamień złożyłam ręce i uderzyłam nimi o ziemie, wielka ściana spadła na niego a spod niej wylało się morze krwi.. Pistolet z kręgiem leżał teraz kilka metrów od ręki mężczyzny.. Upadłam na kolana, byłam wykończona a do tego zabiłam człowieka. Ręce paliły mnie byłam podrapana i posiniaczona od spadających kamieni. Całe moje ciało zrobiło się drętwe i odmawiało posłuszeństwa. Patrzyłam na kałużę krwi i tłumaczyłam sobie że tak się musiało stać, gdyby nie ja to on by mnie zabił. Poczułam jak łza ścieka mi po policzku.. Usłyszałam syreny policyjne, z wielkim wysiłkiem wstałam i odeszłam doszłam do innego budynku, oparłam się o niego plecami wzięłam kilka głębokich oddechów zauważyłam Mustanga i Rize wysiadających z jednego z samochodów. Mustang spojrzał na mnie przeszywającym bezbarwnym wzrokiem. Chciałam już odejść ale poczułam silny ucisk i chodź moje obrażenia nie były znowu takie duże padłam na ziemie...
Ocknęłam się w łóżku szpitalnym byłam obolała. Ręce miałam zabandażowane tak samo jak głowę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, nikogo ze mną nie było poczułam się dziwnie. Nagle przypomniałam sobie o Edwardzie, wstałam z łóżka ale zaraz wylądowałam na kolanach. Zacisnęłam zęby i ponownie stanęłam na nogach, opierałam się ręką o ścianę bo tylko w ten sposób mogłam iść. Usłyszałam głos Mustanga i już wiedziałam gdzie mam iść. Oparłam się o futrynę drzwi wszyscy stali tyłem, dopiero teraz zauważyłam że robiło się już ciemno. Mustang mówił wszystkim co zobaczył na miejscu a raczej czego nie zobaczył, rozmawiali też o mnie.
-Nie ładnie tak gadać o nieobecnym..
Wszyscy zwrócili wzrok w moją stronę. Ed siedział na łóżku oparty o poduszkę, Mustang z Rizą stali tyłem do mnie, Al siedział na łóżku obok razem z Aki. Nie zabrakło też Winry patrzyła na mnie oskarżającym wzrokiem, tak jakbym była winna, szczerze mówiąc czułam się winna. Spojrzałam na prawy bok Edwarda, taa czułam się winna. Stała nad nim i patrzyła na mnie oczami mordercy.
-Nieźle
Nie odpowiedziałam Mustangowi na tą uwagę. Edward nawet na mnie nie spojrzał, za to dostałam masę nieprzyjemnych spojrzeń ze strony blondyny. Mustang mijając mnie spojrzał na mnie, uśmiechną się i pokiwał głową. Odczekałam kilka sekund, nikt się nie odzywał odwróciłam się i wyszłam. Doczłapałam się jakoś do swojego łóżka szpitalnego i myślałam o wczorajszej walce i o tym że zabiłam człowieka. Do tego to moja wina że to wszystko się zaczęło, że Edward został ranny, że rozwaliłam część miasta. Nikt nie pozwalał i o tym zapomnieć, pielęgniarka co chwila zerkała na mnie zaczęło mnie to irytować spojrzałam na nią szybko odwróciła wzrok i wyszła. Postanowiłam się zdrzemnąć strasznie bolała mnie głowa, byłam ciekawa co powiedział im Mustang na pewno o morzu krwi i człowieku który leżał pod warstwą gruzu..
Obudziłam się i było już zupełnie ciemno, zobaczyłam koło siebie Aki.
-Winry i Al poszli do sklepu więc..
-Wykorzystałaś sytuacje i przyszłaś, jakbyś przyszła do mnie wcześniej Winry przestała by cię lubić i znowu musiałabyś ze mną spędzać czas ..
-Ja..
-Nie Aki. Rozumiem i uwierz mi nie potrzebuje łaski, idź stąd..
Nie patrzyła na mnie wlepiła wzrok w podłogę, zrobiło mi się smutno ale nie dałam tego po sobie poznać. Aki wybiegła z sali, prze chwile chciałam ją zatrzymać ale nie chciałam żeby przeze mnie traktowali ją tak samo jak mnie. Wole żeby mnie nienawidziła niż cierpiała razem ze mną ...
-Powinna pani coś zjeść.
Pierwszy raz od dwóch dni ktoś się do mnie odezwał, no tak dali mi inną pielęgniarkę. Była starsza od poprzedniej, spojrzałam na nią ona nie odwróciła wzroku. Może nie jestem aż taka zła?
-Nie mam ochoty. Po za tym już dobrze się czuję, w końcu stąd wyjdę.
-Tak mam dla ciebie list od generała.
Podała mi kopertę, uśmiechnęła się i wyszła. Wyjęłam list i przeczytałam, teraz zamieszkamy u jakieś Hughes. Po kilku godzinach zeszłam na dół i czekałam na resztę wszyscy zeszli razem. Winry naprawiła rękę Ed'a, Aki jak zwykle gadała z Al'em, na mój widok przestało im byc tak wesoło. Aki patrzyła na mnie ze smutkiem, nie potrafiłam patrzeć jej w oczy. Podjechał po nas wóz wojskowy, wsiedliśmy do środka i pojechaliśmy w stronę domu Hughes. Dotarliśmy Ed zapukał do drzwi, otworzyła kobieta w krótkich włosach obok niej stała dziewczynka sięgała jej do pasa.
-Edward, wreszcie przyjechaliście kolacja jest na stole a pokoje już gotowe. Ile was jest? Pięcioro mam tylko dwa pokoje do dyspozycji...
-Prześpię się tutaj.
Wtrąciłam się w słowo, wiem to niegrzeczne ale nie chciałam żeby doszło do konfrontacji.
-W porządku. No już chodźcie chodźcie jedzenie stygnie.
Usiedliśmy do stołu przy kolacji panowała niezręczna cisza, kobieta postanowiła trochę rozluźnić atmosferę i zaczęła rozmowę.
-Więc Edwarda już znam a wy jak się nazywacie?
Uśmiechnęła się do nas i patrzyła na Ed'a który wszystkich jej przedstawił.
-Alphonse już pani zna to mój brat, a to jest Aki, Winry też ją chyba pani zna.
Kobieta uśmiechnęła się do Aki i Al'a potem posłała ciepły uśmiech Winry. Edward spojrzał na mnie i zaraz odwrócił wzrok na panią Hughes.
-A to jest Fibi starsza siostra Aki.
Lekko się uśmiechną ale nie był to szczery uśmiech.. Za to kobieta posłała mi najmilszy uśmiech jaki do tej pory widziałam. Mała dziewczynka popatrzyła na mnie i z uśmiechem się przedstawiła.
-A ja jestem Elicia.
Uśmiechnęłam się do niej ciepło, w końcu nie była niczemu winna i nic nie wiedziała. Byłam ciekawa gdzie jest jej tata, ale nie chciałam się pytać nie chciałam zwracać na siebie uwagi. Po kolacji wszyscy poszli spać, Aki spała w jednym pokoju z Winry a Al z Ed'em. Ja natomiast zostałam na dole na kanapie. Nie mogłam spać, zasnęłam około czwartej a rano obudził mnie śmiech Elicii. Wszyscy razem zjedliśmy śniadanie, po śniadaniu do drzwi zapukał major Armstrong. Przyjechał tylko po to żeby odwieść nas do innego hotelu, podziękowaliśmy za gościnność i wsiedliśmy do wozu Armstronga. Dotarliśmy do hotelu major odprowadził nas na górę, porozmawiał z Ed'em i Al'em. Kiedy wychodził było już ciemno, zostaliśmy sami. Aki, Al i Winry siedzieli na kanapie, Ed stał przy balkonie a ja siedziałam na fotelu przytulona do swoich nóg popijałam ciepłą herbatę. Patrzyłam w kubek, nawet nie musiałam podnosić wzroku żeby wiedzieć że blondyna zabija mnie spojrzeniem..
-Nie wytrzymam! Nie mogę już na ciebie patrzeć!
Wychyliłam się zza kubka i spojrzałam na wściekła Winry która teraz stała obok mnie. Gdy chciałam postawić kubek na stoliku ona wytrąciła mi go z ręki, upadł na podłogę a herbata wylała się tworząc wielką plamę na dywanie. Wstałam byłam zła ale musiałam trzymać nerwy na wodzy, teraz prawie stykałyśmy się z blondynką czołami.
-O co ci chodzi?
-O co mi chodzi?! Przez ciebie Ed prawie umarł!
-Winry uspokój się..
-Nie Ed nie będę spojona! Ona zabiła tamtego człowieka i prze nią ty też tak mogłeś skończyć!
Nie wytrzymałam ...
-Więc o to ci chodzi?! Tak zabiłam go! Już pasuje ci! Gdybym go nie zabiła on zabiłby mnie! Ale tobie było by to na rękę bo nienawidzisz mnie od samego początku znajomości.. Nie wiem co ci zrobiłam ale pieprz się! Mam gdzieś ciebie i twoje humorki! Gdybyś była na moim miejscu na pewno zrobiłabyś to samo więc się zamknij! I wiesz w opowiadaniach Ed'a przypominałaś mi mnie ale ty nie jesteś taka jak ja! Ty nigdy nie będziesz mną...
Po tych słowach wyszłam stamtąd i trzasnęłam drzwiami. Miałam dość patrzenia na jej wiecznie zimne oczy. Siedziałam na hotelowych schodach patrząc w niebo, muszę dowiedzieć się co to za dziewczyna stała wtedy na dachu i skąd ten psychol miał kamień filozoficzny. Kiedy już się uspokoiłam weszłam na górę, w salonie nie było nikogo oprócz Ed'a który stał na balkonie. Nie wiem co mnie podkusiło ale weszłam na balkon oparłam się jak on o barierkę i spojrzałam w niebo. Lekko położyłam swoją lewą dłoń na jego prawej ręce, spojrzał na moją dłoń a potem na mnie.
-Musisz mi powiedzieć wszystko o kamieniu filozoficznym i homunkulusach..
-Dobrze.
-Pomogę ci odzyskać ciało.
Nic mi nie odpowiedział trzymał moją dłoń i tylko na mnie spojrzał jego oczy nie były ani smutne ani złe wręcz przeciwnie były ciepłe ale nie palące, było przyjemnie ciepłe...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz