środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 15. Wyjazd


-Jesteśmy!
Al krzyknął tak głośno, po to żeby Ed i Izumi przestali rozmawiać o rzeczach, o których nie powinnam wiedzieć.. Wszyscy siedzieli prze stole i zajadali się pieczoną karkówką czy czymś innym, nie znam się na mięsie.. Aki podbiegła do stołu wąchała i śliniła się pytając czy może się poczęstować, oczy błyszczały jej się jak tysiące gwiazd strasznie reaguję na jedzenie.. Al tak jak Aki dosiadł się do stołu, ja oparłam się o ścianę przy drzwiach..
-Nie zjesz?
-Nie jestem głodna.
Aki spojrzała na mnie i w myślach powiedziała mi coś w stylu "Nie wiesz co tracisz".. Może i nie wiem, ale nie będę jadła dopóki nie przejdzie mi złość.. Al mówił że Izumi jest dla nich jak druga matka i ją szanują, ale ja nie muszę jej szanować, nie jestem jej nic winna, nie czuje do niej jakiegoś szczególnego respektu.. Za oknem prószył śnieg, było go coraz więcej myślałam o moim odejściu, w taką pogodę nie było to raczej możliwe zginęłabym pod warstwą śniegu.. Może zamiast szybkości i wytrzymałości powinnam potrenować kopanie zawsze się jakoś przyda.. Głupia zamiast myśleć o tym gdzie się podzieje myślę o kopaniu.. Z tej złości nawet myślenie mi nie wychodzi.. Izumi zjadła i odeszła od stołu, przeszywała mnie spojrzeniem spojrzałam na nią obojętnymi oczami, odwróciła wzrok i włożyła talerz do zlewu..
-Chodź pokaże ci gdzie będziesz spała..
Nie odpowiedziałam nic poszłam za nią, ale ruszyłam się dopiero wtedy jak weszła na schody. Szła przodem, potem szłyśmy dość długim korytarzem, znowu zaczęłam myśleć o odejściu. Nagle Curtis odwróciła się klasnęła w ręce i ze ściany wyleciał ogromny kamienny wąż.. W ostatniej chwili podskoczyłam, odbiłam się rękami od 'łba' robiąc salto i pobiegłam po reszcie nieruchomego już kamiennego gada. Nie wiem dlaczego ale nie chciałam jej zrobić krzywdy, przypomniałam sobie co powiedział Al przy treningach "Atakuj szybko, uderzaj mocno. Pamiętaj że masz szybko atakować a jeszcze szybciej przemieszczać się i unikać ciosów. Kiedy to opanujesz i uznasz że masz odpowiedni moment użyj alchemii.". Zastosowałam się do jego słów. Biegłam w stronę Izumi odbiłam się mocno od 'ogona' robiąc kolejne salto i spadając celowałam nogą w jej głowę. Tak jak przypuszczałam zrobiła unik, kiedy tylko wylądowałam na ziemi kucnęłam i chciałam ją podciąć, odskoczyła. Odbiłam się nogami od ziemi i pięścią uderzyłam ją w brzuch, kaszlnęła krwią. Uznałam to za odpowiedni moment, złożyłam ręce i uderzyłam nimi o ziemie z taką siłą żeby podłoga popękała, nie chciałam niczego tworzyć bo wiedziałam że uniknęłaby każdej stworzonej przeze mnie 'kreatury'.. Tak jak przypuszczałam kobita poślizgnęła się i upadła, podbiegłam do niej chciałam zrobić to co na początku, ze skoku kopnąć ją w brzuch czy nogi gdziekolwiek byle nie mogła się ruszać. Niestety nie wyszło tak jak chciałam złapała mnie za nogę i odrzuciła, uderzyłam plecami o ścianę, nie mogłam oddychać. Znowu klasnęła w ręce i tym razem posłała w moją stronę trzy większe węże.. Nie miałam innego wyboru, stworzyłam potężny mur o który węże rozbiły się jak porcelana.. Wyskoczyłam zza zrujnowanej ściany i zaatakowałam ją ponownie, tym razem musiałam szybko coś wymyślić, wiedziałam że z nią ten sam numer jak poprzednio nie przejdzie i jak mi się poszczęści znowu wyląduje na ścianie.. Obkładałam ją pięściami, kilka razy oberwałam i to tak porządnie, ale i ona jak tylko ją uderzyłam pluła krwią.. To nie zasługa moich ciosów tylko brak części wnętrzności reagowały na silniejszy nacisk i wysiłek. Już chciałam użyć alchemii, ale ona złapała mnie w kamienną pięść, stała dumna i uśmiechała się z pewnością siebie.. Usłyszałam jak ktoś wbiegał na górę, o nie! Tak łatwo się nie dam! Zdołałam złożyć ręce i pięść rozpadła się na drobne kawałki. Ręce znowu błyszczały na niebiesko, tym razem były trochę ciemniejsze. Wściekłam się złożyłam je jeszcze raz i po tym jak się zetknęły coś jakby ładunek elektryczny albo piorun poleciał w bok , coś w stylu jakiejś błyskawicy czy czegoś. Rozłożyłam szybko ręce i dotknęłam szczątków po 'wężach'. W stronę Izumi poleciały dwie wielkie dłonie jednej udało jej się uniknąć, drugiej tak samo ale to był jej błąd pobiegłam szybko i odbiłam się całą swoją siłą od stery gruzów i pięścią która była otoczona przez niebieską poświatę uderzyłam ją w mostek. Kobieta plunęła ogromną ilością krwi, podejrzewam że ta większa część była wywołana moim ciosem a reszta wywołana brakiem wnętrzności. Już myślałam że po walce, ręce przestały być niebieskie a ja dyszałam jakbym przebiegła ze sto kilometrów bez przerw.. Myliłam się, kobieta wstała, chwiejnym krokiem podeszła kilka kroków w moją stronę i obie w tym samym czasie uderzyłyśmy rękami o ziemie tworząc tej samej wielkości kamienne pięści.. Szykowałam się do kolejnego ataku, gdy nagle obje kamienne dłonie rozpadły się zanim zdążyły się dotknąć, między gruzami stał Ed, był wściekły..
-CO WY DO CHOLERY WYRABIACIE! CHCECIE ZBURZYĆ DOM!
-Nie wtrącaj się Ed!
Krzyknęłam do niego i już szykowałam się do kolejnego ataku, przeszkodził mi w tym jednak Ed. Złapał mnie za ręce nie dając mi szans na stworzenie czegokolwiek.. Przy Izumi stał już ten olbrzym, na środku korytarza między mną a tą babą stał teraz Al i Aki.. Nie wiedzieli co się dzieję, odepchnęłam od siebie Ed'a z taką siła że upadł i jękną z bólu.. Zauważyłam że moje ręce znowu mają tą dziwną niebieską poświatę..
-Jesteś taka sama jak ona..
Spojrzałam na kobietę, o czym ona znowu pieprzy.. Do kogo ja mogę być podobna, jaka jestem? Co ona może o mnie wiedzieć i czemu nagle przestała być agresywna i dlaczego kierowała się w moją stronę? Wyszła zza faceta, ale on cały czas za nią kroczył. Myśli że się go przestraszę?
-Jesteś jak swoja matka..
-Pieprzysz! Skąd możesz wiedzieć jaka ona była?!
-Znałam ją.. Znałam ją i twojego ojca.. Znałam całą waszą rodzinę..
Aki wlepiła w nią oczy pełne łez, ale ja nie dałam się nabrać na jej gadaninę.. Jak nic spękała a teraz pieprzy głupoty żeby zamydlić mi oczy..
-Znała pani naszą matkę?
Aki podeszła do kobiety i ze łzami w oczach czekała na jej odpowiedz, była pełna nadziei. Kobieta pokiwała tylko głową, wtedy łzy pociekły Aki po policzkach, uśmiechnęła się do niej i zaczęła wypytywać ją o różne rzeczy.. Ed i Al zajęli się podłogą i ścianami zanim cały dom legnie w gruzach. Izumi spojrzała w moją stronę , niezadowolonymi oczami, jak zawsze były zimne i nieprzyjemne. Jej twarz była bez wyrazu, włosy w nieładzie, ubranie miała zakrwawione jak i usta, nadal ciekła z nich krew.. Ed i Al ukończyli naprawę pomieszczenia, po czym zbliżyli się do Izumi. Stałam naprzeciw nich i nie wierzyłam własnym oczom, wszyscy zaczęli opiekować się nią i sprawdzać rany. Poczułam się jakbym nie istniała.. Może to i lepiej, teraz przynajmniej wiem na czym stoję.. W pociągu nie zauważyli mojej nieobecności, a teraz udowodnili że nie obchodzi ich co ze mną się dzieję.. Odwróciłam się i kierowałam się w stronę schodów, zbiegłam po nich słysząc za sobą głos Ed'a i Aki.
-Fibi zaczekaj!
-Zostaw mnie! Nie zbliżaj się do mnie, ty i cała reszta!
Wyrwałam się z uścisku Ed'a i pchnęłam go na ścianę, o którą uderzył plecami. Nie obchodziło mnie czy zrobiłam mu krzywdę teraz czy wtedy kiedy oberwał na górze.. Miałam go dość, najpierw upewnia mnie w fakcie że jestem dla niego kimś więcej, a później zapomina o moim istnieniu nie pytając się nawet czy wszystko jest w porządku. Byłam wściekła, wyszłam trzaskając drzwiami nie miałam najmniejszego zamiaru wracać do tego domu. Chciałam odejść jak najdalej! Wszystko mnie bolało i piekło, niektóre ciosy Izumi mnie trafiały nie powiem że były lekkie, raczej wręcz przeciwnie.. Odczuwałam taką wściekłość, skręciłam w jakąś uliczkę oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać. Zjechałam po niej w dół i usiadłam na śniegu. Nie mam bladego pojęcia dlaczego zaczęłam płakać.. Może to ze wściekłości? A może raczej ze smutku? Sama nie byłam pewna, przestałam być pewna czegokolwiek.. Znowu czułam nienawiść, złość, smutek, a zarazem byłam zadowolona z tego że nikt nie będzie po mnie płakał jak zniknę. Nikt nie będzie żałował że mnie nie zatrzymał.. Znowu zaczęłam myśleć o Edzie.. Zaledwie wczoraj poczułam się jakbym wygrała w życiu całe szczęście, a dziś czuję się jakbym została perfidnie oszukana, poczułam się jak śmieć, jak zużyta niepotrzebna stara zabawka... Nigdy więcej nie dam się oszukać, nie będę płakać z powodu żadnej osoby. Nigdy więcej nie dam sobą pomiatać i nigdy więcej nie zbliżę się do kogokolwiek. Nie będę mówiła o moich uczuciach, od dziś się ich wyprę. Od dziś stanę się maszyną, będę mówiła to co uważam, będę robiła to co będę chciała i nie będę słuchała kogokolwiek. Teraz już wiem że ludziom nie można ufać, każdy człowiek jest zakłamany, każdy jest oszustem i kłamcą..
Błądziłam gdzieś myślami po krainie wspomnień, szukałam miejsca gdzie o wszystkim zapomnę, byłam przemarznięta i mokra od śniegu, tylko on mi pozostał.. Ulice tego miasteczka były puste, wszędzie było ciemno. W niektórych domach paliły się światła, byłam ciekawa która to godzina.. Postanowiłam nie wracać do domu.. chciałam znaleźć jakiś motel.. Po kilku godzinach szukania znalazłam. Wynajęłam pokój na jedną noc, weszłam do pomieszczenia wskazanego przez jakiegoś chłopaka. Pokój był mały, łóżko, stolik radio i mała lodóweczka z jedzeniem.. Zamknęłam drzwi na zamek i rzuciłam się na łóżko. W recepcji podałam fałszywe nazwisko w razie jak ktoś by mnie szukał w co wątpię.. Pogrążyłam się w myślach, znowu odbiegłam od rzeczywistości.. Nie mogłam przestać myśleć o tym fałszywym, podłym, kłamliwym dupku.. Złe wspomnienia o nim muszę wziąć razem ze sobą, muszę pójść w miejsce gdzie nie będzie mógł mnie znaleźć.. Tylko gdzie? Mam nadzieje że po moim odejściu nagle zrozumie że mnie już nie ma, że został sam. Mam nadzieje że poczuję ten sam ból który teraz czuję ja.. Mogę tylko prosić o to żeby cierpiał tak jak ja cierpiałam, patrząc na niego wtedy przy schodach.. Mam tylko nadzieję że nic mu się nie stanie, że nic nie stanie się Aki ani Al'owi.. O czym ja myślę.. Wszyscy mnie zostawili, opuścili mnie wtedy kiedy najbardziej ich potrzebowałam .. Teraz już wiem że ja nie umiem dłużej tak żyć w tej niepewności, pośród tylu kłamstw i ukrywania przede mną ważnych informacji.. Nie potrafiłabym już im zaufać.. Szkoda że ta miłość okazała się być tylko moim marnym wyobrażeniem, szkoda że nie przeżyje i nie zobaczę tego co mogłoby być przede mną.. Nie wiem dlaczego byłam tak naiwna, nie wiem dlaczego wierzyłam w każde jego słowo.. Byłam głupia, jak ja mogłam w ogóle pomyśleć o tym że mam szanse 'wygrać' z kimś kogo on zna od dzieciństwa.. Z osobą o którą w dzieciństwie dwóch braci kłóciło się, kto się z nią ożeni... Winry widziała już wtedy na peronie że stanie się coś co nas poróżni.. Nie wiem skąd i nie wiem czy ona maczała w tym palce, wiem za to że wygrała.. Niech sobie weźmie tego parszywego kundla, niech go sobie weźmie i niech oboje dadzą mi spokój.. Niech sobie wyjdzie za niego za mąż, niech urodzi mu pięćdziesiątkę dzieci i niech zamieszkają w spokojnym Resemboll. Ona będzie naprawiała protezy a on niech buduję sobie domy za pomocą alchemii. Niech pasą sobie kozy i niech umrą szczęśliwi..  Mam ich gdzieś.. Nigdy więcej nie dam zniszczyć swoich uczuć, nie dam się okłamywać.. Już nigdy nie pozwolę by ktoś traktował mnie jakbym była nikim! Kilak godzin rozmyślałam o tym wszystkim, o słowach Izumi, o matce i ojcu, o tym pieprzonym dupku i jego blond dziuni. Przykryłam się kołdrą i próbowałam zasnąć.. Po kilku minutach rozmyślania o rodzicach zasnęłam. Byłam tylko ciekawa dlaczego nie mogę ich sobie przypomnieć ..
Obudziłam się rano z potwornym bólem pleców.. Łóżko nie było zbyt wygodne ale lepsze to niż spanie na zamarzniętej ziemi. Zjadłam coś co było w małej lodówce i poszłam do recepcji oddać klucz do drzwi.. Wczoraj przemyślałam sobie wszystko jeszcze raz i doszłam do wniosku że nie mogę zachować się jak tchórz, jeżeli chce odejść muszę tam wrócić i powiedzieć to chociaż Aki. Wiem że się nie przejmie, a nawet jeśli to podjęłam już decyzje wyjadę stąd jak najszybciej, wrócę do Centrali, pójdę do Mustanga i wypytam go o wszystkie dane dotyczące moich rodziców. Nie wspomnę ani słowem o homunkulusach, to nie moja sprawa nie jestem wojskowym kundlem, to że powierzono mi to zadanie nie czyni ze mnie żołnierza więc nie mam obowiązku składania raportów.. Teraz jednak muszę się skupić na moim pierwszym zadaniu, a mianowicie oświadczeniu tym łgarzom o mojej decyzji i o tym że przez dłuższy czas się raczej nie spotkamy, o ile w ogóle kiedyś się spotkam.. Będą udawać przejętych, a jak tylko odejdę wyprawią huczną imprezę z okazji mojego odejścia.. Aki jak zwykle wpadnie w histerie, ale nie obchodzi mnie już ona, tak jak wczoraj postanowiłam wyzbędę się uczuć i przyjmę to obojętnie. Nie mam zamiaru nikogo przepraszać czy przytulać, nie będę nikogo pocieszać i na pewno nie będę płakać. Dochodziłam już do domu Izumi Curtis, poczułam lekki strach, ale nie poddałam się i dumnym krokiem szłam przed siebie. Z domu jak na zawołanie wyszła Aki, była w dobrym humorze, mój strach miną zastąpiła go złość..
-Fibi!
Aki podbiegła do mnie i chciała się przytulić, zatrzymałam ją wyciągając przed siebie rękę. Miałam bezbarwną minę i zimne oczy, nie chciałam by cokolwiek wyczuła czy przewidział. Uśmiech na twarzy siostry zastąpił smutek i zaciekawieni.
-Martwiliśmy się o ciebie gdzie była?
-Przestań pieprzyć Aki! Nie chce już dłużej słuchać tych bzdur!
Siostra jeszcze bardziej posmutniała a łzy napłynęły jej do oczu.. Byłam twarda, a jej łzy nie robiły już na mnie wrażenia..
-Wyjeżdżam, nie zobaczymy się już więcej, przynajmniej przez pewien czas.. Nie szukajcie mnie i dajcie mi święty spokój. Mam was dość, całej trójki.. Jesteście już dla mnie obojętni. Chce żebyście żyli tak jakbyśmy się nie znali, to się tyczy zwłaszcza ciebie Aki. Chce żebyś żyła własnym życiem i nie martwiła się o mnie. Muszę dowiedzieć się czegoś o sobie i załatwić kilka spraw. Chcę żebyś teraz zrobiła to co miałaś zrobić wychodząc z tego domu i chce żebyś milczała przynajmniej do czasu odjazdu mojego pociągu. Jasne?
Aki tonęła we łzach, zrobiło mi się jej żal ale musiałam być twarda i postawić na swoim, nie mogłam na sam koniec okazać jakichkolwiek uczuć. Chciałam żeby pomyślała że wszyscy są dla mnie niczym, są dla mnie obojętni i nie przejmę się wcale ich śmiercią.
-JASNE!?
-Tak..
Pokiwała nerwowo głową kilka razy, spojrzałam przed siebie i odeszłam. Nie odwróciłam się ale wiem że patrzyła jak odchodzę, jak jedyna siostra odchodzi od niej z myślą że jest śmieciem. Czułam się podle i nie wytrzymałam, łza pociekła mi po policzku ale nie mogłam jej wytrzeć ponieważ zauważyłaby i szybko domyśliłaby się że jednak zależy mi na nic. Zaraz zaczęliby mnie szukać i znając życie znaleźliby mnie.. Tak więc szłam przed siebie dopiero na peronie otarłam pojedynczą łzę. Wsiadłam do pociągu, który po chwili odjechał, byłam pewna że Aki zdążyła już wszystkim powiedzieć, co jak co ale ona nigdy nie utrzyma wszystkiego w tajemnicy.. Bałam się tylko że Ed albo Aki przybiegną i zdążą za pomocą alchemii czy czegokolwiek zatrzymać pociąg, ale tak się nie stało. Po dwudziestu czterech godzinach wysiadłam z pociągu, byłam już w centrali. Miasto było duże więc mogłam ukryć się w każdym miejscu, jednak nie zamierzałam zostawać tu długo. Chcę tylko zdobyć akta rodziców, dowiedzieć się co to za błękitna poświata na moich rękach podczas walki i wyjeżdżam stąd byle gdzie.. W miejsce gdzie nikt nie będzie mnie okłamywał, gdzie będę mogło trochę odpocząć i poukładać myśli, a potem zacznę szukać wszystkiego innego. Może odnajdę siebie, albo skopie tyłek jakiemuś homunkulusowi, nie wiem. Przecież teraz będę miała wiele czasu do namysłu..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz