-Uciekaj!
Kiedy Ed runął na ziemie zrobiło mi się zimno. Ciało
którejeszcze przed chwilą wyglądało na martwe, wstało jakby nigdy nic i
bezczelniespojrzało mi w oczy. Niewidzialna energia przebiła Ed’owi kostkę, a
chłopakzawisł w powietrzu zaciskając zęby.
-Hahahaha!
Patrzyłam na szczere rozbawienie tych pokrak nie mogąc
niczrobić. Spojrzałam na Edwarda, który nad czymś intensywnie rozmyślał. Każdy
mójkrok wprowadzał to coś w interakcje.. Zbierałam swoje myśli w całość
iczekałam, aż coś zacznie się dziać. Kiedy Ed jęknął po raz
pierwszyprzestraszyłam się, ale dzięki temu zebrałam się w sobie i zajęłam
szybciejmyśleć..
-Po co to wszystko?
-No patrz Odium nasza wiewióreczka odważyła się do
nasodezwać.
-Rzeczywiście Ninewio, kto by się spodziewał takiego
zwrotuakcji?
-No nie wiem.. My?! Hahahahaah!
Od zimnych ścian odbijał się ten sam, przerażający
icholernie drażniący śmiech co poprzednio. Kobieta którą miałam za
Margaretnazywała się Ninewia, chociaż ta informacja nie dawała mi nic a nic do
myślenia,chciałam to jakoś wykorzystać. Podczas kiedy te szkarady się śmiały,
wymieniłamz Ed’em porozumiewawcze spojrzenia. Jego bystre, złote oczy sprawiały
wrażeniezdecydowanych i popychały mnie do kontynuowania.
-Więc Ninewio.. po co to wszystko?
-Wiesz skarbie..
Zanim się obejrzałam kobieta stała za mną, ściskając
swojązimną acz delikatną reką moje gardło.
-.. Nie bawią nas półśrodki.
-Półśrodki?
-Dokładnie tak! Zabawa w ciuciubabkę już dawno
mnieznudziła..
Ninewia z każdą sekunda swojej opowieści brzmiała
corazbardziej maniakalnie, a jej dłoń coraz mocniej zaciskała się na mojej
szyi.Nagle mnie olśniło, podczas kiedy ta jędza prowadziła swój monolog, ja
skupiłamswój wzrok na materii wokół nogi Ed’a. Bluebeam które znowu wypływało z
mojegoorganizmu, pożerając coraz więcej energii z otoczenia, pozwoliło mi ocenićnajsłabszy
punkt. Szybko zrezygnowałam z używania „niebiańskiego błękitu”,zaraz po tym jak
Odium zaczęłam mi się baczniej przyglądać. Po przebadaniusytuacji, mogę jasno
stwierdzić że energii słabnie im dalej znajduje sięużytkownik.. Próbowałam coś
szybko wymyślić, żeby dać Edwardowi szanse nawyswobodzenie się z ich śliskich
łapsk..
-Tak więc kochana wiewióreczko złapanie ciebie było
proste.To co dzieje się w mieście ma przygotować mieszkańców na coś o wiele
gorszego.Zdajesz sobie sprawę z tego, że właśnie w tej chwili giną twoi bliscy?
Sargonnie należy do osób cierpliwych, a tym bardziej delikatnych.
-Sargon?
-Och, jakie to przykre że nie znasz imion swoich
katówFibicu..
Nagle przez głowę przeleciała mi Izumi i Al.,
którychzostawiłam na pastwę tego giganta.. Wierzyłam w ich siłę, jednak Izumi
jestciężko chora, a Al. to wciąż dzieciak.. Mimo swojej siły ten chłopak nie
jestgotowy psychicznie, by zgłębić tą ciemniejszą stronę alchemii. Nie
mogłampozwolić sobie na taką stratę czasu, wciąż nie doszło do zaćmienia, a
nazewnątrz grupa moich przyjaciół właśnie walczy ze śmierci a! Skupiłam się
naręce, którą kobieta zaciskała na mojej szyi, po czym wykonałam szybki
ruchgłową. Zgrabnie wyślizgnęłam się z jej zimnego uścisku, po czym wykonując
unikprzed, jak sadze, zabójczym ciosem musnęłam rekami ziemie. Kamienna
posadzka naktórej wszyscy staliśmy, ułożyła się na kształt kolców,
osłaniających mojeręce. Szybkim ruchem zamachnęłam się dwa razy, po czym wbiłam
Ninewii kolce wmostek i gardło.
Skupiając siłę nadłoniach, przyciągnęłam krwawiące ciało czerwonookiej do
siebie, po czymodepchnęłam ją od siebie z niesamowitą szybkością. Kamienne
kolce uwolniły mojeręce, wbijając się wraz z ciałem Ninewii w równoległą
ścianę.
-Ed!
Zanim zdążyłam się obejrzeć Elric stał już na własnychnogach,
wystrzelając w stronę odium kamienny blok. Rzuciłam się w ich stronę.Mocno
wybiłam się od ziemi i korzystając z metalowej bransoletki od Eric’a,stworzyłam
coś na kształt sztyletu, który od razu zanurzył się w ciele mojegodrugiego
kata. Edward dokończył dzieła i zatrzasnął
dziewczynę w kamiennej skorupie.
-Co tu się do diabła dzieje?!
-Nic dobrego..
Złapałam Edwarda za nadgarstek i rzuciłam się do biegu.Kątem
oka widziałam jak Ed walczy z bólem związanym z ranną kostką. Wiedziałamże
cierpi, jednak to, to nic w porównaniu z tym, co mogło się zaraz wydarzyć.
-Szybciej, to coś zaraz wróci do normalności!
-Chodź przebije ci nogi! Zobaczymy jak szybko
będzieszbiegła!
Zanim zdążyłam dobiec do dziury w ścianie, jaką chwilę
temuwywarzyłam, poczułam lęk.
-A kuku..
Zza pękniętej ściany wyłonił się Eric, wiszący do
górynogami. Zanim zdążyłam klasnąć w dłonie, leciałam już razem z Ed’em z
powrotemw stronę środka sali.. Oboje łupnęliśmy o ziemie, po czym poturlaliśmy
siębezwładnie w stronę ściany. Podniosłam głowę, by spojrzeć na Ed’a, jednak
zanimcokolwiek zrobiłam znowu leciałam, tym razem w górę. Czułam ucisk w
okolicyżeber i ciężko było mi oddychać. Straciłam oriętacje ponieważ, nie
spostrzegłamkiedy znowu leżałam na ziemie.
-Fb-Aghh!
Znowu to jęknięcie.. Otworzyłam szeroko oczy, przed
którymiwidniała twarz Erica.
-Co tam myszko? Nie ładnie tak oszukiwać swojego misia..
-Spie..-przaj,,
Eric pokręcił tylko głową, po czym ujął moje włosy iszarpnął
mnie za głowę.
-Jeżeli dalej będziesz się tak do nie odzywać to zostanęwdowcem…
A nie zaraz i tak nim będę.
Chłopak roześmiał się szczerze po czym cisnął mnie
zniewiarygodnie wielką siłą ku środkowi Sali, pod same nogi Ninewii.
-Wybacz odium, trochę się denerwuje kiedy ktoś próbuję
jązabić.
Rzuciła do mnie kobieta po czym, kopnęła prosto w brzuch.
Zmoich ust trysnęła krew, nie byłam pewna czy wszystkie ograny są wciąż
naswoich miejscach. Podniosłam swój nieprzytomny wzrokiem w stronę Elric’a,
którypatrzył na mnie z determinacją, a jednocześnie smutkiem. Poczułam się
żałośnie,znowu zostaje pokonana na oczach tego dupka.. Kiedy próbowałam wstać,
znowupoczułam ucisk w okolicach żeber, po czym przeturlałam się kilka metrów
dalej..
-Nie stawiaj oporów wiewióreczko, wszystko będzie prostsze.
-Co z obietnicą Ninewio?
Spojrzałam na kobietę, która zmierzyła Edwarda zimnym
iobojętnym spojrzeniem.
-Nie jest mi już potrzebny.. Jest twój.
Mimo że nie zostałam teraz uderzona, znowu poczułam
ucisk,tym razem spowodowany był on obawą i strachem. Kiedy Eric zadał Edowi
pierwszycios, wyswobodził go z uścisku Odium. Tak jak przypuszczałam ten dupek
zamiastuciekać, podjął walkę z Eric’iem .. Przyglądając się całej sytuacji
zbezsilnością, poczułam się jak bezbronna owieczka przed rzeźnikiem.
-Ile zostało czasu Odium?
Powędrowałam wzrokiem w stronę kolorowookiej
psychopatki.Dziewczyna gwizdnęła, a po chwili pomieszczenie zaszło kurzem.
Zaczęłamkaszleć, nie mogłam złapać oddechu, kurz z opiłkami wpadał mi do nosa.
Kiedykurz opadł na ziemie moim oczom ukazała się ta bestia.. Ogromny facet
cisnąłdwójką moich przyjaciół o ścianę, a Ninewia spętała ich
niewidzialnymipnączami, po czym zaczęła ich dusić. Zanim zdążyłam zauważyć, Ed
który rzuciłsię w stronę mojego kata, także został przybity do kamiennej
ściany. Patrzyłamjak trójka moich znajomych ocieka krwią..
-Ty nędzny, mały, bezsilny śmieciu! Chyba nie zdajesz
sobiesprawy na kogo podniosłeś rękę!
Ni stad ni zowąd, mechaniczne kończyny Ed’a ropadły się
naczęści.
-Co teraz zrobić bez swoich zabaweczek?
-Ninewio! Nie tak się umawialiśmy!
Moje oczy po woli zachodziły mgłą, czułam jak moje ciało
słabnie.Duża utrata krwi, miała coraz większy wpływ na reakcje mojego
organizmu. Mimowszystko spojrzałam na kamienną twarz czerwonookiej kobiety.
Wyglądała jaknieskazitelna, idealna i perfekcyjnie wykonana porcelanowa lalka.
W jej oczachzabłysła nienawiść i żądza.. Żądza, której tak bardzo oczekiwała..
-Czyżbyś się za bardzo nie spoufalił Ericu?
-Wybacz Pani ja..
Chłopak odbił się od ziemi niczym piłka, a wbił się w
ścianęjak najprawdziwsza kula armatnia.
-Chyba zapomniałeś komu zawdzięczasz przeżycie swojejnędznej
i nic nie znaczącej egzystencji? Zapomniałeś kto podarował ci drugąszanse!
Zapomniałeś kto przywrócił ci życie i kto może ci jej w każdej chwiliodebrać!
ZAPOMNIAŁEŚ KIM JESTEM!
Chłopak latał po pomieszczeniu niczym ćma ogłupiona
światłemlatarni. Potężny i władczy głos Ninewii roznosił się po sali niczym
huk.
-Czyżbyś zapomniał o tym wszystkim Ericu?
-N-Nie.. Pani..
-Więc zamknij mordę i obserwuj, jak powinno eliminować
sięszczury pokroju państwowego alchemika.
Po wypowiedzeniu tych słów, Ninewia wyrwała Ed’owi
resztęmechanizmu z klatki piersiowej i cisnęła nim o ziemie. Odium śmiała się w
niebogłosy i wymachiwała nogami, turlając się po ziemi. Edward próbował bronić,
sięjednak nie łatwo było unikać ciosów tej poczwary. Nie mogłam dłużej się
temuprzyglądać. Ociekające szkarłatem twarze moich przyjaciół nie pozwoliły
misiedzieć bezczynnie. Poderwałam się od ziemi i chwiejąc się stanęłam na
nogach.
-PRZESTAŃ!
Zanim ostateczny cio skierowany w stronę Ed’a zdążył
przebićjego klatkę piersiową, Ninewia się zatrzymała. Odwróciła się w moją
stronę, poczym z uśmiechem na ustach podeszła w moją stronę. Jej zimna, blada
rękapowędrowała w stronę mojej żuchwy.
-Coś się stało kruszynko?
-Przecież to o mnie ci chodzi.
-Wiesz co? Powiem ci przed śmiercią pewną ciekawa rzecz.
Wiesz już na czym polega przepowiedniaprawda? Musisz wiedzieć inaczej by cię tu
nie było..
Kobieta roześmiała się szczerze i z zadowolenia spojrzała mi w oczy..
-W noc kiedy słońce, księżyc i ziemia, na której żyć
namprzyszło, w linii stanął jednej, rzecz Boska miejsce mieć może. Błękit
niebazmienić będzie mógł się w siłę, którą diabeł posiąść chce od pokoleń. Udać
sięczary owe mogą, jedynie wtedy, kiedy dusza błękitna słaba wszakże będzie.
Czaspokoju, czas święty, zagrożony śmiercią będzie, a ludzie zamiast kochać
zabijaćbędą brata, w chwili powstania czerni błękitu...
Spojrzałam na kobietę, któraszeroko się uśmiechała i
wyglądała na bardzo zadowoloną.
-Tylko tyle udało ci się odczytaćprawda?
Nagle cos ścisnęło mnie w żołądku.Zapomniałam że nie udało
nam się rozszyfrować reszty tekstu, bo fotografia byłabardzo niewyraźna. W
odpowiedzi na moje zmieszanie, Ninewi uśmiechnęła sięjeszcze szerzej i zbliżyła
swoje kontrastujące, szkarłatne usta do mojego ucha.
-Pozwól że dokończę ci tą, jakżepiękną przepowiednie..
Czekałam jak na wyrok, który kobietawymierzała mi w ciągu
kilku sekund.
-Skryć błękit przed ciemnością, strażnicy wnetpowinni.
Diabeł z czeluści piekieł wydobyć go usilnie chcieć będzie. Siłą,podstępem,
każdą senną marą, dusza błękitna w śmiertelnym niebezpieczeństwiestanie.
Niebiosa zamknął swe bramy, a duszę czyste wstępu do raju mieć niebędą.
Błękitna dusza, którą sztuczki diabła złamią, czystych dusze w niewolipiekła
bram, strażnikami pozostaną. Świat szkarłatem się zaleje, nienawiścią
iniedostatkiem, gdyż błękitna dusza, zamknięta będzie pod diabła zamkiem.
Ninewia oderwała usta od mojegoucha i spojrzała mi głęboko w
oczy. Jej wzrok był paraliżujący, a tęczówkiwydawały się być jeszcze bardziej
czerwone.
-Niedługo zginiesz, kochanawiewióreczko.
-Ninewio..
Za plecami kobiety pojawiła sięCurse, na której twarzy nie
malowały się żadne emocje. Obydwie wyglądałyprzerażająco, czerwień ich tęczówek
nadawał, mocny kontrast do ich białychkarnacji.
-Słucham?
-Już czas..
-Ile dokładnie zostało dowydobycia?
-Około czterech minut, do początkucałkowitego zaćmienia.
-Rozumiem..
Ninewia puściła moją twarz, lekkopchając mnie do tyłu. Nie
byłam w stanie utrzymać się na nogach, z impetemupadłam na twardą ziemie. Obraz
przed moimi oczami stawał się coraz bardziejniewyraźny, a oddech coraz to
płytszy. Jedynym plusem tej sytuacji, było to żedałam Ed’owi czas do namysłu,
który jak zauważyłam dobrze wykorzystał. Kiedy tawiedźma cytowała słowa
wyroczni, Elric sczepił ze sobą kilka części i przypomocy Al’a, który odzyskał
przytomność, przymocował sobie do ręki. Noga naszczęście była tylko częściowo
zniszczona i zdolna była do użytku. Uśmiechnęłamsię na samą myśl, że chociaż
tak mogłam pomóc. Jednak nurtowało mnie zdrowieIzumi, która wciąż nie
odzyskiwała przytomności. Poczułam ostry ból w okolicachgłowy i nagle zaczęłam
lewitować.. Okazało się że wcale nie mamnadprzyrodzonych mocy.. To ten
pieprzony olbrzym złapał mnie za włosy itrzymając w górze, położył na samym
środku sali. W podłodze widać było dośćgłębokie bruzdy, coś na kształt
trójkątów i kół.. Leżałam na samym środku
jednego wielkiego kręgu transmutacji.. Więcto tak skończę? Dość
szlachetna śmierć, choć nie uśmiecha mi się to.. Dlaczegochciałam pokrzyżować
plany Eric’owi? Gdybym tylko robiła to co on chciał,poszła z nim na to
pieprzone zaćmienie, nic by się nikomu nie stało. Terazzapewne leżałabym w tym
miejscu, w doskonałym stanie, otoczona grupą psychowi,którzy pragną mej śmierci.
Wszyscy byliby teraz razem i wspólnie walczyli kuwolności.. A teraz? Ja leże na
wpółżywa, moi przyjaciele walcza o Zycie, żebyzaraz po ucieczce próbować
przeżyć, a cała reszta stoi pod znakiem zapytania.Może gdybym skupiła się ten
jeden, jedyny raz.. Ostatni raz.. Byłabym w staniecoś zmienić. Jednak myślę że
skończyło by się to zupełnie inaczej.. Ed, któryjako tako naprawił się i jest w
stanie walczyć, rzuciłby się by uratowaćbezsilną i umierająca niewiastę którą
jestem. Al., poszedł by za nim, a Izuminie pozwoliłaby im zginąć więc rzuciła
by się do gardeł oprawców.. Lepiejbędzie, kiedy cała ta szopka się zacznie,
podczas zamieszania, ta trójka będziemogła uciec i dołączyć do Mustanga, o ile
jeszcze żyje. Nagle usłyszałam tensam bardzo delikatny ton głosu, który kalał
moje uszy niczym żyletki
-Chyba czas żeby twoja małabłękitna duszyczka z ciebie
wylazła..
-Dobrze że z ciebie nie musi nicwyłazić.
-To takie uroczę, kiedy wiesz żezginiesz robisz się bardzo
waleczna.
-Nie powiedziałabym żeby ostryjęzyk był walecznością.
-Pozwól że ci ulżę i sprawię żetwoja duszyczka znowu będzie
słaba niczym ludzie w Liorze.
Na samo wspomnienie o tamtymszarzeniu zrobiło mi się
niedobrze. Do mojej głowy napłynęły obrazy ludzipowbijanych w budynki i
fontanny sikające krwią.
-Mam nadzieje że pamiętasz Curse,to moja prawa ręka. Od
samego początku pomagała mi w osłabieniu ciebie. Mam wzanadrzu jeszcze kilka
homunkulusów, które niestety okazały się za słabe. Jakjej tam było? Astra? Tak
to ta wariatka.. Potem była Vengeance, która usiłowałazabić brata tego
słodkiego złośnika.. Wiedziałaś o tym? Podczas kiedy ty sięseparowałaś, ja już
ingerowałam w twoją przyszłość, to takie zabawne..
-Co masz na myśli?
Parzyłam na nią z obawą iciekawością \.. Bałam się tego co
mogę usłyszeć, ale nie mogłam się oprzeć.
-Wiesz że w cele małejniebieskowłosej dziewczynki z wioski
niedaleko Centrali, wcale nie byłodziewczynki? O ile nie straciłaś pamięci
powinnaś wiedzieć że moja ukochanasiostrzyczka, potrafi zmieniać kształty.
Pierwszy dzień, kiedy pokazałaś się zdziewczynką wiedziałam że mogę ją
wykorzystać. Krótka śmierć, bolesna alekrótka.
-Momoko…
-Właśnie tak jej było na imię!Niesamowite że zapamiętujesz
takie szczegóły.
Kobieta wyglądała na szczerzerozbawioną wspominając
wszystkie swoje podboje, nie mogłam uwierzyć w to cosłyszałam. Momoko.. Mała
Momoko, która miała marzenie..
-Odium doskonale łączy się zuczuciami osoby którą morduje.
Teraz rozumiesz dlaczego tamtej nocy Edwardziewyglądał jak zimny kawał lodu?
Odium nie mogła go zabić, ponieważ dobrze siękryje i zawsze otaczały go osoby,
które mogłyby sprawić wiele problemu.Rozumiesz szum wywołany przez „bestie z
Lioru”, w środku Centrali pokrzyżowałymi plany. Chłopak jest niesamowity,
miałaś szczęście że mogłaś walczyć u jegoboku.. Młodzieniec ma tylko jedną
słabość.. Przywiązanie. Nie mogę zrozumieć dlaczegowypowiadając twoje imię w
jego ciele jest tyle niepokoju. Strach o osoby któreoś dla nas znaczą jest
straszny. Przez co przegrywamy. Spójrz na niego, onprzegrał.
Ninewia teatralnym ruchem dłoniwskazała mi Edwarda, który
spętany, katowany był przez Eric’a..
-Wracając do mojego planu, któryprzebiegł w doskonałym
ładzie. Pamiętasz niewinną istotkę, lubiącą jeśćsłodycze? No wiesz zawsze
uśmiechniętą i radosną?
-A-Aki..
-Tak właśnie! To był kluczowymoment w moim planie, który
podobał mi się najbardziej. Prawie udało ci siępokrzyżować mi plany, ale ludzka
głupota nie zna granić. Jak wy to nazywacie?Siostrzana miłość? Jakie to było
wzruszające.. A potem ten niesamowity ikuszący przypływ energii.. Wyśmienite..
Nie mogłam w to uwierzyć, to cośzaplanowało śmierć mojej
siostry tylko po to żeby dostać moją moc..
-ALE! Kochana wiewióreczko to niekoniec! Wyobraź sobie, że
każdy szczegół przebiegał idealni, tak jak to sobiezaplanowałam. Twoje.. A może
powinnam powiedzieć, WASZE uniesienia i smutki, tobyło coś pięknego. Tyle
niepewności i bólu nakładało się warstwami na twojeserduszko, które z czasem
przestało wierzyć w siebie i we wszystko dookoła. Wmiłość, wolność, pokój. Nie
wyobrażasz sobie jakie to było wspaniałe uczucie.
Czułam się jak wykorzystana nicnie znacząca marionetka,
którą po zabawie wyrzuca się do kosza. Wszystko naglestało się takie proste,
moje życie było jednym wielkim scenariuszem w którymgrałam epizodyczną rólkę,
jako mała płochliwa wiewiórka.
-Ahh.. Tak doskonały plan, nawet wycieczkado Lioru była
idealnie odegrana. Zainteresowanie tego chłopca, po obciętejnodze tej głupiej
blondynki doskonale cię pogrążyło. Co do cięcia byłoperfekcyjne. No ale musimy
coś wyprostować. Nawet coś takiego nie powstrzymałoby mnie w zabiciu was, to
tylko część planu. Do zaćmienia było jeszcze trochęczasu, więc nie mogłam się
śpieszyć. No ale akcja była mistrzowska.
Ninewia opowiadała to wszystko,tak jakby wygrała jej
ulubiona drużyn.. Nie ważne były uczucia innych, ważnebyło tylko to że dawało
jej to wiele satysfakcji, a w dodatku dostanie wbonusie cos czego tak bardzo
pragnęła. Jej ton głosy i radosny wyraz twarzycoraz bardziej mnie przerażał..
-Wszystko wyszło idealnie, drobnyletni romans, potem znowu
wielkie rozczarowanie. A potem pojawił się Eric isytuacja wyglądała niczym
bajka! To było niesamowite, dawałaś z siebie wszystkożeby obronić osobę która
tak bezczelnie cię oszukała i sprzedała cię w mojeręce. Kropką nad i, jest
dzisiejszy dzień. Myślisz że nie wiedziałam jak towszystko się potoczy? To ja
tu jestem Bogiem i to ja rozdawałam karty od samegopoczątku. Znam cię lepiej
niż ktokolwiek na świecie, wiem o tobie wszystko ijestem w stanie ci wszystko
odebrać jednym ruchem palca.
Czułam jak moje ciało staje sięcoraz lżejsze a ja opadam z
sił.. Z moich oczu ciekły łzy, kątem oka zauważyłamjak niebieskie światło
zaczyna mnie otaczać. Opadałam z sił, a obraz gwałtowniesię pogorszył, jednak
ostatnią rzeczą jaką zauważyłam był paskudny widokprzepotwarzania się
diabelskiego trio, w jedna olbrzymią, trójgłową bestie..
-PORA ZACZYNAC PRZEDSTAWIENIE!!
Dźwięk przeszywający wszystko nawskroś.. ten sam potrójny i
cholernie przerażający głos, był ostatnią rzeczą,która łączyła mnie z tym
światem.
Leżałam w kałuży zimnej wody, wpozycji embrionalnej.
Przerażający chłód uświadomił mnie w fakcie że nie miałamna sobie żadnych
ubrań.. Bałam się. Bałam się śmierci.. Wokół mnie panowałaprzerażająca cisza i
głęboka czerń, której nie byłam w stanie ogarnąć.. Każdymój oddech wprawiał
gęste powietrze w drżenie.. Czuć było każdy ruch, oddech, anawet mrugnięcie.
Lata nauki, bólu i przykrości.. Szczęścia, miłości iprzyjaźni.. Wszystko się
skończyło. Pozostała tylko ciemność. Moja głowa byłapusta, żadnych wspomnień,
lęków, czy pozytywnych odczuć.. Tak jakbym jeszczenigdy nic nie przeżyła..
Pustka na zewnątrz i wewnątrz mnie.
-FIBIII!
Kto mnie woła? Głos wydawał sięznajomy, jednak
nierozpoznawalny. Delikatnie poderwałam się do siadu. Kroplewody ściekające z
moich włosów uderzały o wodę niczym kamienie. Każdy dźwiękbył wyostrzony, a
zarazem cichy. Nic nie było jak trzeba.. Wszystko wydawałosię dalekie i
odrębne, a zarazem bliskie i doskonale wyczuwalne.. Nic nietrzymało się kupy..
-Kto mnie woła?
Wyszeptałam do siebie, po czymwstałam na równe nogi. Woda
ściekała po moim ciele niczym krople deszczu poszycie, którą jeszcze niedawno
okalało słońce. Moje mokre włosy osiadły namoich plecach, zakrywając całe
plecy. Delikatnie ruszając głową, przemierzałamciemność w poszukiwaniu głosu.
Ciepłego głosu, który otulił mnie całą.
-Kim jest Fibi?
Spojrzałam na swoje rece, mimootaczającej mnie dookoła
ciemności, widziałam je. Czułam jak woda ścieka pomoim przemarzniętym nagim
ciele, jednak nie wiedziałam co robie, nie wiedziałamgdzie jestem i kim
jestem.. Fibi.. Czyżbym to ja była Fibi? Moja zimna jasnadłoń, powędrowała w
stronę karku, który zdawał się być gorący.
-FIIIIIBI!!
Gwałtownie podniosłam głowę,odrywając dłoń od karku. Ten sam
głos.. Męski głos, który zdawał się przesiąkaćdziwnym uczuciem.. Przerażeniem?
Czym było przerażenie. Bez namysły podbiegłamw stronę głosu, który mnie wołał.
Tak.. Wołał M N I E… Delikatnie stawiałamswoje zmarznięte stopy, tak żeby
narobić jak najmniej hałasu. Zanim jednakzdążyłam się rozpędzić, zatrzymałam
się i podniosłam rękę przed siebie. Cośmnie blokowało.. Delikatnie i bardzo
powoli, położyłam rękę na czymś zimnym..
-Szkoło?
Szybko wróciłam na swojepoprzednie miejsce, daleko od
szklanej ściany. Kucnęłam schowałam głowę. wkolana, splątując na łydkach
dłonie…
Bałam się, wszystko było obce.. Amoże to nie był strach?
Skąd miałam to wiedzieć, skoro nigdy nic nie czułam?
-Fibi..
Nie podniosłam głowy.. Głos był miobcy, ale ciepły i pełny
pokory i spokoju.
-Fibi kochanie spójrz na mnie.
-Nie wiem kim jest Fibi.
-Nie musisz się już bać. Pomogę cipokonać Ninewie.
-Ninewia..
Przez głowę przeleciały miszkarłatne oczy porcelanowej
lalki. Szybko podniosłam głowę, to było jakpiorun, który strzelił prosto w moją
głowę. Twarze ludzi, które wydawały siętakie znajome, tyle obrazów i wspomnień,
wszystko napływało do mojej głowy żebyzaraz niknąć.
Zaczęłam głęboko oddychać itrzymając się za głowę
potrząsałam ją, jakbym chciała to wszystko przywrócić.
-Pomogę ci Fibi, w końcu od czegosą matki?
Poczułam silne ukłucie w sercu, aoczy zaszły mi łzami.
-Ty żyjesz Fibi, istniejesz. Wieszo tym, nie pozwól żeby
ktoś ci to odebrał. Nie daj się zaszufladkować kochanie.
-Żyje? Ja.. Żyje.
Spojrzałam na swoje dłonie, którebyły przemarznięte i bardzo
delikatne. Po kolei do mojej głowy wracały myśli,które pchały do mojej pamięci
coraz to nowsze wspomnienia.
-Aki.. Al.. Izumi.. Mustang,Riza.. Blond.. Edward..
Wymieniałam po kolei ludzi, którzyjeszcze chwilę temu dla
mnie nie istnieli. Złe i dobre wspomnienia cały czasładowały mi się do głowy.
Wokół mnie zaczęło robić się coraz jaśniej, a widokkobiety, która stała przed
szklanym pudełkiem, którym siedziałam, sprawił że zoczu popłynęły mi łzy.
-Mama..
-Tak Fibicu..
Niewysoka kobieta, o długichsięgających ziemi, blond włosach
i niebieskich jak niebo oczach. Stała przedemną i uśmiechała się do mnie, ze
łzami w oczach.
-Przepraszam kochanie..
-Za co?
-Zostawiłam cię z takim ciężarem iodeszłam, nie zostawiając
za sobą żadnych wyjaśnień..
-To nic, dałam sobie radę.
-Widok ciebie całej i zdrowejsprawia, że moje serce bije
szybciej niż kiedykolwiek skarbie. Żałuje że niewidziałam jak rośniesz.. Ty i
Aki..
-Co z Aki?!
-Nic kochanie.. Jest tutaj,przyszła razem ze mną.
-Aki tu jest?
-Tak. Bardzo chciała cię zobaczyć.
-FIBICIU!
Zza pleców matki wyskoczyłaroześmiana i rozpromieniona Aki.
Wyglądała niesamowicie.. Była teraz wyższa odemnie i znowu urosły jej balony…
-Aki..
Z moich oczu znowu popłynęły łzy,cała nasza trójka wyglądała
bardzo podobnie. Jednakże ja byłam bardziej podobnado mamy..
-Posłuchaj mnie kochanie.
Spojrzałam na matkę, którawyglądała poważnie..
-Doskonale poradziłaś sobie zujarzmieniem bluebeam, ale to
nie wystarczy. Moc którą posiada tylko naszarodzina.. Którą posiadała moja
matka i babka, nie jest czymś zwyczajnym.
-Więc co to jest?
-Nikt tego nie wie, jednak to natwoje barki spadło
najcięższe z zadań, jakie wiąże się z tą mocą. Musisz jąochronić Fibi. Musisz
poradzić sobie sama, a to trudne zadanie.
-Co mam robić?
-Zanim cokolwiek ci powiem, musiszwyjść z tej klatki zacząć
wreszcie żyć kochanie.
-Żyć?
-Tak.. Opuść swoja strefękomfortu. Jeżeli tego nie zrobisz
nic z tego nie wyjdzie..
-A-ale..
-Życie to nie bajka i wiem że dałoci w kość..
-Jednak przeżycie go tylko iwyłącznie nie opuszczając swojej
strefy komfortu, jest gorsze od śmiercisiostrzyczko.
-Aki ma racje. Nie bój się, maszwokół siebie ludzi, którym
możesz ufać i zawsze przyjdą ci z pomocą Fibi.
-Tak! Nie zapomnij że my tezzawsze jesteśmy z tobą Fibicu!
Słuchałam jak słodki głos Aki, coi raz przeplata się z
delikatnym głosem mamy. Obie wyglądały na radosne, alewiedziały że decyzja
należy do mnie.
-Co mam robić?
-zostaw wszystkie smutki i winy zasobą, nie ,możemy zmienić
przeszłości..
-Ale możemy dbać o teraźniejszośći kreować sobie lepszą
przyszłość..
-Nie musisz winić się zacokolwiek, żyj tak żebyś zapomniała
o tym co było. Nie martw się drobnostkami.
-I ciesz się z małych rzeczyFiiiiiibciu!
-Rozbij to.. Rzuć to wszystko iżyj jak dawniej.
-Beztrosko kochanie.
Spojrzałam na ich radosne twarze iostatecznie zdecydowałam,
że powinnam im zaufać. Wzięłam głęboki oddech izacisnęłam pięść. Mocno się
zamachnęłam i uderzyłam nią, szklane pudełko któremnie ograniczało. Poczułam
ciepło.. Chwilę później mama i Aki rzuciły mi się naszyje. Mocno je przytuliłam
i znowu zaczęłam płakać. Wiedziałam że muszewracać, a to wszystko za chwilę się
skończy i już nigdy się nieprzytrafi..
-Nie płacz kochanie..
-My zawsze będziemy z tobą.
-Wiem, ale to trudne.
-Nie dekoncentruj się kochanie.Posłuchaj mnie uważnie.. Czas
zaćmienia się kończy, musisz wrócić i skopać tejszmacie tyłek!
-Mamo!
-Wybacz Aki..
-Teraz wiesz po kim masz geny.
Spojrzałam na siostrę zwyrozumiałością, ona natomiast
uśmiechnęła się szeroko i pchnęła moje ramie.
-Wracając do tematu. Musisz sięteraz skupić, całą swoją
energie musisz skupić na rzeczach dla ciebie ważnych.
-Rozumiem.
-Zrób to szybko. Jeżeli uda cisię, a wiem że uda się na
pewno, idź do Izumi i powiedz jej o szkoleniu. Będzieudawał że nic nie wie,
wtedy powiedz jej „ Cekin daun prasantata.”
-Że co?
-Nie martw się zapamiętasz. Ateraz idź!
Przytuliłam matkę tak mocno, jaktylko mogłam, a ona
pocałowała mnie w czoło czule mierzwiąc mi włosy. Natomiastkiedy przyszedł czas
na Aki, nasze pożegnanie wyglądało trochś inaczej.. Siostrazłapała mnie za
włosy i pociągnęła tak ze prawie wylądowałam na ziemi.Natomiast ja złapałam ją
za szyje i mocno przyciągnęłam do siebie. Chilępóźniej obydwie zaśmiałyśmy się
na cały głos i spojrzałyśmy po sobie.
-Na pewno nie wracasz ze mną?
-Nie. Tu jest mi dobrze.
-W porządku grubasku.
-Zamknij się głupi patyku!
Złapałam siostrę za nos poczym lekko go pociągnęłam.
-Idź Fibi.. Pomyśl o wszystkim co kiedyś dało ci powód
douśmiechu.
Kiwnęłam głowa i zamknęłam oczy. Ostatni raz rzuciłambliskim
przyjazny uśmiech, po czym zaczęłam skupach się na osobach którepodnosiły mnie
na duchu.. Które mnie rozśmieszały i chroniły mnie przedsamotnością. Alphonse,
Riza, Mustang, a nawet blondi… Wymieniałam wszystkich od wojskowych po
prywatnych znajomych.. Mama,Aki, Momoko.. Wszyscy którzy dali mi szczęście..
Poczułam przypływ energii,której jeszcze nigdy nie czułam. Moje ciało stało się
lekkie i gibkie, a umysłczysty i napełniony pozytywną energią, tak czystą że
sama byłam pod wrażeniem.Ogarnął mnie spokój, a zarazem wola walki, wszystko co
pozytywne krążyło wokółmnie..
-Pożałujesz ruro że ze mną zadarłaś.. Odpłacę ci za
mamę..Aki.. Alphonse.. a nawet za tą kretynkę Winry.. opłacisz mi za moją
krzywdę ikrzywdę moich bliskich. Za ból i smutek, który przez ciebie ogarniał
wszystkichwokół. Zapłacisz za to że chciałaś zarządzać moim życiem.. Zapłacisz
mi żechciałaś odebrać mi bliskich.. Teraz moja kolej cię obronić.. Słyszysz Ed
terazmoja kolej! To za ciebie Eeeeeeeeed!
Otworzyłam oczy, którym ukazał się olbrzymi trójgłowypotwór.
Lewitowałam, ale byłam wypełni świadoma. Mimo że nie wykonałam żadnegoruchu,
moc która we mnie siedziała robiła wszystko to o czym pomyślałam.
Bestiauderzyła o wielki blok cegieł, z którego wybudowany był budynek.
Pomieszczenie zaczęłosię walić, widziałam jak Curse ucieka, zauważyłam też Ed’a
który wciąż mierzyłsię z Eric’kiem. Chwilę później Eric Mcharrer, przestał
istnieć. Błękit, którywydobywał się z mojego ciała okrył trójkę moich
przyjaciół, niczymprześcieradło, dzięki czemu mogli bezpiecznie wyjść z
budynku. Nie dbałam o tosię ze mną stanie, jednak wiedziałam co musze zrobić,
żeby ochronić moichbliskich.. Ogromna bestia wstała na swoje pokraczne łapy,
ale zanim zdążyłacokolwiek zrobić, opadłam na ziemie i uderzyłam o nią dłońmi.
Niebieska falazajęła obszar całego miasta. Ogień, który rozpowszechniał się
coraz to naszerszą powierzchnię zgasł, niczym za dotknięciem magicznej różdżki.
Ogromnabestia która jeszcze chwilę temu stała przede mną, rozpadła się z
powrotem na trzynic nie warte stwory.
-TO NIE MOŻLIWE!
-Pozwól że to ja będę twoim katem.
Wypowiedziałam ostatnie słowa bardzo powoli, po
czymstraciłam kontakt ze światem. Opadając na ziemie nie czułam bólu,
wręczprzeciwnie. Poczułam czyjeś ciepłe, silne dłonie, po czym
straciłamprzytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz