środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 34. Ostatnie tchnienie



-Uciekaj!
Kiedy Ed runął na ziemie zrobiło mi się zimno. Ciało którejeszcze przed chwilą wyglądało na martwe, wstało jakby nigdy nic i bezczelniespojrzało mi w oczy. Niewidzialna energia przebiła Ed’owi kostkę, a chłopakzawisł w powietrzu zaciskając zęby.
-Hahahaha!
Patrzyłam na szczere rozbawienie tych pokrak nie mogąc niczrobić. Spojrzałam na Edwarda, który nad czymś intensywnie rozmyślał. Każdy mójkrok wprowadzał to coś w interakcje.. Zbierałam swoje myśli w całość iczekałam, aż coś zacznie się dziać. Kiedy Ed jęknął po raz pierwszyprzestraszyłam się, ale dzięki temu zebrałam się w sobie i zajęłam szybciejmyśleć..
-Po co to wszystko?
-No patrz Odium nasza wiewióreczka odważyła się do nasodezwać.
-Rzeczywiście Ninewio, kto by się spodziewał takiego zwrotuakcji?
-No nie wiem.. My?! Hahahahaah!
Od zimnych ścian odbijał się ten sam, przerażający icholernie drażniący śmiech co poprzednio. Kobieta którą miałam za Margaretnazywała się Ninewia, chociaż ta informacja nie dawała mi nic a nic do myślenia,chciałam to jakoś wykorzystać. Podczas kiedy te szkarady się śmiały, wymieniłamz Ed’em porozumiewawcze spojrzenia. Jego bystre, złote oczy sprawiały wrażeniezdecydowanych i popychały mnie do kontynuowania.
-Więc Ninewio.. po co to wszystko?
-Wiesz skarbie..
Zanim się obejrzałam kobieta stała za mną, ściskając swojązimną acz delikatną reką moje gardło.
-.. Nie bawią nas półśrodki.
-Półśrodki?
-Dokładnie tak! Zabawa w ciuciubabkę już dawno mnieznudziła..
Ninewia z każdą sekunda swojej opowieści brzmiała corazbardziej maniakalnie, a jej dłoń coraz mocniej zaciskała się na mojej szyi.Nagle mnie olśniło, podczas kiedy ta jędza prowadziła swój monolog, ja skupiłamswój wzrok na materii wokół nogi Ed’a. Bluebeam które znowu wypływało z mojegoorganizmu, pożerając coraz więcej energii z otoczenia, pozwoliło mi ocenićnajsłabszy punkt. Szybko zrezygnowałam z używania „niebiańskiego błękitu”,zaraz po tym jak Odium zaczęłam mi się baczniej przyglądać. Po przebadaniusytuacji, mogę jasno stwierdzić że energii słabnie im dalej znajduje sięużytkownik.. Próbowałam coś szybko wymyślić, żeby dać Edwardowi szanse nawyswobodzenie się z ich śliskich łapsk..
-Tak więc kochana wiewióreczko złapanie ciebie było proste.To co dzieje się w mieście ma przygotować mieszkańców na coś o wiele gorszego.Zdajesz sobie sprawę z tego, że właśnie w tej chwili giną twoi bliscy? Sargonnie należy do osób cierpliwych, a tym bardziej delikatnych.
-Sargon?
-Och, jakie to przykre że nie znasz imion swoich katówFibicu..
Nagle przez głowę przeleciała mi Izumi i Al., którychzostawiłam na pastwę tego giganta.. Wierzyłam w ich siłę, jednak Izumi jestciężko chora, a Al. to wciąż dzieciak.. Mimo swojej siły ten chłopak nie jestgotowy psychicznie, by zgłębić tą ciemniejszą stronę alchemii. Nie mogłampozwolić sobie na taką stratę czasu, wciąż nie doszło do zaćmienia, a nazewnątrz grupa moich przyjaciół właśnie walczy ze śmierci a! Skupiłam się naręce, którą kobieta zaciskała na mojej szyi, po czym wykonałam szybki ruchgłową. Zgrabnie wyślizgnęłam się z jej zimnego uścisku, po czym wykonując unikprzed, jak sadze, zabójczym ciosem musnęłam rekami ziemie. Kamienna posadzka naktórej wszyscy staliśmy, ułożyła się na kształt kolców, osłaniających mojeręce. Szybkim ruchem zamachnęłam się dwa razy, po czym wbiłam Ninewii kolce wmostek i  gardło. Skupiając siłę nadłoniach, przyciągnęłam krwawiące ciało czerwonookiej do siebie, po czymodepchnęłam ją od siebie z niesamowitą szybkością. Kamienne kolce uwolniły mojeręce, wbijając się wraz z ciałem Ninewii w równoległą ścianę.
-Ed!
Zanim zdążyłam się obejrzeć Elric stał już na własnychnogach, wystrzelając w stronę odium kamienny blok. Rzuciłam się w ich stronę.Mocno wybiłam się od ziemi i korzystając z metalowej bransoletki od Eric’a,stworzyłam coś na kształt sztyletu, który od razu zanurzył się w ciele mojegodrugiego kata. Edward dokończył dzieła i zatrzasnął  dziewczynę w kamiennej skorupie.
-Co tu się do diabła dzieje?!
-Nic dobrego..
Złapałam Edwarda za nadgarstek i rzuciłam się do biegu.Kątem oka widziałam jak Ed walczy z bólem związanym z ranną kostką. Wiedziałamże cierpi, jednak to, to nic w porównaniu z tym, co mogło się zaraz wydarzyć.
-Szybciej, to coś zaraz wróci do normalności!
-Chodź przebije ci nogi! Zobaczymy jak szybko będzieszbiegła!
Zanim zdążyłam dobiec do dziury w ścianie, jaką chwilę temuwywarzyłam, poczułam lęk.
-A kuku..
Zza pękniętej ściany wyłonił się Eric, wiszący do górynogami. Zanim zdążyłam klasnąć w dłonie, leciałam już razem z Ed’em z powrotemw stronę środka sali.. Oboje łupnęliśmy o ziemie, po czym poturlaliśmy siębezwładnie w stronę ściany. Podniosłam głowę, by spojrzeć na Ed’a, jednak zanimcokolwiek zrobiłam znowu leciałam, tym razem w górę. Czułam ucisk w okolicyżeber i ciężko było mi oddychać. Straciłam oriętacje ponieważ, nie spostrzegłamkiedy znowu leżałam na ziemie.
-Fb-Aghh!
Znowu to jęknięcie.. Otworzyłam szeroko oczy, przed którymiwidniała twarz Erica.
-Co tam myszko? Nie ładnie tak oszukiwać swojego misia..
-Spie..-przaj,,
Eric pokręcił tylko głową, po czym ujął moje włosy iszarpnął mnie za głowę.
-Jeżeli dalej będziesz się tak do nie odzywać to zostanęwdowcem… A nie zaraz i tak nim będę.
Chłopak roześmiał się szczerze po czym cisnął mnie zniewiarygodnie wielką siłą ku środkowi Sali, pod same nogi Ninewii.
-Wybacz odium, trochę się denerwuje kiedy ktoś próbuję jązabić.
Rzuciła do mnie kobieta po czym, kopnęła prosto w brzuch. Zmoich ust trysnęła krew, nie byłam pewna czy wszystkie ograny są wciąż naswoich miejscach. Podniosłam swój nieprzytomny wzrokiem w stronę Elric’a, którypatrzył na mnie z determinacją, a jednocześnie smutkiem. Poczułam się żałośnie,znowu zostaje pokonana na oczach tego dupka.. Kiedy próbowałam wstać, znowupoczułam ucisk w okolicach żeber, po czym przeturlałam się kilka metrów dalej..
-Nie stawiaj oporów wiewióreczko, wszystko będzie prostsze.
-Co z obietnicą Ninewio?
Spojrzałam na kobietę, która zmierzyła Edwarda zimnym iobojętnym spojrzeniem.
-Nie jest mi już potrzebny.. Jest twój.
Mimo że nie zostałam teraz uderzona, znowu poczułam ucisk,tym razem spowodowany był on obawą i strachem. Kiedy Eric zadał Edowi pierwszycios, wyswobodził go z uścisku Odium. Tak jak przypuszczałam ten dupek zamiastuciekać, podjął walkę z Eric’iem .. Przyglądając się całej sytuacji zbezsilnością, poczułam się jak bezbronna owieczka przed rzeźnikiem.
-Ile zostało czasu Odium?
Powędrowałam wzrokiem w stronę kolorowookiej psychopatki.Dziewczyna gwizdnęła, a po chwili pomieszczenie zaszło kurzem. Zaczęłamkaszleć, nie mogłam złapać oddechu, kurz z opiłkami wpadał mi do nosa. Kiedykurz opadł na ziemie moim oczom ukazała się ta bestia.. Ogromny facet cisnąłdwójką moich przyjaciół o ścianę, a Ninewia spętała ich niewidzialnymipnączami, po czym zaczęła ich dusić. Zanim zdążyłam zauważyć, Ed który rzuciłsię w stronę mojego kata, także został przybity do kamiennej ściany. Patrzyłamjak trójka moich znajomych ocieka krwią..
-Ty nędzny, mały, bezsilny śmieciu! Chyba nie zdajesz sobiesprawy na kogo podniosłeś rękę!
Ni stad ni zowąd, mechaniczne kończyny Ed’a ropadły się naczęści.
-Co teraz zrobić bez swoich zabaweczek?
-Ninewio! Nie tak się umawialiśmy!
Moje oczy po woli zachodziły mgłą, czułam jak moje ciało słabnie.Duża utrata krwi, miała coraz większy wpływ na reakcje mojego organizmu. Mimowszystko spojrzałam na kamienną twarz czerwonookiej kobiety. Wyglądała jaknieskazitelna, idealna i perfekcyjnie wykonana porcelanowa lalka. W jej oczachzabłysła nienawiść i żądza.. Żądza, której tak bardzo oczekiwała..
-Czyżbyś się za bardzo nie spoufalił Ericu?
-Wybacz Pani ja..
Chłopak odbił się od ziemi niczym piłka, a wbił się w ścianęjak najprawdziwsza kula armatnia.
-Chyba zapomniałeś komu zawdzięczasz przeżycie swojejnędznej i nic nie znaczącej egzystencji? Zapomniałeś kto podarował ci drugąszanse! Zapomniałeś kto przywrócił ci życie i kto może ci jej w każdej chwiliodebrać! ZAPOMNIAŁEŚ KIM JESTEM!
Chłopak latał po pomieszczeniu niczym ćma ogłupiona światłemlatarni. Potężny i władczy głos Ninewii roznosił się po sali niczym huk.
-Czyżbyś zapomniał o tym wszystkim Ericu?
-N-Nie.. Pani..
-Więc zamknij mordę i obserwuj, jak powinno eliminować sięszczury pokroju państwowego alchemika.
Po wypowiedzeniu tych słów, Ninewia wyrwała Ed’owi resztęmechanizmu z klatki piersiowej i cisnęła nim o ziemie. Odium śmiała się w niebogłosy i wymachiwała nogami, turlając się po ziemi. Edward próbował bronić, sięjednak nie łatwo było unikać ciosów tej poczwary. Nie mogłam dłużej się temuprzyglądać. Ociekające szkarłatem twarze moich przyjaciół nie pozwoliły misiedzieć bezczynnie. Poderwałam się od ziemi i chwiejąc się stanęłam na nogach.
-PRZESTAŃ!
Zanim ostateczny cio skierowany w stronę Ed’a zdążył przebićjego klatkę piersiową, Ninewia się zatrzymała. Odwróciła się w moją stronę, poczym z uśmiechem na ustach podeszła w moją stronę. Jej zimna, blada rękapowędrowała w stronę mojej żuchwy.
-Coś się stało kruszynko?
-Przecież to o mnie ci chodzi.
-Wiesz co? Powiem ci przed śmiercią pewną ciekawa rzecz. Wiesz już na czym polega przepowiedniaprawda? Musisz wiedzieć inaczej by cię tu nie było..
Kobieta roześmiała się szczerze  i z zadowolenia spojrzała mi w oczy..
-W noc kiedy słońce, księżyc i ziemia, na której żyć namprzyszło, w linii stanął jednej, rzecz Boska miejsce mieć może. Błękit niebazmienić będzie mógł się w siłę, którą diabeł posiąść chce od pokoleń. Udać sięczary owe mogą, jedynie wtedy, kiedy dusza błękitna słaba wszakże będzie. Czaspokoju, czas święty, zagrożony śmiercią będzie, a ludzie zamiast kochać zabijaćbędą brata, w chwili powstania czerni błękitu...
Spojrzałam na kobietę, któraszeroko się uśmiechała i wyglądała na bardzo zadowoloną.
-Tylko tyle udało ci się odczytaćprawda?
Nagle cos ścisnęło mnie w żołądku.Zapomniałam że nie udało nam się rozszyfrować reszty tekstu, bo fotografia byłabardzo niewyraźna. W odpowiedzi na moje zmieszanie, Ninewi uśmiechnęła sięjeszcze szerzej i zbliżyła swoje kontrastujące, szkarłatne usta do mojego ucha.
-Pozwól że dokończę ci tą, jakżepiękną przepowiednie..
Czekałam jak na wyrok, który kobietawymierzała mi w ciągu kilku sekund.
-Skryć błękit przed ciemnością, strażnicy wnetpowinni. Diabeł z czeluści piekieł wydobyć go usilnie chcieć będzie. Siłą,podstępem, każdą senną marą, dusza błękitna w śmiertelnym niebezpieczeństwiestanie. Niebiosa zamknął swe bramy, a duszę czyste wstępu do raju mieć niebędą. Błękitna dusza, którą sztuczki diabła złamią, czystych dusze w niewolipiekła bram, strażnikami pozostaną. Świat szkarłatem się zaleje, nienawiścią iniedostatkiem, gdyż błękitna dusza, zamknięta będzie pod diabła zamkiem. 
Ninewia oderwała usta od mojegoucha i spojrzała mi głęboko w oczy. Jej wzrok był paraliżujący, a tęczówkiwydawały się być jeszcze bardziej czerwone.
-Niedługo zginiesz, kochanawiewióreczko.
-Ninewio..
Za plecami kobiety pojawiła sięCurse, na której twarzy nie malowały się żadne emocje. Obydwie wyglądałyprzerażająco, czerwień ich tęczówek nadawał, mocny kontrast do ich białychkarnacji.
-Słucham?
-Już czas..
-Ile dokładnie zostało dowydobycia?
-Około czterech minut, do początkucałkowitego zaćmienia.
-Rozumiem..
Ninewia puściła moją twarz, lekkopchając mnie do tyłu. Nie byłam w stanie utrzymać się na nogach, z impetemupadłam na twardą ziemie. Obraz przed moimi oczami stawał się coraz bardziejniewyraźny, a oddech coraz to płytszy. Jedynym plusem tej sytuacji, było to żedałam Ed’owi czas do namysłu, który jak zauważyłam dobrze wykorzystał. Kiedy tawiedźma cytowała słowa wyroczni, Elric sczepił ze sobą kilka części i przypomocy Al’a, który odzyskał przytomność, przymocował sobie do ręki. Noga naszczęście była tylko częściowo zniszczona i zdolna była do użytku. Uśmiechnęłamsię na samą myśl, że chociaż tak mogłam pomóc. Jednak nurtowało mnie zdrowieIzumi, która wciąż nie odzyskiwała przytomności. Poczułam ostry ból w okolicachgłowy i nagle zaczęłam lewitować.. Okazało się że wcale nie mamnadprzyrodzonych mocy.. To ten pieprzony olbrzym złapał mnie za włosy itrzymając w górze, położył na samym środku sali. W podłodze widać było dośćgłębokie bruzdy, coś na kształt trójkątów i kół.. Leżałam na samym środku  jednego wielkiego kręgu transmutacji.. Więcto tak skończę? Dość szlachetna śmierć, choć nie uśmiecha mi się to.. Dlaczegochciałam pokrzyżować plany Eric’owi? Gdybym tylko robiła to co on chciał,poszła z nim na to pieprzone zaćmienie, nic by się nikomu nie stało. Terazzapewne leżałabym w tym miejscu, w doskonałym stanie, otoczona grupą psychowi,którzy pragną mej śmierci. Wszyscy byliby teraz razem i wspólnie walczyli kuwolności.. A teraz? Ja leże na wpółżywa, moi przyjaciele walcza o Zycie, żebyzaraz po ucieczce próbować przeżyć, a cała reszta stoi pod znakiem zapytania.Może gdybym skupiła się ten jeden, jedyny raz.. Ostatni raz.. Byłabym w staniecoś zmienić. Jednak myślę że skończyło by się to zupełnie inaczej.. Ed, któryjako tako naprawił się i jest w stanie walczyć, rzuciłby się by uratowaćbezsilną i umierająca niewiastę którą jestem. Al., poszedł by za nim, a Izuminie pozwoliłaby im zginąć więc rzuciła by się do gardeł oprawców.. Lepiejbędzie, kiedy cała ta szopka się zacznie, podczas zamieszania, ta trójka będziemogła uciec i dołączyć do Mustanga, o ile jeszcze żyje. Nagle usłyszałam tensam bardzo delikatny ton głosu, który kalał moje uszy niczym żyletki
-Chyba czas żeby twoja małabłękitna duszyczka z ciebie wylazła..
-Dobrze że z ciebie nie musi nicwyłazić.
-To takie uroczę, kiedy wiesz żezginiesz robisz się bardzo waleczna.
-Nie powiedziałabym żeby ostryjęzyk był walecznością.
-Pozwól że ci ulżę i sprawię żetwoja duszyczka znowu będzie słaba niczym ludzie w Liorze.
Na samo wspomnienie o tamtymszarzeniu zrobiło mi się niedobrze. Do mojej głowy napłynęły obrazy ludzipowbijanych w budynki i fontanny sikające krwią.
-Mam nadzieje że pamiętasz Curse,to moja prawa ręka. Od samego początku pomagała mi w osłabieniu ciebie. Mam wzanadrzu jeszcze kilka homunkulusów, które niestety okazały się za słabe. Jakjej tam było? Astra? Tak to ta wariatka.. Potem była Vengeance, która usiłowałazabić brata tego słodkiego złośnika.. Wiedziałaś o tym? Podczas kiedy ty sięseparowałaś, ja już ingerowałam w twoją przyszłość, to takie zabawne..
-Co masz na myśli?
Parzyłam na nią z obawą iciekawością \.. Bałam się tego co mogę usłyszeć, ale nie mogłam się oprzeć.
-Wiesz że w cele małejniebieskowłosej dziewczynki z wioski niedaleko Centrali, wcale nie byłodziewczynki? O ile nie straciłaś pamięci powinnaś wiedzieć że moja ukochanasiostrzyczka, potrafi zmieniać kształty. Pierwszy dzień, kiedy pokazałaś się zdziewczynką wiedziałam że mogę ją wykorzystać. Krótka śmierć, bolesna alekrótka.
-Momoko…
-Właśnie tak jej było na imię!Niesamowite że zapamiętujesz takie szczegóły.
Kobieta wyglądała na szczerzerozbawioną wspominając wszystkie swoje podboje, nie mogłam uwierzyć w to cosłyszałam. Momoko.. Mała Momoko, która miała marzenie..
-Odium doskonale łączy się zuczuciami osoby którą morduje. Teraz rozumiesz dlaczego tamtej nocy Edwardziewyglądał jak zimny kawał lodu? Odium nie mogła go zabić, ponieważ dobrze siękryje i zawsze otaczały go osoby, które mogłyby sprawić wiele problemu.Rozumiesz szum wywołany przez „bestie z Lioru”, w środku Centrali pokrzyżowałymi plany. Chłopak jest niesamowity, miałaś szczęście że mogłaś walczyć u jegoboku.. Młodzieniec ma tylko jedną słabość.. Przywiązanie. Nie mogę zrozumieć dlaczegowypowiadając twoje imię w jego ciele jest tyle niepokoju. Strach o osoby któreoś dla nas znaczą jest straszny. Przez co przegrywamy. Spójrz na niego, onprzegrał.
Ninewia teatralnym ruchem dłoniwskazała mi Edwarda, który spętany, katowany był przez Eric’a..
-Wracając do mojego planu, któryprzebiegł w doskonałym ładzie. Pamiętasz niewinną istotkę, lubiącą jeśćsłodycze? No wiesz zawsze uśmiechniętą i radosną?
-A-Aki..
-Tak właśnie! To był kluczowymoment w moim planie, który podobał mi się najbardziej. Prawie udało ci siępokrzyżować mi plany, ale ludzka głupota nie zna granić. Jak wy to nazywacie?Siostrzana miłość? Jakie to było wzruszające.. A potem ten niesamowity ikuszący przypływ energii.. Wyśmienite..
Nie mogłam w to uwierzyć, to cośzaplanowało śmierć mojej siostry tylko po to żeby dostać moją moc..
-ALE! Kochana wiewióreczko to niekoniec! Wyobraź sobie, że każdy szczegół przebiegał idealni, tak jak to sobiezaplanowałam. Twoje.. A może powinnam powiedzieć, WASZE uniesienia i smutki, tobyło coś pięknego. Tyle niepewności i bólu nakładało się warstwami na twojeserduszko, które z czasem przestało wierzyć w siebie i we wszystko dookoła. Wmiłość, wolność, pokój. Nie wyobrażasz sobie jakie to było wspaniałe uczucie.
Czułam się jak wykorzystana nicnie znacząca marionetka, którą po zabawie wyrzuca się do kosza. Wszystko naglestało się takie proste, moje życie było jednym wielkim scenariuszem w którymgrałam epizodyczną rólkę, jako mała płochliwa wiewiórka.
-Ahh.. Tak doskonały plan, nawet wycieczkado Lioru była idealnie odegrana. Zainteresowanie tego chłopca, po obciętejnodze tej głupiej blondynki doskonale cię pogrążyło. Co do cięcia byłoperfekcyjne. No ale musimy coś wyprostować. Nawet coś takiego nie powstrzymałoby mnie w zabiciu was, to tylko część planu. Do zaćmienia było jeszcze trochęczasu, więc nie mogłam się śpieszyć. No ale akcja była mistrzowska.
Ninewia opowiadała to wszystko,tak jakby wygrała jej ulubiona drużyn.. Nie ważne były uczucia innych, ważnebyło tylko to że dawało jej to wiele satysfakcji, a w dodatku dostanie wbonusie cos czego tak bardzo pragnęła. Jej ton głosy i radosny wyraz twarzycoraz bardziej mnie przerażał..
-Wszystko wyszło idealnie, drobnyletni romans, potem znowu wielkie rozczarowanie. A potem pojawił się Eric isytuacja wyglądała niczym bajka! To było niesamowite, dawałaś z siebie wszystkożeby obronić osobę która tak bezczelnie cię oszukała i sprzedała cię w mojeręce. Kropką nad i, jest dzisiejszy dzień. Myślisz że nie wiedziałam jak towszystko się potoczy? To ja tu jestem Bogiem i to ja rozdawałam karty od samegopoczątku. Znam cię lepiej niż ktokolwiek na świecie, wiem o tobie wszystko ijestem w stanie ci wszystko odebrać jednym ruchem palca.
Czułam jak moje ciało staje sięcoraz lżejsze a ja opadam z sił.. Z moich oczu ciekły łzy, kątem oka zauważyłamjak niebieskie światło zaczyna mnie otaczać. Opadałam z sił, a obraz gwałtowniesię pogorszył, jednak ostatnią rzeczą jaką zauważyłam był paskudny widokprzepotwarzania się diabelskiego trio, w jedna olbrzymią, trójgłową bestie..
-PORA ZACZYNAC PRZEDSTAWIENIE!!
Dźwięk przeszywający wszystko nawskroś.. ten sam potrójny i cholernie przerażający głos, był ostatnią rzeczą,która łączyła mnie z tym światem.

Leżałam w kałuży zimnej wody, wpozycji embrionalnej. Przerażający chłód uświadomił mnie w fakcie że nie miałamna sobie żadnych ubrań.. Bałam się. Bałam się śmierci.. Wokół mnie panowałaprzerażająca cisza i głęboka czerń, której nie byłam w stanie ogarnąć.. Każdymój oddech wprawiał gęste powietrze w drżenie.. Czuć było każdy ruch, oddech, anawet mrugnięcie. Lata nauki, bólu i przykrości.. Szczęścia, miłości iprzyjaźni.. Wszystko się skończyło. Pozostała tylko ciemność. Moja głowa byłapusta, żadnych wspomnień, lęków, czy pozytywnych odczuć.. Tak jakbym jeszczenigdy nic nie przeżyła.. Pustka na zewnątrz i wewnątrz mnie.
-FIBIII!
Kto mnie woła? Głos wydawał sięznajomy, jednak nierozpoznawalny. Delikatnie poderwałam się do siadu. Kroplewody ściekające z moich włosów uderzały o wodę niczym kamienie. Każdy dźwiękbył wyostrzony, a zarazem cichy. Nic nie było jak trzeba.. Wszystko wydawałosię dalekie i odrębne, a zarazem bliskie i doskonale wyczuwalne.. Nic nietrzymało się kupy..
-Kto mnie woła?
Wyszeptałam do siebie, po czymwstałam na równe nogi. Woda ściekała po moim ciele niczym krople deszczu poszycie, którą jeszcze niedawno okalało słońce. Moje mokre włosy osiadły namoich plecach, zakrywając całe plecy. Delikatnie ruszając głową, przemierzałamciemność w poszukiwaniu głosu. Ciepłego głosu, który otulił mnie całą.
-Kim jest Fibi?
Spojrzałam na swoje rece, mimootaczającej mnie dookoła ciemności, widziałam je. Czułam jak woda ścieka pomoim przemarzniętym nagim ciele, jednak nie wiedziałam co robie, nie wiedziałamgdzie jestem i kim jestem.. Fibi.. Czyżbym to ja była Fibi? Moja zimna jasnadłoń, powędrowała w stronę karku, który zdawał się być gorący.
-FIIIIIBI!!
Gwałtownie podniosłam głowę,odrywając dłoń od karku. Ten sam głos.. Męski głos, który zdawał się przesiąkaćdziwnym uczuciem.. Przerażeniem? Czym było przerażenie. Bez namysły podbiegłamw stronę głosu, który mnie wołał. Tak.. Wołał M N I E… Delikatnie stawiałamswoje zmarznięte stopy, tak żeby narobić jak najmniej hałasu. Zanim jednakzdążyłam się rozpędzić, zatrzymałam się i podniosłam rękę przed siebie. Cośmnie blokowało.. Delikatnie i bardzo powoli, położyłam rękę na czymś zimnym..
-Szkoło?
Szybko wróciłam na swojepoprzednie miejsce, daleko od szklanej ściany. Kucnęłam schowałam głowę. wkolana, splątując na łydkach dłonie…
Bałam się, wszystko było obce.. Amoże to nie był strach? Skąd miałam to wiedzieć, skoro nigdy nic nie czułam?
-Fibi..
Nie podniosłam głowy.. Głos był miobcy, ale ciepły i pełny pokory i spokoju.
-Fibi kochanie spójrz na mnie.
-Nie wiem kim jest Fibi.
-Nie musisz się już bać. Pomogę cipokonać Ninewie.
 -Ninewia..
Przez głowę przeleciały miszkarłatne oczy porcelanowej lalki. Szybko podniosłam głowę, to było jakpiorun, który strzelił prosto w moją głowę. Twarze ludzi, które wydawały siętakie znajome, tyle obrazów i wspomnień, wszystko napływało do mojej głowy żebyzaraz niknąć.
Zaczęłam głęboko oddychać itrzymając się za głowę potrząsałam ją, jakbym chciała to wszystko przywrócić.
-Pomogę ci Fibi, w końcu od czegosą matki?
Poczułam silne ukłucie w sercu, aoczy zaszły mi łzami.
-Ty żyjesz Fibi, istniejesz. Wieszo tym, nie pozwól żeby ktoś ci to odebrał. Nie daj się zaszufladkować kochanie.
-Żyje? Ja.. Żyje.
Spojrzałam na swoje dłonie, którebyły przemarznięte i bardzo delikatne. Po kolei do mojej głowy wracały myśli,które pchały do mojej pamięci coraz to nowsze wspomnienia.
-Aki.. Al.. Izumi.. Mustang,Riza.. Blond.. Edward..
Wymieniałam po kolei ludzi, którzyjeszcze chwilę temu dla mnie nie istnieli. Złe i dobre wspomnienia cały czasładowały mi się do głowy. Wokół mnie zaczęło robić się coraz jaśniej, a widokkobiety, która stała przed szklanym pudełkiem, którym siedziałam, sprawił że zoczu popłynęły mi łzy.
-Mama..
-Tak Fibicu..
Niewysoka kobieta, o długichsięgających ziemi, blond włosach i niebieskich jak niebo oczach. Stała przedemną i uśmiechała się do mnie, ze łzami w oczach.
-Przepraszam kochanie..
-Za co?
-Zostawiłam cię z takim ciężarem iodeszłam, nie zostawiając za sobą żadnych wyjaśnień..
-To nic, dałam sobie radę.
-Widok ciebie całej i zdrowejsprawia, że moje serce bije szybciej niż kiedykolwiek skarbie. Żałuje że niewidziałam jak rośniesz.. Ty i Aki..
-Co z Aki?!
-Nic kochanie.. Jest tutaj,przyszła razem ze mną.
-Aki tu jest?
-Tak. Bardzo chciała cię zobaczyć.
-FIBICIU!
Zza pleców matki wyskoczyłaroześmiana i rozpromieniona Aki. Wyglądała niesamowicie.. Była teraz wyższa odemnie i znowu urosły jej balony…
-Aki..
Z moich oczu znowu popłynęły łzy,cała nasza trójka wyglądała bardzo podobnie. Jednakże ja byłam bardziej podobnado mamy..
-Posłuchaj mnie kochanie.
Spojrzałam na matkę, którawyglądała poważnie..
-Doskonale poradziłaś sobie zujarzmieniem bluebeam, ale to nie wystarczy. Moc którą posiada tylko naszarodzina.. Którą posiadała moja matka i babka, nie jest czymś zwyczajnym.
-Więc co to jest?
-Nikt tego nie wie, jednak to natwoje barki spadło najcięższe z zadań, jakie wiąże się z tą mocą. Musisz jąochronić Fibi. Musisz poradzić sobie sama, a to trudne zadanie.
-Co mam robić?
-Zanim cokolwiek ci powiem, musiszwyjść z tej klatki zacząć wreszcie żyć kochanie.
-Żyć?
-Tak.. Opuść swoja strefękomfortu. Jeżeli tego nie zrobisz nic z tego nie wyjdzie..
-A-ale..
-Życie to nie bajka i wiem że dałoci w kość..
-Jednak przeżycie go tylko iwyłącznie nie opuszczając swojej strefy komfortu, jest gorsze od śmiercisiostrzyczko.
-Aki ma racje. Nie bój się, maszwokół siebie ludzi, którym możesz ufać i zawsze przyjdą ci z pomocą Fibi.
-Tak! Nie zapomnij że my tezzawsze jesteśmy z tobą Fibicu!
Słuchałam jak słodki głos Aki, coi raz przeplata się z delikatnym głosem mamy. Obie wyglądały na radosne, alewiedziały że decyzja należy do mnie.
-Co mam robić?
-zostaw wszystkie smutki i winy zasobą, nie ,możemy zmienić przeszłości..
-Ale możemy dbać o teraźniejszośći kreować sobie lepszą przyszłość..
-Nie musisz winić się zacokolwiek, żyj tak żebyś zapomniała o tym co było. Nie martw się drobnostkami.
-I ciesz się z małych rzeczyFiiiiiibciu!
-Rozbij to.. Rzuć to wszystko iżyj jak dawniej.
-Beztrosko kochanie.
Spojrzałam na ich radosne twarze iostatecznie zdecydowałam, że powinnam im zaufać. Wzięłam głęboki oddech izacisnęłam pięść. Mocno się zamachnęłam i uderzyłam nią, szklane pudełko któremnie ograniczało. Poczułam ciepło.. Chwilę później mama i Aki rzuciły mi się naszyje. Mocno je przytuliłam i znowu zaczęłam płakać. Wiedziałam że muszewracać, a to wszystko za chwilę się skończy i już nigdy się nieprzytrafi..
-Nie płacz kochanie..
-My zawsze będziemy z tobą.
-Wiem, ale to trudne.
-Nie dekoncentruj się kochanie.Posłuchaj mnie uważnie.. Czas zaćmienia się kończy, musisz wrócić i skopać tejszmacie tyłek!
-Mamo!
-Wybacz Aki..
-Teraz wiesz po kim masz geny.
Spojrzałam na siostrę zwyrozumiałością, ona natomiast uśmiechnęła się szeroko i pchnęła moje ramie.
-Wracając do tematu. Musisz sięteraz skupić, całą swoją energie musisz skupić na rzeczach dla ciebie ważnych.
-Rozumiem.
-Zrób to szybko. Jeżeli uda cisię, a wiem że uda się na pewno, idź do Izumi i powiedz jej o szkoleniu. Będzieudawał że nic nie wie, wtedy powiedz jej „ Cekin daun prasantata.”
 -Że co?
-Nie martw się zapamiętasz. Ateraz idź!
Przytuliłam matkę tak mocno, jaktylko mogłam, a ona pocałowała mnie w czoło czule mierzwiąc mi włosy. Natomiastkiedy przyszedł czas na Aki, nasze pożegnanie wyglądało trochś inaczej.. Siostrazłapała mnie za włosy i pociągnęła tak ze prawie wylądowałam na ziemi.Natomiast ja złapałam ją za szyje i mocno przyciągnęłam do siebie. Chilępóźniej obydwie zaśmiałyśmy się na cały głos i spojrzałyśmy po sobie.
-Na pewno nie wracasz ze mną?
-Nie. Tu jest mi dobrze.
-W porządku grubasku.
-Zamknij się głupi patyku!
Złapałam siostrę za nos poczym lekko go pociągnęłam.
-Idź Fibi.. Pomyśl o wszystkim co kiedyś dało ci powód douśmiechu.
Kiwnęłam głowa i zamknęłam oczy. Ostatni raz rzuciłambliskim przyjazny uśmiech, po czym zaczęłam skupach się na osobach którepodnosiły mnie na duchu.. Które mnie rozśmieszały i chroniły mnie przedsamotnością. Alphonse, Riza, Mustang, a nawet blondi… Wymieniałam wszystkich od wojskowych po prywatnych znajomych.. Mama,Aki, Momoko.. Wszyscy którzy dali mi szczęście.. Poczułam przypływ energii,której jeszcze nigdy nie czułam. Moje ciało stało się lekkie i gibkie, a umysłczysty i napełniony pozytywną energią, tak czystą że sama byłam pod wrażeniem.Ogarnął mnie spokój, a zarazem wola walki, wszystko co pozytywne krążyło wokółmnie..
-Pożałujesz ruro że ze mną zadarłaś.. Odpłacę ci za mamę..Aki.. Alphonse.. a nawet za tą kretynkę Winry.. opłacisz mi za moją krzywdę ikrzywdę moich bliskich. Za ból i smutek, który przez ciebie ogarniał wszystkichwokół. Zapłacisz za to że chciałaś zarządzać moim życiem.. Zapłacisz mi żechciałaś odebrać mi bliskich.. Teraz moja kolej cię obronić.. Słyszysz Ed terazmoja kolej! To za ciebie Eeeeeeeeed!
Otworzyłam oczy, którym ukazał się olbrzymi trójgłowypotwór. Lewitowałam, ale byłam wypełni świadoma. Mimo że nie wykonałam żadnegoruchu, moc która we mnie siedziała robiła wszystko to o czym pomyślałam. Bestiauderzyła o wielki blok cegieł, z którego wybudowany był budynek. Pomieszczenie zaczęłosię walić, widziałam jak Curse ucieka, zauważyłam też Ed’a który wciąż mierzyłsię z Eric’kiem. Chwilę później Eric Mcharrer, przestał istnieć. Błękit, którywydobywał się z mojego ciała okrył trójkę moich przyjaciół, niczymprześcieradło, dzięki czemu mogli bezpiecznie wyjść z budynku. Nie dbałam o tosię ze mną stanie, jednak wiedziałam co musze zrobić, żeby ochronić moichbliskich.. Ogromna bestia wstała na swoje pokraczne łapy, ale zanim zdążyłacokolwiek zrobić, opadłam na ziemie i uderzyłam o nią dłońmi. Niebieska falazajęła obszar całego miasta. Ogień, który rozpowszechniał się coraz to naszerszą powierzchnię zgasł, niczym za dotknięciem magicznej różdżki. Ogromnabestia która jeszcze chwilę temu stała przede mną, rozpadła się z powrotem na trzynic nie warte stwory.
-TO NIE MOŻLIWE!
-Pozwól że to ja będę twoim katem.
Wypowiedziałam ostatnie słowa bardzo powoli, po czymstraciłam kontakt ze światem. Opadając na ziemie nie czułam bólu, wręczprzeciwnie. Poczułam czyjeś ciepłe, silne dłonie, po czym straciłamprzytomność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz