środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 24. Przyjaźń


Uśmiech Edwarda był rekompensatą za te wszystkie dni mojej nieobecności. Jego roześmiana twarz sprawia że jest mi cieplej. Nie wiem dlaczego, tak rzadko się uśmiecha, po części to moja wina.. na samą myśl robi mi się źle. Wszystko kiedyś się kończy, skończyło się i to przyjemne ciepełko. Winry mierzyła mnie lodowatym spojrzeniem, chyba te kilka miesięcy nie dało upustu jej nienawiści w stosunku do mnie.. Odwzajemniłam się jej moim jakże pogodnie udawanym uśmiechem i spojrzałam na Mustanga. Rozmawiał o czymś z Riza, jednak nic nie słyszałam bo szeptali. Zaczęło mnie to trochę irytować..
-W towarzystwie nie mówi się szeptem, to nie kulturalne.
-Nie kulturalnym jest przerywać ludziom rozmowę..
-Skąd mogę wiedzieć że rozmawiacie skoro nic nie słyszę..?
Mina Mustanga mówiła wszystko, chyba go wkurzyłam.. ahhh dobry stary Mustang, zawsze próbujący mnie przegadać. Mój wzrok powędrował na Al'a, który szczerzył się, tak jakby chciał mi pokazać swoją 'kolekcje' zębów..
-A ty czego się tak szczerzysz?
-A tak sobie
-Jasne..
Wyszczerzył się jeszcze bardziej. Cała ta sytuacja bardzo mnie rozbawiła, od dawna nie czułam się tak dobrze jak teraz. Wydaje mi się że w tej chwili, byłam prawdziwą sobą.. i choć miałam wiele problemów i zmartwień potrafiłam się uśmiechać. Czułam na sobie zimny wzrok blondi, dlaczego ta mała łajza musiała stanąć przy Edwardzie? Nie spojrzałam na nią w obawie, przed jego wzrokiem. Cała ta sytuacja z Ed'em była bardzo dziwna i zagmatwana.. Raz jest gotów oddać za mnie życie, śpi w przy moim łóżku szpitalnym jak jestem umierająca, po to by zaraz mierzyć mnie nieprzyjemnymi spojrzeniami i udawać że mnie nie ma.. Winry nie spuszczała ze mnie swoich zimnych oczu.. Może ma jakieś dziwne fantazje, dlatego cały czas się na mnie gapi.. Tak zdecydowanie poprawił mi się humor. W końcu Mustang i Riza, przestali szeptać. Zapalnik podniósł plik jakiś dokumentów i nie patrząc na nas zaczął mówić.
-Doszliśmy do wniosku, że powinniście wyjechać. Owszem mieliście zostać, ale sytuacja jest poważna i nie możemy pozwolić sobie na jakikolwiek błąd z naszej strony. Uznaliśmy że wyjazd do Resembool to najlepsze wyjście.. Miasto nie jest duże i każda obca osoba zostanie natychmiast rozpoznana i nie stanie się dla ludzi obojętna. Tym bardziej jak będą to dwie dziwne kobiety i umięśniony mężczyzna. Uważam że będziecie tam bezpieczniejsi, cała wasza czwórka, pojedzie tam i przez pewien czas zamieszkacie z ...
-NIE! NIE ZGADZAM SIĘ! NIE PRZYJMĘ TEJ PODŁEJ, BRUTALNEJ I AGRESYWNEJ SZMATY W MOIM DOMU!
-Winry..
-NIE! NIE! I JESZCZE RAZ NIE! NIE WPUSZCZĘ JEJ ROZUMIECIE! NIE!
-Winry! Gdybyś dała mi dokończyć zdanie wiedziałabyś, że tylko ty będziesz mieszkała razem ze swoją babcią. Edward, Alphonse i Fibi, zamieszkają razem z Armstrongiem w jego nowym domku. Kupił go ze względu na atmosferę i ciszę jaka tam panuje. Oczywiście nie będziecie tam mieszkać za darmo. Będziecie wykonywać prace domowe, gospodarstwo Armstronga jest spore więc będziecie mieli co robić, bez obaw.
Chyba blondi się trochę wkurzyła, szczerze mówiąc że myśli o mnie o wiele gorzej.. Jednak tej szmaty jej nie podaruje. Jej wredna morda doprowadzała mnie do szału, jednak za każdym razem kiedy ją otwierała chciało mi się rzygać.. Jej głos, jej śmiech a nawet ziewanie doprowadzało mnie do szaleństwa..
-Więc tak sytuacja wygląda. Armstrong będzie na was czekał o siedemnastej na dworcu, pojedziecie ostatnim pociągiem pasażerskim. Zabierzcie wszystkie swoje najpotrzebniejsze rzeczy, jasne? Czy wszystkim pasuje ta sytuacja?
Mustang przeleciał po wszystkich wzrokiem, jednak widząc moją nietypową minę zawiesił na mnie wzrok. Jego parzące oczy dawał mi do zrozumienia, że mam się z nim w stu procentach zgodzić i nie robić problemu.
-Fibi?
-Oczywiście, przecież jade tam z tak wspaniałymi ludźmi..
Uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę Winry, która nie wiedziała co się dzieje. Wszyscy nie wiedzieli co się dzieje, ich zdumione miny bardzo mnie rozbawiły. Postanowiłam że skończę swoje jakże miłe zdanie, małym żarcikiem, spojrzałam na jej 'nową' nogę..
-Jeżeli mamy wykonywać pracę domowe to wierze że Winry, będzie w tym najlepsza. Przecież ona zawsze ma przy sobie blaszaną łopatę..
-Ty..!
Jej oczy zrobiły się szkliste, a zaraz potem z oczy ściekały jej łzy. Wtuliła się w Edwarda jak mały bezbronny dzieciak, który przed chwilą upadł i rozbił sobie kolano. Ed przytulił ją do siebie i całował ją w głowę. Uśmiech zszedł mi z twarzy, odwróciłam głowę.. Kątem oka zauważyłam że blondi uśmiecha się do mnie zwycięsko, to było gorsze od jakiejkolwiek najboleśniejszej rany jaką udało mi się doznać w całym moim życiu.. Po krótkiej chwili wyjaśnień co dokładnie będziemy robić w Resembool, Mustang pozwolił nam odejść. Ja zostałam, wiedziałam że chce o czymś ze mną porozmawiać. Czułam na sobie czyjś wzrok, bałam się odwrócić i sprawdzić kto na mnie patrzy.. Bałam się że to będzie Edward, że spojrzy na mnie tymi samymi nieprzyjemnie palącymi oczami co zawsze. Mustang usiadł za swoim biurkiem, wziął w rękę długopis i swój notes..
-Mogłabyś mi opowiedzieć co pamiętasz ?
-Pamiętam wiele rzeczy, uwierzysz że kiedyś zjadłam lody?
-Pytam poważnie.. co pamiętasz z tamtego dnia?
-Wiesz, powinieneś zadawać pytania precyzyjniej..
-Fibi..
Spojrzałam na niego, jego twarz wydawała się być spokojna i bez wyrazu, ale na jego czole już pulsowała mała żyłka. Chociaż raz w życiu dam mu spokój i potraktuje go poważnie.. Ze wszystkich sił usiłowałam przypomnieć sobie cokolwiek z tamtego dnia. Ułożyłam sobie w wszystko w jedną całość i zaczęłam opowiadać. Opowiedziałam mu o tych dziwnych ludziach, o tym co robili i to jaką mieli siłę.. Powiedziałam o moich podejrzeniach, w związku z tym mutantem..
-Rozumiem, jeżeli coś jeszcze ci się przypomni to przyjdź do mnie. Pamiętaj że za trzy godziny musisz być na peronie.
-Jasne..
-Masz przyjść..
-Oczywiście..
-Fibi..!
Trzasnęłam drzwiami jego gabinetu i chwile później byłam już na zewnątrz. W mojej głowie kłębiło się miliony myśli.. tyle nie niewytłumaczalnych rzeczy i te dziwne potwory.. Szłam i rozmyślałam o tym co mnie dręczy, nagle poczułam ból i upadłam na ziemie..
-Ałaa..
-Wybacz, ja nie chciałem, ja.. Fibi?
Spojrzałam na wysokiego chłopaka, patrzył na mnie i szeroko się uśmiechał. Skąd on do cholery jasnej zna moje imię? Złapał mnie za biodra i podniósł wysoko nad ziemie. Jego ręce były silne, już chciałam się wyrwać, kiedy on ni stąd ni zowąd zaczął wirować, nadal trzymając mnie w powietrzu. Złapałam go za ręce i zdjęłam je ze swoich bioder, efekt tego był taki że wylądowałam twardo na ziemi.
-Coś się stało?
-Taa.. Znam cię?
-No coś ty Fibi.. nie pamiętasz mnie? To ja Jessy.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową, szczerze mówiąc prawie w ogóle go nie pamiętam. Jedyne co pamiętam to, to że dzięki niemu pokłóciłam się z Ed'em, który mnie później pocałował.. No a potem mieliśmy mały kłopot z jednym psychopatą..
-Jasne że pamiętam, jak mogłabym zapomnieć..
-Jak się cieszę że cię widzę..
Jessy miał bardzo ładne oczy i piękny uśmiech, jestem ciekawa dlaczego przedtem tego nie zauważałam. W Popołudniowym słońcu jego oczy błyszczały się jak diamenty, a uśmiech dodawał całej twarzy światła. Zaparło mi dech w piersiach.. Jessy był przystojny, wysoki, miał piękny uśmiech i oczy, był dobrze zbudowany i lubił mnie.. A to jest dziwne! Zaczął wypytywać mnie o różne rzeczy, postanowił odprowadzić mnie do hotelu.. W pewnym momencie złapał mnie za rękę, w pierwszej chwili chciałam się mu wyrwać, ale odrazy przypomniałam sobie wredną gębę blondi wtulającą się w Ed'a. Prawdę mówiąc, mnie i Edwarda nic nie łączy, więc nie powinnam mieć żadnych oporu.. Skoro nie zależy mu na mnie, to czemu miałoby mnie zależeć? Jeszcze raz pomyślałam o tym z jaką radością i przekonaniem Jessy opowiada o swoich marzeniach i przeżyciach. Jak jego wesołe oczy ukradkiem na mnie spoglądają, a uśmiech na jego twarzy powiększa się.. Odwzajemniłam więc uścisk, moje serce drżało jak szalone, nie wiedziałam co powinnam zrobić. Trochę krępowała mnie ta cała sytuacja, zawsze myślałam że trzymanie kogoś za rękę to oznaka zaangażowania.. A teraz trzymam obcego kolesia i idę najruchliwszą ulicą w mieście.. Byliśmy przed hotelem, głupio było mi zostawić go w taki sposób.
-Może umówimy się za jakieś trzydzieści minut? Spakuję się i.. no wiesz może gdzieś wyjdziemy?
-Zapraszasz mnie na randkę?
-Coo? Nieee
Zrobiłam się cała czerwona i okropnie się speszyłam, nie chciałam żeby odebrał to w ten sposób. Chciałam wyjść gdzieś przed wyjazdem, chciałam mieć jakieś przyjemne wspomnienia.. Jak on mógł pomyśleć że to randka..
-No skoro to nie randka, to nie wiem..
-W porządku..
Odwróciłam się i odeszłam, kamień spadł mi z serca. Nie wiem dlaczego ale poczułam ogromną ulgę, już myślałam że uda mi się uniknąć kolejnej krępującej sytuacji, ale pomyliłam się.
-Możemy wyjść na randko-spotkanie, kupimy lody i zjemy je gdzieś na ławce..
-Pasuje mi..
-Z niecierpliwością czekam na trzecią..
Uśmiechnęłam się lekko, chciałam mu odmówić ale nie mogłam, ja i mój za długi jęzor. Co mi przyszło do głowy, umówić się z nim na "randko-spotkanie".. Co to w ogóle jest? Weszłam na górę i skierowała  się w stronę swojego pokoju. Podniosłam głowę i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam Ed stał przy oknie, z którego można było dostrzec wszystko.. Na kanapie siedziała blondi, a obok niej Al. Cholera.. Nie pomyślałabym że mieszkają w tym samym pokoju co ja.. Jaka ja głupia, a co jak Edward widział mnie z Jessim? W sumie to w ogóle się tym nie przejmuje, ja codziennie musiałam i pewnie będę musiała, patrzeć jak migdali się z lalą.. Niech poczuje to samo co ja. Wzruszyłam ramionami i poszłam do siebie. Wyjęłam sporą walizkę z pod łóżka i odsunęłam wszystkie szuflady. Powoli pakowałam swoje ubrania, starannie układając każdą rzecz. Gdy tylko skończyłam do pokoju wszedł Alphonse, był wesoły i od razu rzucił się na moje łóżko.
-To twój nowy chłopak?
Więc widzieli..
-Kto?
-Ten koleś z którym szłaś za rękę. Jesteś z nim?
Nie
-Tak.
-Długo już jesteście razem?
Uznałam że nie skłamie, ale też nie powiem prawdy.. To będzie coś pomiędzy.
-Wystarczająco długo żeby trzymać się za ręce, idą przez główną ulicę miasta.
Uśmiechnęłam się i zarzuciłam sobie ręcznik na ramię, zamknęłam się w łazience i weszłam pod prysznic. Po kilku minutach wyszłam i dokładnie się wytarłam, rozczesałam i wysuszyłam włosy. Po krótkim namyśle uznałam że fajnie by było je rozpuścić, jeszcze raz je przeczesałam i zostawiłam je swobodnie opadające mi na plecy. Wyszłam z łazienki i ubrałam się w jakąś kwiatową bluzkę na ramiączka z dość dużym dekoltem, do tego kremowe spodenki i tradycyjne długie bojówki. Nie mam bladego pojęcia skąd w moich rzeczach znalazła się ta dziwna bluzka, jestem pewna że jej nie kupiłam. Nie lubię takich rzeczy, po za tym, jak dla mnie to ma za duży dekolt.. Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę kuchni, wyjęłam z lodówki butelkę zimnej wody i wzięłam kilka łyków. Zauważyłam że wszyscy wlepiają we mnie swoje zdziwione oczy.. Zakręciłam butelkę i bardzo ostrożnie spojrzałam na Edwarda, co prawda nie miał zadowolonej miny. Powiedziałabym że był wręcz wściekły, tylko dlaczego? Przecież tyle razy mnie odrzucał.. Mam nadzieje że teraz czuje się tak jak ja, kiedy on przytula i całuje Winry.. Nie chce go ranić, ale nie mam innego wyboru, mam dość jego gry i wahań.. Potrzebuje czegoś, a raczej kogoś, na kogo będę mogła liczyć i bez wahania powiedzieć że mogę mu ufać.. że mogę go pokochać. To miłe uczucie, widzieć jego zazdrość, ale ja nie chce się w to bawić.. Po całym pokoju rozległ się dzwonek do drzwi, skocznym krokiem doszłam do drzwi..
-Gotowa?
Jessy wyglądał bajecznie, był idealny.. Zza pleców wyciągną dwie róże, jedna była czerwona a druga biała..
-Dziękuję, są piękne.
Skłamałam, nienawidzę róż..
-Założyłaś tą bluzkę, którą dla ciebie wybrałem wtedy w sklepie.
A więc stąd miałam tą bluzkę, poczułam na sobie wzrok wszystkich zebranych w salonie. Pokiwałam lekko głową, nie wiedziałam co mam zrobić poczułam się strasznie dziwnie i niezręcznie. Przyjęłam podarek i rzuciłam je na walizkę.. Wyszłam jakby nigdy nic, chłopak znowu złapał mnie za rękę, tym razem nie poczułam nic nadzwyczajnego. Serce pękało mi na miliardy kawałków, nie wiem dlaczego, ale czułam się fatalnie.. Usiadłam na ławce, a Jessy poszedł po lody. Zaczęłam zastanawiać się jak ktoś kogo widziałam tylko raz i to przez dłuższą chwilę, może pamiętać co pomagał wybierać, całkiem obcej sobie dziewczynie.. Poczułam zapach czekolady i dopiero po chwili zauważyłam że mam przed nosem czekoladowego loda.
-Ostatnim razem zamawiałaś czekoladowe.
Uśmiechnął się do mnie ciepło i zaczął pochłaniać, dosłownie pochłaniać swojego loda. Ja natomiast lizałam go bardzo powoli, nie widziałam powodu żebym się śpieszyła. Jeżeli chodzi o bluzkę, to sprawa z nią była niczym w porównaniu do tego. On ma chyba jakąś obsesje, dlaczego pamięta takie szczegóły jak lody czekoladowe. Dopiero teraz zauważyłam że siedzimy kilka metrów od hotelu, zapewne doskonale nas stamtąd widać. Nie wiedziałam co mam zrobić, poczułam się dziwnie i byłam bardzo skrępowana, ponieważ Jessy nie spuszczał ze mnie wzroku.. Znowu złapał mnie za rękę. Kiedy zjadłam już swojego loda, poszliśmy się przejść. Chodziliśmy uliczkami, krętymi jak i prostymi.. Nudziłam się niemiłosiernie, muszę zapamiętać żeby nigdy więcej się z nim nie umawiać i przed wyjazdem dać mu do zrozumienia, że możemy się jedynie kolegować. Całą drogę powrotną, zastanawiałam się co mam mu powiedzieć. Przepraszam, ale nie jesteś dla mnie wyzwaniem? nie.. Wybacz, ale czuje coś do kogoś innego.. niee.. Możemy zostać przyjaciółmi o ile będziesz chciał, bo wiesz chciałam twoim kosztem zrobić na złość chłopakowi który coś dla mnie znaczył, ale wydaje mi się że nic z tego nie wyjdzie, dlatego chcesz zostać moim kumplem? żałosne.. W co ja się wpakowałam.. Skoczyłam do pokoju po walizkę, pokój był pusty.. najwyraźniej wszyscy już wyszli. Zeszłam na dół i jako ostatnia wymeldowałam się z pokoju. Jessy odprowadził mnie na sam dworzec, nie chciałam żeby ze mną szedł ale on i tak mnie nie słuchał. Odstawiłam walizkę i zrobiłam dwa kroki w przód, szukałam wzrokiem olbrzymiego Armstronga. Usłyszałam wołanie Alphonse i zauważyłam że wszyscy już na mnie czekają. Odwróciłam się i zanim zdążyłam cokolwiek zrobił, poczułam na moich chłodnych policzkach, ciepłe dłonie Jessiego. Po chwili zbliżył się do mnie złapałam go z ręce, chciałam żeby mnie puścił, jednak wyszło zupełnie inaczej. Jego ciepłe wargi zetknęły się z moimi.. Jego pocałunek był strasznie nachalny, za wszelką cenę próbował mi wcisnąć język do gardła.. Zsunęłam jego ręce ze swojej twarzy i spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem. On uśmiechnął się do mnie łobuzersko i pogłaskał mnie po policzku..
-Do zobaczenia..
-Mam nadzieje że zginiesz zanim przyjadę, postaraj się o to bo jak nie to ja cie zabije..
Uśmiechnęłam się, zabrałam walizkę i szybkim krokiem powędrowałam do wagonu. W pociągu było strasznie tłoczno, muszę zapamiętać żeby już nigdy więcej nie jechać ostatnim pociągiem do Resembool.. Ludzie przepychali się i usiłowali wepchnąć się do zamówionych wagonów. Cała nasza piątka skierowała się w stronę ostatniego przedziału, w którym mieliśmy zamówione miejsca. Już prawie byliśmy, kiedy jakiś facet popchnął mnie i wylądowałam na jakimś kolesiu. Złapałam go za szyje, żeby się nie przewrócić, otworzyłam oczy i zobaczyłam drżące złote oczy Ed'a. Wpatrywałam się w nie kilka sekund, ale szybko odwróciłam twarz i złapałam się jakiejś rurki..
-Wybacz.
-W porządku.
Moje serce waliło jak szalone, a mój oddech był bardzo szybki, tak jakbym dopiero co skończyła biec. Czułam jak na mojej twarzy pokazuje się rumieniec, nie wiedziałam co mam zrobić, w przedziale zostały dwa miejsca obok siebie. Ed usiadł o d okna, więc mi zostało miejsce obok niego. Już chciałam usiąść, ale blondi zerwała się na równe nogi i mnie uprzedziła.. Co za kretynka.. Zajęłam wolne miejsce przy oknie, naprzeciwko Edwarda.. Po godzinie Al, Armstrong i blondi odpłynęli, kto by się spodziewał że ta mała jędza będzie tak głośno chrapać. Pokręciłam głową i z powrotem oparłam głowę o zimną szybę, patrzyłam prawie przed siebie.. To była bardzo niezręczna sytuacja, bo ja i Ed nie spaliśmy. W szklanym odbiciu widziałam jego twarz, jego oczy błyszczały się w świetle zachodzącego słońca. Winry zaczęła się kręcić i wtulać w jego ramię, odwróciłam się tak, żeby tego nie widzieć. Poczułam na sobie jego wzrok, nie odwróciłam się, skuliłam się na siedzeniu opierając swoje ciepłe czoło o przyjemnie zimną szybę. Edward odwrócił się, tak że teraz patrzył w okno, przez chwile myślałam że chce coś powiedzieć, ale chyba dał sobie spokój.. Spojrzałam na niego, a on na mnie.. Zawsze kiedy na mnie patrzy moje serce drży i nie mogę go uspokoić. Opuściłam głowę i wyszłam z przedziału, ludzie leżeli na ziemi, wszyscy spali. Musiałam szybko ochłonąć żeby nie powiedzieć, a co gorsza nie zrobić nic głupiego.. Stałam tak około dwóch minut gapiąc się w sufit, wzięłam głęboki oddech i z powrotem weszłam do przedziału. Usiadłam na swoim miejscu w tej samej pozycji w jakiej siedziałam kilka minut temu. Światła w pociągu się zapaliły, było już strasznie ciemno..
-W porządku?
Jego zatroskany głos znowu przyspieszył mi puls, muszę się szybko opanować i odpowiedzieć coś, bo znowu się do mnie nie odezwie..
-Taa..
"Taa", tylko na tyle mnie stać? Ooh.. jaka ja jestem głupia, czułam jego wzrok na sobie.. Odwróciłam twarz i patrzyłam mu prosto w oczy, lekko się uśmiechnęłam i znowu wbiłam wzrok szybę. Na tym nasza rozmowa się skończyła, jednak coś było nie tak, chciałam się o to spytać, ale bałam się usłyszeć prawdę.. O dwudziestej trzeciej dojechaliśmy na miejsce, Edward wziął Winry na ręce i zaniósł ją do samochodu Armstronga. Położył ją na przednie siedzenie, ja usiadłam za nią, Al w środku, a Edward przy oknie za Armstrongiem. Atmosfera była napięta, podjechaliśmy pod dom Winry, Ed wysiadł i zaniósł ją do jej domu. Po kilku minutach wyszedł z ich domu i pożegnał się z babeczką Pinako.. Spojrzała w moją stronę i zmrużyła oczy, spojrzałam w jej stronę.. Jadąc do domu Armstronga Al przesiadł się do przodu, mijaliśmy różne wyboje i dołki, aż w końcu dojechaliśmy. Byłam zadowolona jak cholera, że jego rezydencja znajduje się kawał drogi od domu Winry. Wysiadając z samochodu przez przypadek dotknęłam ręki Ed'a, była taka ciepła, w porównaniu z jego ciałem, moje było kawałkiem lodu. Każdy z nas poszedł do swojego pokoju, w każdym z nich był balkon i łazienka. Rzuciłam walizkę, na ogromne łóżko i otworzyłam okno, wdrapałam się na parapet i usiadłam wpatrując się w gwiazdy. Może jestem jakąś z nich, może mam własną gwiazdę która mnie prowadzi.. Jeżeli tak jest to niech się lepiej zacznie starać, bo kiepsko jej to wychodzi.. Usłyszałam czyjeś głosy pode mną, dochodziły z werandy. To Al i Armstrong, siedzieli i pili, to chyba było kakao.. Nie widziałam nic w złego w tym że sobie ich trochę podsłucham, rozmowę zaczął olbrzym.
-Sytuacja między Ed'em a Fibi jest bardzo napięta i chyba źle wpływa na nich oboje.
-Tak, oboje są uparci i ciężko jest im przyznać co kto czuje..
-Kiedyś byli raczej szczęśliwi, chociaż nie okazywali tego przy wszystkich.
-Edward nie chce mi powiedzieć od czego się zaczęło, ja jednak myślę że wszystko się zepsuło od razu po wyjeździe Fibi. Zostawiła nas bez słowa wyjaśnień.. Ed bardzo się tym przejął, Riza twierdzi że Fibi wręcz uciekała, żeby się z nami nie spotkać.. Chyba to go zabolało..
Jego słowa mnie sparaliżowały, zabolało jak cholera.. Ale chciałam wiedzieć więcej, chce wreszcie zrozumieć Ed'a, chce wiedzieć co mówił Al'owi i co teraz czuje.
-..Przestał jej ufać, uznał że to wszystko było kłamstwem, szczerze mówiąc ja sam nie wiem co Fibi chciała osiągnąć. Rozkochała w sobie mojego brata, a potem go zostawiła.. ale nie zostawiła tylko jego, ja też jej ufałem i miałem ją za równą dziewczynę, ona chyba wolała wolność. Może znudziło jej się zajmowanie siostrą i siedzenie z nami. Potem wróciła, zrobiło mi się jej szkoda po śmierci Aki bardzo cierpiała, chociaż tego nie okazywała, ale ja wiedziałem że jest jej źle. To spowodowało że moje przeczucia co do niej były błędne. Potem kiedy Ed znowu zaczął jej ufać, znowu odeszła i znowu wróciła. Do tego ten chłopak, widziałeś go prawda? Za pierwszym razem też z nim była. Później ani on, ani ona nic sobie nie wyjaśnili i zaczęła się między nimi taka mała wojna, ale serca się nie oszuka. Jak na dłoni widać że Ed'owi na niej zależy, według mnie jej na nim też. Fibi to wspaniała dziewczyna tylko że nie jest pewna swoich decyzji i wyborów, bardzo często go raniła.. Kiedy wyjechała myślał że kogoś ma, jednak on cierpiał nie chciał żeby wyjeżdżała, ale bał się jej o tym powiedzieć...
-Rozumiem. Oboje są zmęczeni, zagubieni i nieprzytomni, utonęli w miłości, która teraz tak ich boli. Powoli sami wyniszczają to co między nimi się rodziło..
-Racja.. pamiętam jak wracaliśmy w ten dzień kiedy Fibi wyjechała, Ed rysował na szybie serce, pewnie myślał że nie zobaczy jej już nigdy więcej. Pewnie nigdy by tego nie zrobił, gdyby wiedział że nie śpię..
Z moich oczu mimowolnie płynęły łzy, jestem potworem.. Zawsze myślałam że to on mnie rani, ale on odpowiadał mi tym samym, czym ja go karmiłam.. Czemu nikt mi nie powiedział że przeze mnie aż tak cierpi.. Co gorsza czemu sama tego nie wyczułam? Dlaczego nie wiedziałam że ranie tak ważną dla mnie osobę?
-A Winry?
-Winry?
-Tak, ona chyba bardzo go lubi..
-Taak.. Kiedy pojawiła się Fibi wiedziała że nie może pozwolić jej zbliżyć się do Ed'a. Lubię ją jest dla mnie jak siostra, ale myślę że to także przez nią między Edwardem a Fibi zrobiła się taka przepaść.. Jak patrzę na reakcje Fibi kiedy Winry, dotyka, przytula czy trzyma go za rękę, robi mi się strasznie smuto. Widać że to ją boli, ale Ed nie chce znowu się potknąć, 'wracając' co Fib..
Wysłuchałam ich rozmowy do końca, czułam się fatalnie.. Zraniłam grono osób, które były mi najbliższe.. Weszłam do łóżka i schowałam się pod białą aksamitną kołdrę..  Płakałam przez całą noc, położyłam się około siódmej, położyłam się ponieważ usłyszałam kroki Armstronga, który sprawdzał czy żadne z nas nie wybrało się na wycieczkę.. Wstałam około dziewiątej, zeszłam na dół i zjadłam na śniadanie jakieś kanapki które leżały na stole. Do jadalni wszedł Al i Ed, ja akurat skończyłam jeść.. Poszłam do łazienki, spojrzałam w lustro. Moja twarz była opuchnięta od płaczu, oczy były niewyspane i czerwone. Jednym słowem wyglądałam strasznie. Wzięłam długi gorący prysznic, po wyjściu wysuszyłam i upięłam włosy ubrałam się i miałam zejść na dół żeby pogadać Ed'em o tym o czym przez całą noc rozmyślałam.. Wychodząc z pokoju wpadłam prosto na niego, znowu patrzył mi w oczy. Moje nogi były jak z waty a serce drżało jakby miało zaraz przestać bić..
-Wybacz..
-Nie to moja wina. Ed.. Moglibyśmy chwilę porozmawiać?
Edward spojrzał na mnie pytająco, kiwnął głową i kazał mi iść za sobą. Weszliśmy do jego pokoju, zamknęłam drzwi i zebrałam się w sobie. Elric dokładnie mi się przyglądał, był zdziwiony ty wszystkim tak samo jak ja, jednak trzeba to wszystko wyjaśnić i skończyć z unikaniem siebie..
-Chciałabym cię przeprosić..
-Nie masz za co..
-Nie, właśnie że mam..
Ed wbił we mnie zdziwiony i trochę smutny wzrok. Nie chce trzymać go w napięciu, bo to jest życie a nie jakaś marna komedia.. Po za tym chciałabym mieć już to za sobą.
-Dużo razy cię raniłam i wybacz, ale naprawdę nie zwracałam na to uwagi. Myślałam że to twoja wina i że to ty jesteś główną przyczyną naszych kłótni, teraz wiem że się myliłam. To ty zawsze mnie wspierałeś kiedy potrzebowałam pomocy i to ty wycierałeś mi twarz kiedy płakałam. Ja potrafiłam tylko uciekać i nie mogłeś liczyć na jakiekolwiek czułości z mojej strony, kiedy sama chciałam żebyś to ty mi ją okazywał. To prawda uciekłam, może tego nie rozumiesz ale wiele się o sobie dowiedziałam, między innymi to w jaki sposób mogę obronić osoby które kocham. Jeżeli chodzi o Jessiego, to między nami nic nie ma, w drodze do hotelu złapał mnie za rękę i coś we mnie pękło, ponieważ od dawna nikt nie okazywał mi czułości, byłam sama i zagubiona. Potem chciałam żebyś poczuł się tak jak ja się czułam widząc cię z Winry, za co naprawdę przepraszam. Później już nie chciałam żebyś widział nas razem i marzyłam o tym żeby tamten dzień się skończył. A nasz 'pocałunek' był wymuszony, złapał mnie i nie mogłam się wyrwać nie wiem jak to wyglądało, ale na pewno kiepsko.. Wiem że z lal.. znaczy z Winry jesteś i byłeś szczęśliwy, więc nie chce wam wchodzić w drogę. Usunę się, ale chce żebyśmy normalnie ze sobą rozmawiali, bo bardzo mi tego brakuje, nie chce cię unikać, wiem że masz powody do unikania mnie.. Może proszę za wiele, ale chciałabym żeby nasza znajomość wróciła do normy, przecież możemy być przyjaciółmi. Wiem że zawiodłam na całej linii, wiem że mi nie ufasz i nawet nie wiem czy chcesz mnie znać..
Rozpłakałam się, no pięknie... Miałam nie płakać, to takie żenujące, ale nie mogę już dłużej kryć emocji. On podszedł do mnie ze smutną miną, rozłożył ręce i mnie przytulił, szarpałam się i biłam go w klatkę piersiową żeby mnie puścił, ale on tego nie zrobił..
-Nie! Nie powinieneś mnie przytulać.. nie pocieszaj mnie!
Czule głaskał mnie po głowie, a ja swobodnie mogłam się wypłakać. Wiedziałam że teraz mnie nie zostawi i się ode mnie nie odwróci. Może i się rozkleiłam ale to chyba dobrze. Przestałam płakać, ale on mnie od siebie nie odsunął, pierwszy raz od bardzo dawna czułam się bezpieczna.
-Między mną i Winry nic nie ma, nie wiem jak T O, musiało wyglądać, ale widać poważnie. Ona jest dla mnie jak siostra i czuje się za nią odpowiedzialny. Ty raniłaś mnie, a ja ciebie, oboje jesteśmy winni.
Podniósł moją twarz i uśmiechając się starł mi łzy, moje serce zaczęło łomotać, jak tylko nasze oczy się spotkały. Złote tęczówki Ed'a były ciepłe, takie jakie od zawsze pamiętałam.. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak strasznie muszę wyglądać.. Oderwałam się od niego i szybko szorowałam sobie twarz bluzką..
-Wyglądam jak potwór co?
-Nie, wcale nie.
-Jasne..
Oboje się zaśmieliśmy, czułam się o wiele lepiej. Znowu mogłam się przy nim śmiać.. Jego uśmiech dawał mi tyle radości i ciepła, że nie potrafię tego do niczego porównać. Od tak dawna nie patrzył na mnie takim wzrokiem, był zadowolony, uśmiechnięty i chyba szczęśliwy. Obojgu nam ulżyło..Spojrzałam w jego wesołe, ciepłe oczy..
-To co przyjaciele?
-Jasne..
Przytuliłam go, może to dziwne ale czułam że jego serce bije tak samo jak moje. Dopiero teraz zaczął się wspaniały początek, wspaniałej przyjaźni. Tym razem będę dbała o nią i nie pozwolę by cokolwiek zachwiało, stosunki między nami. Nawet jeżeli będę musiała kogoś skopać.. Nie wiem dlaczego przyszła mi do głowy Winry, a to dziwne.. 
-Zaraz to twoje "Jasne..", było ironią, czy potwierdzeniem?
-Nie zaczynaj Fibi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz