Uśmiech Edwarda był rekompensatą za te wszystkie dni mojej
nieobecności. Jego roześmiana twarz sprawia że jest mi cieplej. Nie wiem
dlaczego, tak rzadko się uśmiecha, po części to moja wina.. na samą myśl robi
mi się źle. Wszystko kiedyś się kończy, skończyło się i to przyjemne ciepełko.
Winry mierzyła mnie lodowatym spojrzeniem, chyba te kilka miesięcy nie dało
upustu jej nienawiści w stosunku do mnie.. Odwzajemniłam się jej moim jakże
pogodnie udawanym uśmiechem i spojrzałam na Mustanga. Rozmawiał o czymś z Riza,
jednak nic nie słyszałam bo szeptali. Zaczęło mnie to trochę irytować..
-W towarzystwie nie mówi się szeptem, to nie kulturalne.
-Nie kulturalnym jest przerywać ludziom rozmowę..
-Skąd mogę wiedzieć że rozmawiacie skoro nic nie słyszę..?
Mina Mustanga mówiła wszystko, chyba go wkurzyłam.. ahhh
dobry stary Mustang, zawsze próbujący mnie przegadać. Mój wzrok powędrował na
Al'a, który szczerzył się, tak jakby chciał mi pokazać swoją 'kolekcje' zębów..
-A ty czego się tak szczerzysz?
-A tak sobie
-Jasne..
Wyszczerzył się jeszcze bardziej. Cała ta sytuacja bardzo
mnie rozbawiła, od dawna nie czułam się tak dobrze jak teraz. Wydaje mi się że
w tej chwili, byłam prawdziwą sobą.. i choć miałam wiele problemów i zmartwień
potrafiłam się uśmiechać. Czułam na sobie zimny wzrok blondi, dlaczego ta mała
łajza musiała stanąć przy Edwardzie? Nie spojrzałam na nią w obawie, przed jego
wzrokiem. Cała ta sytuacja z Ed'em była bardzo dziwna i zagmatwana.. Raz jest
gotów oddać za mnie życie, śpi w przy moim łóżku szpitalnym jak jestem
umierająca, po to by zaraz mierzyć mnie nieprzyjemnymi spojrzeniami i udawać że
mnie nie ma.. Winry nie spuszczała ze mnie swoich zimnych oczu.. Może ma jakieś
dziwne fantazje, dlatego cały czas się na mnie gapi.. Tak zdecydowanie poprawił
mi się humor. W końcu Mustang i Riza, przestali szeptać. Zapalnik podniósł plik
jakiś dokumentów i nie patrząc na nas zaczął mówić.
-Doszliśmy do wniosku, że powinniście wyjechać. Owszem
mieliście zostać, ale sytuacja jest poważna i nie możemy pozwolić sobie na
jakikolwiek błąd z naszej strony. Uznaliśmy że wyjazd do Resembool to najlepsze
wyjście.. Miasto nie jest duże i każda obca osoba zostanie natychmiast
rozpoznana i nie stanie się dla ludzi obojętna. Tym bardziej jak będą to dwie
dziwne kobiety i umięśniony mężczyzna. Uważam że będziecie tam bezpieczniejsi,
cała wasza czwórka, pojedzie tam i przez pewien czas zamieszkacie z ...
-NIE! NIE ZGADZAM SIĘ! NIE PRZYJMĘ TEJ PODŁEJ, BRUTALNEJ I
AGRESYWNEJ SZMATY W MOIM DOMU!
-Winry..
-NIE! NIE! I JESZCZE RAZ NIE! NIE WPUSZCZĘ JEJ ROZUMIECIE!
NIE!
-Winry! Gdybyś dała mi dokończyć zdanie wiedziałabyś, że
tylko ty będziesz mieszkała razem ze swoją babcią. Edward, Alphonse i Fibi,
zamieszkają razem z Armstrongiem w jego nowym domku. Kupił go ze względu na
atmosferę i ciszę jaka tam panuje. Oczywiście nie będziecie tam mieszkać za
darmo. Będziecie wykonywać prace domowe, gospodarstwo Armstronga jest spore
więc będziecie mieli co robić, bez obaw.
Chyba blondi się trochę wkurzyła, szczerze mówiąc że myśli o
mnie o wiele gorzej.. Jednak tej szmaty jej nie podaruje. Jej wredna morda
doprowadzała mnie do szału, jednak za każdym razem kiedy ją otwierała chciało
mi się rzygać.. Jej głos, jej śmiech a nawet ziewanie doprowadzało mnie do
szaleństwa..
-Więc tak sytuacja wygląda. Armstrong będzie na was czekał o
siedemnastej na dworcu, pojedziecie ostatnim pociągiem pasażerskim. Zabierzcie
wszystkie swoje najpotrzebniejsze rzeczy, jasne? Czy wszystkim pasuje ta
sytuacja?
Mustang przeleciał po wszystkich wzrokiem, jednak widząc moją
nietypową minę zawiesił na mnie wzrok. Jego parzące oczy dawał mi do
zrozumienia, że mam się z nim w stu procentach zgodzić i nie robić problemu.
-Fibi?
-Oczywiście, przecież jade tam z tak wspaniałymi ludźmi..
Uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę Winry, która nie
wiedziała co się dzieje. Wszyscy nie wiedzieli co się dzieje, ich zdumione miny
bardzo mnie rozbawiły. Postanowiłam że skończę swoje jakże miłe zdanie, małym
żarcikiem, spojrzałam na jej 'nową' nogę..
-Jeżeli mamy wykonywać pracę domowe to wierze że Winry,
będzie w tym najlepsza. Przecież ona zawsze ma przy sobie blaszaną łopatę..
-Ty..!
Jej oczy zrobiły się szkliste, a zaraz potem z oczy ściekały
jej łzy. Wtuliła się w Edwarda jak mały bezbronny dzieciak, który przed chwilą
upadł i rozbił sobie kolano. Ed przytulił ją do siebie i całował ją w głowę.
Uśmiech zszedł mi z twarzy, odwróciłam głowę.. Kątem oka zauważyłam że blondi
uśmiecha się do mnie zwycięsko, to było gorsze od jakiejkolwiek
najboleśniejszej rany jaką udało mi się doznać w całym moim życiu.. Po krótkiej
chwili wyjaśnień co dokładnie będziemy robić w Resembool, Mustang pozwolił nam
odejść. Ja zostałam, wiedziałam że chce o czymś ze mną porozmawiać. Czułam na
sobie czyjś wzrok, bałam się odwrócić i sprawdzić kto na mnie patrzy.. Bałam
się że to będzie Edward, że spojrzy na mnie tymi samymi nieprzyjemnie palącymi
oczami co zawsze. Mustang usiadł za swoim biurkiem, wziął w rękę długopis i
swój notes..
-Mogłabyś mi opowiedzieć co pamiętasz ?
-Pamiętam wiele rzeczy, uwierzysz że kiedyś zjadłam lody?
-Pytam poważnie.. co pamiętasz z tamtego dnia?
-Wiesz, powinieneś zadawać pytania precyzyjniej..
-Fibi..
Spojrzałam na niego, jego twarz wydawała się być spokojna i
bez wyrazu, ale na jego czole już pulsowała mała żyłka. Chociaż raz w życiu dam
mu spokój i potraktuje go poważnie.. Ze wszystkich sił usiłowałam przypomnieć
sobie cokolwiek z tamtego dnia. Ułożyłam sobie w wszystko w jedną całość i
zaczęłam opowiadać. Opowiedziałam mu o tych dziwnych ludziach, o tym co robili
i to jaką mieli siłę.. Powiedziałam o moich podejrzeniach, w związku z tym
mutantem..
-Rozumiem, jeżeli coś jeszcze ci się przypomni to przyjdź do
mnie. Pamiętaj że za trzy godziny musisz być na peronie.
-Jasne..
-Masz przyjść..
-Oczywiście..
-Fibi..!
Trzasnęłam drzwiami jego gabinetu i chwile później byłam już
na zewnątrz. W mojej głowie kłębiło się miliony myśli.. tyle nie
niewytłumaczalnych rzeczy i te dziwne potwory.. Szłam i rozmyślałam o tym co
mnie dręczy, nagle poczułam ból i upadłam na ziemie..
-Ałaa..
-Wybacz, ja nie chciałem, ja.. Fibi?
Spojrzałam na wysokiego chłopaka, patrzył na mnie i szeroko
się uśmiechał. Skąd on do cholery jasnej zna moje imię? Złapał mnie za biodra i
podniósł wysoko nad ziemie. Jego ręce były silne, już chciałam się wyrwać,
kiedy on ni stąd ni zowąd zaczął wirować, nadal trzymając mnie w powietrzu.
Złapałam go za ręce i zdjęłam je ze swoich bioder, efekt tego był taki że
wylądowałam twardo na ziemi.
-Coś się stało?
-Taa.. Znam cię?
-No coś ty Fibi.. nie pamiętasz mnie? To ja Jessy.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową, szczerze mówiąc prawie w
ogóle go nie pamiętam. Jedyne co pamiętam to, to że dzięki niemu pokłóciłam się
z Ed'em, który mnie później pocałował.. No a potem mieliśmy mały kłopot z
jednym psychopatą..
-Jasne że pamiętam, jak mogłabym zapomnieć..
-Jak się cieszę że cię widzę..
Jessy miał bardzo ładne oczy i piękny uśmiech, jestem
ciekawa dlaczego przedtem tego nie zauważałam. W Popołudniowym słońcu jego oczy
błyszczały się jak diamenty, a uśmiech dodawał całej twarzy światła. Zaparło mi
dech w piersiach.. Jessy był przystojny, wysoki, miał piękny uśmiech i oczy,
był dobrze zbudowany i lubił mnie.. A to jest dziwne! Zaczął wypytywać mnie o
różne rzeczy, postanowił odprowadzić mnie do hotelu.. W pewnym momencie złapał
mnie za rękę, w pierwszej chwili chciałam się mu wyrwać, ale odrazy
przypomniałam sobie wredną gębę blondi wtulającą się w Ed'a. Prawdę mówiąc,
mnie i Edwarda nic nie łączy, więc nie powinnam mieć żadnych oporu.. Skoro nie
zależy mu na mnie, to czemu miałoby mnie zależeć? Jeszcze raz pomyślałam o tym
z jaką radością i przekonaniem Jessy opowiada o swoich marzeniach i
przeżyciach. Jak jego wesołe oczy ukradkiem na mnie spoglądają, a uśmiech na
jego twarzy powiększa się.. Odwzajemniłam więc uścisk, moje serce drżało jak
szalone, nie wiedziałam co powinnam zrobić. Trochę krępowała mnie ta cała
sytuacja, zawsze myślałam że trzymanie kogoś za rękę to oznaka zaangażowania..
A teraz trzymam obcego kolesia i idę najruchliwszą ulicą w mieście.. Byliśmy
przed hotelem, głupio było mi zostawić go w taki sposób.
-Może umówimy się za jakieś trzydzieści minut? Spakuję się
i.. no wiesz może gdzieś wyjdziemy?
-Zapraszasz mnie na randkę?
-Coo? Nieee
Zrobiłam się cała czerwona i okropnie się speszyłam, nie
chciałam żeby odebrał to w ten sposób. Chciałam wyjść gdzieś przed wyjazdem,
chciałam mieć jakieś przyjemne wspomnienia.. Jak on mógł pomyśleć że to
randka..
-No skoro to nie randka, to nie wiem..
-W porządku..
Odwróciłam się i odeszłam, kamień spadł mi z serca. Nie wiem
dlaczego ale poczułam ogromną ulgę, już myślałam że uda mi się uniknąć kolejnej
krępującej sytuacji, ale pomyliłam się.
-Możemy wyjść na randko-spotkanie, kupimy lody i zjemy je
gdzieś na ławce..
-Pasuje mi..
-Z niecierpliwością czekam na trzecią..
Uśmiechnęłam się lekko, chciałam mu odmówić ale nie mogłam,
ja i mój za długi jęzor. Co mi przyszło do głowy, umówić się z nim na
"randko-spotkanie".. Co to w ogóle jest? Weszłam na górę i
skierowała się w stronę swojego pokoju.
Podniosłam głowę i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam Ed stał przy oknie, z
którego można było dostrzec wszystko.. Na kanapie siedziała blondi, a obok niej
Al. Cholera.. Nie pomyślałabym że mieszkają w tym samym pokoju co ja.. Jaka ja
głupia, a co jak Edward widział mnie z Jessim? W sumie to w ogóle się tym nie
przejmuje, ja codziennie musiałam i pewnie będę musiała, patrzeć jak migdali
się z lalą.. Niech poczuje to samo co ja. Wzruszyłam ramionami i poszłam do
siebie. Wyjęłam sporą walizkę z pod łóżka i odsunęłam wszystkie szuflady.
Powoli pakowałam swoje ubrania, starannie układając każdą rzecz. Gdy tylko
skończyłam do pokoju wszedł Alphonse, był wesoły i od razu rzucił się na moje
łóżko.
-To twój nowy chłopak?
Więc widzieli..
-Kto?
-Ten koleś z którym szłaś za rękę. Jesteś z nim?
Nie
-Tak.
-Długo już jesteście razem?
Uznałam że nie skłamie, ale też nie powiem prawdy.. To
będzie coś pomiędzy.
-Wystarczająco długo żeby trzymać się za ręce, idą przez
główną ulicę miasta.
Uśmiechnęłam się i zarzuciłam sobie ręcznik na ramię, zamknęłam
się w łazience i weszłam pod prysznic. Po kilku minutach wyszłam i dokładnie
się wytarłam, rozczesałam i wysuszyłam włosy. Po krótkim namyśle uznałam że
fajnie by było je rozpuścić, jeszcze raz je przeczesałam i zostawiłam je
swobodnie opadające mi na plecy. Wyszłam z łazienki i ubrałam się w jakąś
kwiatową bluzkę na ramiączka z dość dużym dekoltem, do tego kremowe spodenki i
tradycyjne długie bojówki. Nie mam bladego pojęcia skąd w moich rzeczach
znalazła się ta dziwna bluzka, jestem pewna że jej nie kupiłam. Nie lubię
takich rzeczy, po za tym, jak dla mnie to ma za duży dekolt.. Wyszłam z pokoju
i skierowałam się w stronę kuchni, wyjęłam z lodówki butelkę zimnej wody i
wzięłam kilka łyków. Zauważyłam że wszyscy wlepiają we mnie swoje zdziwione
oczy.. Zakręciłam butelkę i bardzo ostrożnie spojrzałam na Edwarda, co prawda
nie miał zadowolonej miny. Powiedziałabym że był wręcz wściekły, tylko
dlaczego? Przecież tyle razy mnie odrzucał.. Mam nadzieje że teraz czuje się
tak jak ja, kiedy on przytula i całuje Winry.. Nie chce go ranić, ale nie mam
innego wyboru, mam dość jego gry i wahań.. Potrzebuje czegoś, a raczej kogoś,
na kogo będę mogła liczyć i bez wahania powiedzieć że mogę mu ufać.. że mogę go
pokochać. To miłe uczucie, widzieć jego zazdrość, ale ja nie chce się w to
bawić.. Po całym pokoju rozległ się dzwonek do drzwi, skocznym krokiem doszłam
do drzwi..
-Gotowa?
Jessy wyglądał bajecznie, był idealny.. Zza pleców wyciągną
dwie róże, jedna była czerwona a druga biała..
-Dziękuję, są piękne.
Skłamałam, nienawidzę róż..
-Założyłaś tą bluzkę, którą dla ciebie wybrałem wtedy w
sklepie.
A więc stąd miałam tą bluzkę, poczułam na sobie wzrok
wszystkich zebranych w salonie. Pokiwałam lekko głową, nie wiedziałam co mam
zrobić poczułam się strasznie dziwnie i niezręcznie. Przyjęłam podarek i
rzuciłam je na walizkę.. Wyszłam jakby nigdy nic, chłopak znowu złapał mnie za
rękę, tym razem nie poczułam nic nadzwyczajnego. Serce pękało mi na miliardy
kawałków, nie wiem dlaczego, ale czułam się fatalnie.. Usiadłam na ławce, a
Jessy poszedł po lody. Zaczęłam zastanawiać się jak ktoś kogo widziałam tylko
raz i to przez dłuższą chwilę, może pamiętać co pomagał wybierać, całkiem obcej
sobie dziewczynie.. Poczułam zapach czekolady i dopiero po chwili zauważyłam że
mam przed nosem czekoladowego loda.
-Ostatnim razem zamawiałaś czekoladowe.
Uśmiechnął się do mnie ciepło i zaczął pochłaniać, dosłownie
pochłaniać swojego loda. Ja natomiast lizałam go bardzo powoli, nie widziałam
powodu żebym się śpieszyła. Jeżeli chodzi o bluzkę, to sprawa z nią była niczym
w porównaniu do tego. On ma chyba jakąś obsesje, dlaczego pamięta takie
szczegóły jak lody czekoladowe. Dopiero teraz zauważyłam że siedzimy kilka
metrów od hotelu, zapewne doskonale nas stamtąd widać. Nie wiedziałam co mam zrobić,
poczułam się dziwnie i byłam bardzo skrępowana, ponieważ Jessy nie spuszczał ze
mnie wzroku.. Znowu złapał mnie za rękę. Kiedy zjadłam już swojego loda,
poszliśmy się przejść. Chodziliśmy uliczkami, krętymi jak i prostymi.. Nudziłam
się niemiłosiernie, muszę zapamiętać żeby nigdy więcej się z nim nie umawiać i
przed wyjazdem dać mu do zrozumienia, że możemy się jedynie kolegować. Całą
drogę powrotną, zastanawiałam się co mam mu powiedzieć. Przepraszam, ale nie
jesteś dla mnie wyzwaniem? nie.. Wybacz, ale czuje coś do kogoś innego.. niee..
Możemy zostać przyjaciółmi o ile będziesz chciał, bo wiesz chciałam twoim
kosztem zrobić na złość chłopakowi który coś dla mnie znaczył, ale wydaje mi
się że nic z tego nie wyjdzie, dlatego chcesz zostać moim kumplem? żałosne.. W
co ja się wpakowałam.. Skoczyłam do pokoju po walizkę, pokój był pusty..
najwyraźniej wszyscy już wyszli. Zeszłam na dół i jako ostatnia wymeldowałam
się z pokoju. Jessy odprowadził mnie na sam dworzec, nie chciałam żeby ze mną
szedł ale on i tak mnie nie słuchał. Odstawiłam walizkę i zrobiłam dwa kroki w
przód, szukałam wzrokiem olbrzymiego Armstronga. Usłyszałam wołanie Alphonse i
zauważyłam że wszyscy już na mnie czekają. Odwróciłam się i zanim zdążyłam
cokolwiek zrobił, poczułam na moich chłodnych policzkach, ciepłe dłonie
Jessiego. Po chwili zbliżył się do mnie złapałam go z ręce, chciałam żeby mnie
puścił, jednak wyszło zupełnie inaczej. Jego ciepłe wargi zetknęły się z
moimi.. Jego pocałunek był strasznie nachalny, za wszelką cenę próbował mi
wcisnąć język do gardła.. Zsunęłam jego ręce ze swojej twarzy i spojrzałam na
niego wściekłym wzrokiem. On uśmiechnął się do mnie łobuzersko i pogłaskał mnie
po policzku..
-Do zobaczenia..
-Mam nadzieje że zginiesz zanim przyjadę, postaraj się o to
bo jak nie to ja cie zabije..
Uśmiechnęłam się, zabrałam walizkę i szybkim krokiem
powędrowałam do wagonu. W pociągu było strasznie tłoczno, muszę zapamiętać żeby
już nigdy więcej nie jechać ostatnim pociągiem do Resembool.. Ludzie
przepychali się i usiłowali wepchnąć się do zamówionych wagonów. Cała nasza
piątka skierowała się w stronę ostatniego przedziału, w którym mieliśmy
zamówione miejsca. Już prawie byliśmy, kiedy jakiś facet popchnął mnie i
wylądowałam na jakimś kolesiu. Złapałam go za szyje, żeby się nie przewrócić,
otworzyłam oczy i zobaczyłam drżące złote oczy Ed'a. Wpatrywałam się w nie
kilka sekund, ale szybko odwróciłam twarz i złapałam się jakiejś rurki..
-Wybacz.
-W porządku.
Moje serce waliło jak szalone, a mój oddech był bardzo
szybki, tak jakbym dopiero co skończyła biec. Czułam jak na mojej twarzy
pokazuje się rumieniec, nie wiedziałam co mam zrobić, w przedziale zostały dwa
miejsca obok siebie. Ed usiadł o d okna, więc mi zostało miejsce obok niego.
Już chciałam usiąść, ale blondi zerwała się na równe nogi i mnie uprzedziła..
Co za kretynka.. Zajęłam wolne miejsce przy oknie, naprzeciwko Edwarda.. Po
godzinie Al, Armstrong i blondi odpłynęli, kto by się spodziewał że ta mała
jędza będzie tak głośno chrapać. Pokręciłam głową i z powrotem oparłam głowę o
zimną szybę, patrzyłam prawie przed siebie.. To była bardzo niezręczna
sytuacja, bo ja i Ed nie spaliśmy. W szklanym odbiciu widziałam jego twarz,
jego oczy błyszczały się w świetle zachodzącego słońca. Winry zaczęła się
kręcić i wtulać w jego ramię, odwróciłam się tak, żeby tego nie widzieć.
Poczułam na sobie jego wzrok, nie odwróciłam się, skuliłam się na siedzeniu
opierając swoje ciepłe czoło o przyjemnie zimną szybę. Edward odwrócił się, tak
że teraz patrzył w okno, przez chwile myślałam że chce coś powiedzieć, ale
chyba dał sobie spokój.. Spojrzałam na niego, a on na mnie.. Zawsze kiedy na
mnie patrzy moje serce drży i nie mogę go uspokoić. Opuściłam głowę i wyszłam z
przedziału, ludzie leżeli na ziemi, wszyscy spali. Musiałam szybko ochłonąć
żeby nie powiedzieć, a co gorsza nie zrobić nic głupiego.. Stałam tak około
dwóch minut gapiąc się w sufit, wzięłam głęboki oddech i z powrotem weszłam do
przedziału. Usiadłam na swoim miejscu w tej samej pozycji w jakiej siedziałam
kilka minut temu. Światła w pociągu się zapaliły, było już strasznie ciemno..
-W porządku?
Jego zatroskany głos znowu przyspieszył mi puls, muszę się
szybko opanować i odpowiedzieć coś, bo znowu się do mnie nie odezwie..
-Taa..
"Taa", tylko na tyle mnie stać? Ooh.. jaka ja
jestem głupia, czułam jego wzrok na sobie.. Odwróciłam twarz i patrzyłam mu
prosto w oczy, lekko się uśmiechnęłam i znowu wbiłam wzrok szybę. Na tym nasza
rozmowa się skończyła, jednak coś było nie tak, chciałam się o to spytać, ale
bałam się usłyszeć prawdę.. O dwudziestej trzeciej dojechaliśmy na miejsce,
Edward wziął Winry na ręce i zaniósł ją do samochodu Armstronga. Położył ją na
przednie siedzenie, ja usiadłam za nią, Al w środku, a Edward przy oknie za Armstrongiem.
Atmosfera była napięta, podjechaliśmy pod dom Winry, Ed wysiadł i zaniósł ją do
jej domu. Po kilku minutach wyszedł z ich domu i pożegnał się z babeczką
Pinako.. Spojrzała w moją stronę i zmrużyła oczy, spojrzałam w jej stronę..
Jadąc do domu Armstronga Al przesiadł się do przodu, mijaliśmy różne wyboje i
dołki, aż w końcu dojechaliśmy. Byłam zadowolona jak cholera, że jego
rezydencja znajduje się kawał drogi od domu Winry. Wysiadając z samochodu przez
przypadek dotknęłam ręki Ed'a, była taka ciepła, w porównaniu z jego ciałem,
moje było kawałkiem lodu. Każdy z nas poszedł do swojego pokoju, w każdym z
nich był balkon i łazienka. Rzuciłam walizkę, na ogromne łóżko i otworzyłam
okno, wdrapałam się na parapet i usiadłam wpatrując się w gwiazdy. Może jestem
jakąś z nich, może mam własną gwiazdę która mnie prowadzi.. Jeżeli tak jest to
niech się lepiej zacznie starać, bo kiepsko jej to wychodzi.. Usłyszałam czyjeś
głosy pode mną, dochodziły z werandy. To Al i Armstrong, siedzieli i pili, to
chyba było kakao.. Nie widziałam nic w złego w tym że sobie ich trochę
podsłucham, rozmowę zaczął olbrzym.
-Sytuacja między Ed'em a Fibi jest bardzo napięta i chyba
źle wpływa na nich oboje.
-Tak, oboje są uparci i ciężko jest im przyznać co kto
czuje..
-Kiedyś byli raczej szczęśliwi, chociaż nie okazywali tego
przy wszystkich.
-Edward nie chce mi powiedzieć od czego się zaczęło, ja
jednak myślę że wszystko się zepsuło od razu po wyjeździe Fibi. Zostawiła nas
bez słowa wyjaśnień.. Ed bardzo się tym przejął, Riza twierdzi że Fibi wręcz
uciekała, żeby się z nami nie spotkać.. Chyba to go zabolało..
Jego słowa mnie sparaliżowały, zabolało jak cholera.. Ale
chciałam wiedzieć więcej, chce wreszcie zrozumieć Ed'a, chce wiedzieć co mówił
Al'owi i co teraz czuje.
-..Przestał jej ufać, uznał że to wszystko było kłamstwem,
szczerze mówiąc ja sam nie wiem co Fibi chciała osiągnąć. Rozkochała w sobie
mojego brata, a potem go zostawiła.. ale nie zostawiła tylko jego, ja też jej
ufałem i miałem ją za równą dziewczynę, ona chyba wolała wolność. Może znudziło
jej się zajmowanie siostrą i siedzenie z nami. Potem wróciła, zrobiło mi się
jej szkoda po śmierci Aki bardzo cierpiała, chociaż tego nie okazywała, ale ja
wiedziałem że jest jej źle. To spowodowało że moje przeczucia co do niej były
błędne. Potem kiedy Ed znowu zaczął jej ufać, znowu odeszła i znowu wróciła. Do
tego ten chłopak, widziałeś go prawda? Za pierwszym razem też z nim była.
Później ani on, ani ona nic sobie nie wyjaśnili i zaczęła się między nimi taka
mała wojna, ale serca się nie oszuka. Jak na dłoni widać że Ed'owi na niej
zależy, według mnie jej na nim też. Fibi to wspaniała dziewczyna tylko że nie
jest pewna swoich decyzji i wyborów, bardzo często go raniła.. Kiedy wyjechała
myślał że kogoś ma, jednak on cierpiał nie chciał żeby wyjeżdżała, ale bał się
jej o tym powiedzieć...
-Rozumiem. Oboje są zmęczeni, zagubieni i nieprzytomni,
utonęli w miłości, która teraz tak ich boli. Powoli sami wyniszczają to co
między nimi się rodziło..
-Racja.. pamiętam jak wracaliśmy w ten dzień kiedy Fibi
wyjechała, Ed rysował na szybie serce, pewnie myślał że nie zobaczy jej już
nigdy więcej. Pewnie nigdy by tego nie zrobił, gdyby wiedział że nie śpię..
Z moich oczu mimowolnie płynęły łzy, jestem potworem..
Zawsze myślałam że to on mnie rani, ale on odpowiadał mi tym samym, czym ja go
karmiłam.. Czemu nikt mi nie powiedział że przeze mnie aż tak cierpi.. Co
gorsza czemu sama tego nie wyczułam? Dlaczego nie wiedziałam że ranie tak ważną
dla mnie osobę?
-A Winry?
-Winry?
-Tak, ona chyba bardzo go lubi..
-Taak.. Kiedy pojawiła się Fibi wiedziała że nie może
pozwolić jej zbliżyć się do Ed'a. Lubię ją jest dla mnie jak siostra, ale myślę
że to także przez nią między Edwardem a Fibi zrobiła się taka przepaść.. Jak
patrzę na reakcje Fibi kiedy Winry, dotyka, przytula czy trzyma go za rękę,
robi mi się strasznie smuto. Widać że to ją boli, ale Ed nie chce znowu się
potknąć, 'wracając' co Fib..
Wysłuchałam ich rozmowy do końca, czułam się fatalnie..
Zraniłam grono osób, które były mi najbliższe.. Weszłam do łóżka i schowałam
się pod białą aksamitną kołdrę..
Płakałam przez całą noc, położyłam się około siódmej, położyłam się
ponieważ usłyszałam kroki Armstronga, który sprawdzał czy żadne z nas nie
wybrało się na wycieczkę.. Wstałam około dziewiątej, zeszłam na dół i zjadłam
na śniadanie jakieś kanapki które leżały na stole. Do jadalni wszedł Al i Ed,
ja akurat skończyłam jeść.. Poszłam do łazienki, spojrzałam w lustro. Moja
twarz była opuchnięta od płaczu, oczy były niewyspane i czerwone. Jednym słowem
wyglądałam strasznie. Wzięłam długi gorący prysznic, po wyjściu wysuszyłam i
upięłam włosy ubrałam się i miałam zejść na dół żeby pogadać Ed'em o tym o czym
przez całą noc rozmyślałam.. Wychodząc z pokoju wpadłam prosto na niego, znowu
patrzył mi w oczy. Moje nogi były jak z waty a serce drżało jakby miało zaraz
przestać bić..
-Wybacz..
-Nie to moja wina. Ed.. Moglibyśmy chwilę porozmawiać?
Edward spojrzał na mnie pytająco, kiwnął głową i kazał mi
iść za sobą. Weszliśmy do jego pokoju, zamknęłam drzwi i zebrałam się w sobie.
Elric dokładnie mi się przyglądał, był zdziwiony ty wszystkim tak samo jak ja,
jednak trzeba to wszystko wyjaśnić i skończyć z unikaniem siebie..
-Chciałabym cię przeprosić..
-Nie masz za co..
-Nie, właśnie że mam..
Ed wbił we mnie zdziwiony i trochę smutny wzrok. Nie chce
trzymać go w napięciu, bo to jest życie a nie jakaś marna komedia.. Po za tym
chciałabym mieć już to za sobą.
-Dużo razy cię raniłam i wybacz, ale naprawdę nie zwracałam
na to uwagi. Myślałam że to twoja wina i że to ty jesteś główną przyczyną
naszych kłótni, teraz wiem że się myliłam. To ty zawsze mnie wspierałeś kiedy
potrzebowałam pomocy i to ty wycierałeś mi twarz kiedy płakałam. Ja potrafiłam
tylko uciekać i nie mogłeś liczyć na jakiekolwiek czułości z mojej strony,
kiedy sama chciałam żebyś to ty mi ją okazywał. To prawda uciekłam, może tego
nie rozumiesz ale wiele się o sobie dowiedziałam, między innymi to w jaki
sposób mogę obronić osoby które kocham. Jeżeli chodzi o Jessiego, to między
nami nic nie ma, w drodze do hotelu złapał mnie za rękę i coś we mnie pękło,
ponieważ od dawna nikt nie okazywał mi czułości, byłam sama i zagubiona. Potem
chciałam żebyś poczuł się tak jak ja się czułam widząc cię z Winry, za co
naprawdę przepraszam. Później już nie chciałam żebyś widział nas razem i
marzyłam o tym żeby tamten dzień się skończył. A nasz 'pocałunek' był
wymuszony, złapał mnie i nie mogłam się wyrwać nie wiem jak to wyglądało, ale
na pewno kiepsko.. Wiem że z lal.. znaczy z Winry jesteś i byłeś szczęśliwy, więc
nie chce wam wchodzić w drogę. Usunę się, ale chce żebyśmy normalnie ze sobą
rozmawiali, bo bardzo mi tego brakuje, nie chce cię unikać, wiem że masz powody
do unikania mnie.. Może proszę za wiele, ale chciałabym żeby nasza znajomość
wróciła do normy, przecież możemy być przyjaciółmi. Wiem że zawiodłam na całej
linii, wiem że mi nie ufasz i nawet nie wiem czy chcesz mnie znać..
Rozpłakałam się, no pięknie... Miałam nie płakać, to takie
żenujące, ale nie mogę już dłużej kryć emocji. On podszedł do mnie ze smutną
miną, rozłożył ręce i mnie przytulił, szarpałam się i biłam go w klatkę
piersiową żeby mnie puścił, ale on tego nie zrobił..
-Nie! Nie powinieneś mnie przytulać.. nie pocieszaj mnie!
Czule głaskał mnie po głowie, a ja swobodnie mogłam się
wypłakać. Wiedziałam że teraz mnie nie zostawi i się ode mnie nie odwróci. Może
i się rozkleiłam ale to chyba dobrze. Przestałam płakać, ale on mnie od siebie
nie odsunął, pierwszy raz od bardzo dawna czułam się bezpieczna.
-Między mną i Winry nic nie ma, nie wiem jak T O, musiało
wyglądać, ale widać poważnie. Ona jest dla mnie jak siostra i czuje się za nią
odpowiedzialny. Ty raniłaś mnie, a ja ciebie, oboje jesteśmy winni.
Podniósł moją twarz i uśmiechając się starł mi łzy, moje
serce zaczęło łomotać, jak tylko nasze oczy się spotkały. Złote tęczówki Ed'a
były ciepłe, takie jakie od zawsze pamiętałam.. Dopiero teraz zdałam sobie
sprawę jak strasznie muszę wyglądać.. Oderwałam się od niego i szybko
szorowałam sobie twarz bluzką..
-Wyglądam jak potwór co?
-Nie, wcale nie.
-Jasne..
Oboje się zaśmieliśmy, czułam się o wiele lepiej. Znowu
mogłam się przy nim śmiać.. Jego uśmiech dawał mi tyle radości i ciepła, że nie
potrafię tego do niczego porównać. Od tak dawna nie patrzył na mnie takim
wzrokiem, był zadowolony, uśmiechnięty i chyba szczęśliwy. Obojgu nam
ulżyło..Spojrzałam w jego wesołe, ciepłe oczy..
-To co przyjaciele?
-Jasne..
Przytuliłam go, może to dziwne ale czułam że jego serce bije
tak samo jak moje. Dopiero teraz zaczął się wspaniały początek, wspaniałej
przyjaźni. Tym razem będę dbała o nią i nie pozwolę by cokolwiek zachwiało,
stosunki między nami. Nawet jeżeli będę musiała kogoś skopać.. Nie wiem
dlaczego przyszła mi do głowy Winry, a to dziwne..
-Zaraz to twoje "Jasne..", było ironią, czy potwierdzeniem?
-Nie zaczynaj Fibi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz