środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 7. Sen


Biegnę, uciekam.. Trzymam kogoś za rękę, to Aki. Biegniemy, jest ciemno. Boje się, ktoś nas goni nie wiem gdzie uciekać. Musze gdzieś ukryć Aki, dlaczego ona tak wolno biegnie. Dlaczego nie mogę nic wymyślić. Wąska uliczka wyłożona kamieniami, jest tu ohydnie i strasznie śmierdzi stęchlizną.Było mokro, strasznie się ślizgałam, aż w końcu się przewróciłam a Aki razem ze mną. Biedna uderzyła się głową o krawężnik, ja próbowałam złapać oddech. Ocierałam łzy z oczu i przebudzałam Aki. Nagle usłyszałam kroki i cichy śmiech, poczułam jak rośnie we mnie przerażenie. Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę, miał jasne włosy i cerę lekko ciemniejszą niż moja. Nie wstając z kolan zaczęłam się do niego doczłapywać, kiedy już byłam blisko wyjął broń na której był krąg transmutacji. Wycelował we mnie, moje ciało było sztywne. Mężczyzna nacisną spust z pistoletu nie wyleciała zwykła kula to było coś dziwnego. Nagle z rozpaczy krzyknęłam a moje ręce zalśniły błękitnym światłem, uderzyłam nimi o ziemie i..
Z tego koszmaru wyzwolił mnie przeraźliwy krzyk Winry. Oderwałam się od poduszki jak poparzona, na policzkach miałam łzy. Wytarłam policzki z łez, wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do salonu. Stał tam Al i Aki byli zaspani naprzeciwko nich stał Ed też był zaspany. Winry stała na niskim stoliku, trzęsła się jak galareta. Ed podszedł do niej stanął przy stoliku i popatrzył na jej przerażoną minę..
-Co się znowu stało?
-P.. p.. p.... p..
-Co?
-P... p.. pa..
Nie wytrzymałam, bełkotała jak potłuczona.
-Co się do cholery stało?!!
-PAJĄK. WIELKI TAM JEST!!
Wszyscy skierowali głowy w miejsce wskazywane przez Winry. Rzeczywiście był tam pająk, trochę większy niż przeciętny pajączek. Al podszedł do pająka złapał go i wyrzucił za okno. Dziewczyna spadła na kanapę z ulgą, wszyscy wlepiliśmy w nią wzrok. Po chwili przypomniał mi się mój dziwny sen i odechciało mi się patrzeć na blondi.
-Głupia blondynka..
-Ej nie jestem głupia!!
Wyszłam z pokoju, musiałam wszystko sobie dokładnie pomyśleć w miejscu gdzie nikt mi nie będzie przeszkadzał, więc poszłam pod prysznic. Stałam i patrzyłam w dół, woda spływała mi po głowie. Przeanalizowałam swój sen klatka po klatce. Znałam to miejsce tylko nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Dziwne bo chodź patrzyłam w twarz mężczyźnie, który we mnie celował nie widziałam jego twarzy. Usilnie chciałam przypomnieć sobie cały ten koszmar jeszcze raz, dogłębnie i powoli wszystko jeszcze raz zobaczyć. Kałuże, zapach stęchlizny, wąska uliczka, broń z kręgiem transmutacji, młody mężczyzna..
-Fibi wszystko w porządku?
-Tak tak.
Głos Aki wyrwał mnie z rozmyśleń. Dziwne było usłyszeć jej głos, który mówił do mnie. Odkąd znalazłyśmy Alphonse a przy okazji Ed'a, rozmawia tylko z nim. Chodź wczoraj dość długo gadała z Winry. Powinnam być zadowolona że nie każe mi siebie słuchać, ale z drugiej strony trochę mi smutno..
-Bo wiesz przyszedł ten generał Mustang i coś zaczął mówić..
-Czemu od razu mi nie powiedziałaś?
Wyskoczyłam z pod prysznica szybko się wytarłam, założyłam ubranie i wybiegłam z pokoju. Z włosów ciekła mi woda.
-Zaczekaj weź ręcznik..!
-Nie trzeba chodź..
Weszłyśmy do salonu. Był tam Mustang i jego asystentka Riza. Mustang siedział na fotelu po prawej stronie stoliku na którym niedawno stała Winry, a asystentka na drugim po drugiej stronie stoliku. O czymś mówili ale nie było to związane z jakąś ważną rzeczą, chyba rozmawiali o pogodzie? Wydało mi się to dziwne więc nie chciałam o tym myśleć i zaprzątać sobie tym głowy. Aki powędrowała na sofę, usiadła pomiędzy Al'em a Winry. Edward opierał się o kanapę od strony Winry, był znudzony a może nadal spał? Kto wie.. Na mój widok Mustang zaczął.
-No to chyba są wszyscy, więc możemy zaczynać. To dotyczy ciebie Edwardzie, mamy podejrzenia że wróciły homunkulusy a jak by tego było mało po mieście grasuje jakiś mężczyzna, zabija wszystko co stanie mu na drodze. Był już w bibliotece i spalił wszystko to co udało nam się odzyskać od czasu pożaru wywołanego przez Scar'a. Dziwne ale spalił tylko dokumenty o alchemikach i wszystkie zapiski razem z kronikami urodzenia z roku 1899-1911.
Serce mi stanęło. Data ta wskazywał datę moich narodzin jak i datę mojej 'śmierci'. Chodź ja wcale nie umarłam razem z Aki przeszłyśmy na drugą stronę bramy. Nagle przypomniał mi się mój sen, rozbolała mnie głowa. Myśli biegały mi po głowie wspomnienia z tych lat były jakby za mgłą.. Nie to nie możliwe zwykły zbieg okoliczności. Wiele się wydarzyło od 1899 do 1911, jestem przecież małą cząstką tych wydarzeń prawie nic nie znaczącą cząstką. Znowu skupiłam się na tym co mówił Mustang, chodź nie do końca mogłam się skupić.
-.. Tak więc to chyba wszystko co miałem do powiedzenia. Mam jeszcze dużo pracy, jeżeli będziecie chcieli o coś dopytać albo podzielić się czymś ze mną będę u siebie w domu. A i jeszcze jedno wszystko jest na koszt wojska.
Uśmiechną się, po czym razem z Rizą wyszli z salonu. Patrzyłam w okno i myślami odbiegłam z powrotem do mojego snu, a może to wcale nie był sen, może to jakieś wspomnienie? Nie pamiętam żeby takie coś miało miejsce, to na pewno moja chora wyobraźnia. Nagle spojrzałam na Ed'a wpatrywał się we mnie w milczeniu. Nie miałam ochoty się kłócić, a może nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy? Tak czy owak, odwróciłam się i wyszłam. Aki, Al i Winry głośno dyskutowali o zaistniałej sytuacji i byli bardzo podekscytowani. Byłam w połowie drogi do pokoju kiedy usłyszałam głos Ed'a.
-Zaczekaj Fibi!
-Co?
-Co się dzieję? Jesteś jakaś nieobecna i małomówna. Zawsze byłaś radosna i rozmowna i..
-I co z tego? Wybacz ale nie mam ochoty rozmawiać.
Odwróciłam się i już chciałam iść kiedy Ed złapał mnie za rękę i lekko przycisnął do ściany. Spojrzał mi w oczy drugą ręką oparł się o ścianę, tak żebym nie mogła odejść.
-Co się dzieje Fibi?
Stałam tak i patrzyłam mu w oczy, czułam się bezsilna wiem że mogłam się wyrwać i iść do pokoju, ale nie chciałam chciałam żeby wiedział. Już miałam mu powiedzieć kiedy kontem oka zobaczyłam Winry. Patrzyła na nas wielkimi oczami. Jej spojrzenie było lodowate, patrzyła na mnie i prawie dało się poczuć tą nienawiść jaka od niej biła. Ed patrzył na mnie jeszcze chwile i powędrował za moim spojrzeniem. Spojrzałam na Edwarda smutnym wzrokiem, zsunęłam jego rękę ze swojej lekko go odepchnęłam. Spojrzał na mnie a ja nie chciałam już nic mówić. Poszłam w stronę pokoju, czułam na sobie jego wzrok. Zamknęłam drzwi na zamek, położyłam się na łóżku i już nie chciałam o niczym myśleć. Miałam dość. Dość złości, dość duszenia w sobie emocji. Oczy zaszły mi łzami, co mam teraz robić? Wszystko we mnie kipiało, złość, smutek, radość i żal. Myśli biegały mi po głowie, nie potrafiłam ich ułożyć. Do tego to dziwne uczucie kiedy spojrzał mi w oczy, co ja mam robić. Łzy ciekły mi po policzkach już zapomniałam jak to jest, tak dawno nie płakałam. Jestem wrakiem emocjonalnym, ale muszę się pozbierać nie mogę się tak poddać. Musiałam znaleźć coś na temat tych spalonych dokumentów, musiałam się dowiedzieć co to za facet z mojego snu i czy ma coś wspólnego z tym co grasuje teraz po mieście. Nagle wpadła mi do głowy jedna myśl, otarłam oczy z łez i przemyłam twarz. Wybiegłam z pokoju i kierowałam się w stronę drzwi, spojrzałam do salonu na kanapie siedział Ed obok niego Winry nie wyglądała na zadowoloną. Al i Aki pewnie gdzieś wyszli albo siedzą w pokoju Al'a i gadają o alchemii.. chociaż kto wie co oni tam robią..
-Wychodzisz?
-Tak, muszę się przewietrzyć.
-Pójdę z tobą..
-Nie Ed zostań. Ja jeszcze skocze sobie kupić jakieś ubranie i wreszcie zdejmę te worki.
-Ale..
-Nie. Chce iść sama.
Zamknęłam drzwi, czułam się okropnie nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Wyszłam ze spuszczoną głową, nie wiedziałam że jestem aż tak słaba. Nie ważne, miałam teraz ważniejsze sprawy na głowie niż Ed. Pierwsze co muszę zrobić to odwiedzić generała Mustanga, muszęs dowiedzieć się które dokumenty zostały zniszczone. Tak też zrobiłam. Przeszłam przez te dziwne korytarze i zapukałam do drewnianych drzwi. Mustang zaprosił mnie do środka.
-O witam ponownie panno..?
-Fibi.
-Ach tak Fibi. Więc po co przyszłaś?
-Chciałam zapytać, które dokładnie dokumenty zostały zniszczone?
-A wiesz coś czego my nie wiemy?
-Nie, ale chce się czegoś więcej dowiedzieć.
-Rozumiem, więc dokumenty pochodziły z roku 1899 do roku 1911. W tych przedziałach były umieszczane kroniki urodzenia, dane na temat niektórych alchemików, historie niektórych rodów, spisy zaginionych, spisy więźniów i poszukiwanych..
Bingo. Spisy więźniów i poszukiwanych, to mi będzie potrzebne. Nie trzeba mi było więcej.
-Dziękuję za informacje generale..
Wybiegłam z jego gabinetu i popędziłam na dół. Teraz muszę tylko znaleźć dziewczynę o której mówił mi Edward, tą która zapamiętuje treści czytanych książek  jak jej tam Sheska. Tak właśnie Sheska. Tylko gdzie ona może się podziewać? Nagle zauważyłam Marię Ross, ona jest żołnierzem może wiedzieć gdzie znajdę tą dziewczynę. Podeszłam niby to przez przypadek trąciłam ją łokciem.
-Fibi?
-O dzień dobry. Pani Ross prawda?
-Tak, musisz bardziej uważać.
-Tak przepraszam jestem rozkojarzona bo szukam swojej dawnej znajomej, nie wie pani gdzie mogę ją znaleźć? Nazywa się Sheska.
-O tak Sheska. Mieszka na tamtej ulicy, widzisz tą kawiarnie? Zaraz obok niej jest jej dom.
-Dziękuję bardzo i jeszcze raz przepraszam.
Hmm.. pierwszy raz udało mi się porozmawiać z kimś prawie obcym i nawet dobrze mi to wyszło. Ale wydaje mi się że trochę to było przesłodzone.. no cóż ważne że poskutkowało. Pobiegłam w stronę domu Sheski, zapukałam do drzwi nie musiałam długo czekać zaraz otworzyła mi drzwi krótko włosa dziewczyna w okularach. Byłam pewna że to ona.
-Cześć nazywam się Fibi Sparke i mam do ciebie sprawę.
-Cześć..
Weszłam do jej mieszkania było zawalone książkami. Trochę to dziwne ale w końcu to dziewczyna od książek czego się mogłam spodziewać?
-Wiesz co się stało w bibliotece prawda?
-Tak..
-Czytałaś akta więźniów i poszukiwanych z roku 1899-1911?
-Tak..
-To dobrze. Mogłabyś mi je przepisać? To sprawa wojskowa.
-Jesteś z wojska? Nigdy wcześniej cie nie widziałam.
-Tak? Ja ciebie też wielkie mi co.. To co przepiszesz mi te akta?
-T-tak jasne.
-Ok to za ile mam się po nie przyjść?
-Jutro pod wieczór..?
-Tak zrobię. Pamiętaj że to sprawa wojskowa i .. wojsko ci to wynagrodzi.
Popatrzyłam na zdezorientowaną dziewczynę, chyba do końca nie wiedziała co zaszło. Wyszłam z jej domu pospiesznie żeby uniknąć zbędnych pytań. Wróciłam się tylko na chwilkę żeby spytać o sklep z ubraniami.
-Sklep z odzieżą damską znajduję się kilka przecznic stąd, łatwo tam trawić idź prosto i na lewo tam będzie wielki sklep.
-Dzięki i do zobaczenia jutro.
Poszłam do sklepu i kupiłam sobie trochę ciuchów żeby nie chodzić już w tych workach, które dostałam od Winry. Wychodząc ze sklepu wpadłam na jakiegoś chłopaka i upadłam na tyłek.
-Uważaj jak chodzisz..
Podniosłam głowę i zobaczyłam przystkojnego dobrze zbudowanego chłopaka.
-Taaa, przepraszam to moja wina, Jestem Jessy.
-Fibi.
Chłopak złapał mnie za rękę i pomógł wstać. Otrzepałam się z kurzu i piasku. Popatrzyłam na niego,on patrzył na mnie.Zaczęliśmy rozmawialiśmy o zainteresowaniach on opowiadał mi że przyjechał tu w sprawie służbowej jest żołnierzem wysłanym do Lior, właśnie przyjechał złożyć raport. Kiedy tak opowiadał poczułam się dziwnie, nie chciało mi się z nim w ogóle gadać. Przestałam go słuchać. Odprowadził mnie pod same drzwi w hotelu. Kiedy otworzyłam drzwi jednocześnie żegnając się z Jessym, niefortunnie wpadłam na Edwarda. Spojrzał na Jess'iego, zamknełam drzwi wtedy spojrzał na mnie.
-Widzę że nie byłaś tylko na zakupach.
-O co ci chodzi?
-O nic, znalazłaś nowego kolegę to dobrze. Jak się nazywa?
-Jessy.
Nie chciałam już dłużej prowadzić tej rozmowy. Czepia się mnie o byle co. Poszłam do swojego pokoju i od razu zrzuciłam z siebie te worki. Założyłam zieloną bluzkę na ramiączka i krótkie beżowe spodenki z brązowym paskiem. Usiadłam na łóżku i byłam ciekawa dlaczego w oczach Ed'a było teraz tyle złości. Może przeze mnie pokłócił się z Winry, nie wiem i nie chce wiedzieć. Wyszłam z pokoju poszłam do kuchni i zjadłam ramen z kubeczka.
-Gdzie Aki?
Spytałam jedząc Ed'a. Nie odpowiadał mi dłuższą chwile.
-Nie wiem wyszli gdzieś.
-A blondi?
-Winry rozmawia z babcią.
-Przyjechała?
-Nie udawaj głupiej, rozmawiają przez telefon.
-Wiesz trudno się z tobą gada...
-Ze mną się trudno gada?! To ty cały czas siedzisz cicho i ukrywasz coś przed wszystkimi! I to ze mną się trudno gada?!
To był cios poniżej pasa. Oczy zaszły mi łzami. Stał przede mną, jego oczy ze złych zrobiły się smutne.
-Przepraszam Fibi ja..
Ze złością zostawiłam mu kubeczek z ramen w rękach i poszłam do siebie. Dlaczego się rozpłakałam? Dlaczego takie durne słowa z jego ust mnie tak zabolały? Nie wiem, ale wiem jedno muszę jak najszybciej na tym zapanować. Nie chce żeby ktokolwiek więcej widział mnie ze łzami w oczach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz