środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 21. Powrót starej Fibi


Niebiesko włosa jasnoskóra dziewczynka w wieku około dziesięciu lat, patrzyła na mnie dłuższą chwile. Stała na trzęsących się lekko nogach, do oczu Momoko napłynęły łzy..
-Fibi!!
Momoko ruszyła z miejsca chwiejnym krokiem, podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję. Była dla mnie jak młodsza siostra.. Trzymając dziewczynkę na rękach i wspominając te wszystkie chwile spędzone z nią, sprawiły że w pewnym stopniu przypominała mi ona Aki... Była niezdarna, zabawna i bardzo kruchutka.. a co za tym idzie lubiła też ciastka.. Moje rozmyślenia przerwał Ren, ojciec Momoko ..
-Wróciłaś? Coś się stało?
-N.. Nie.. Po prostu stęskniłam się za Momoko..
Owszem skłamałam, ale nie mogłam mu powiedzieć po co tak naprawdę przyjechałam.. Znaczy powiedziałabym gdybym wiedziała.. Na dźwięk moich ostatnich słów na twarzy dziewczynki pojawił się szeroki uśmiech, a w oczach zalśniła jakaś mała iskierka..
-Cieszę się że wróciłaś Fibi.
-Fibi! Chodź ze mną szybko! Muszę ci coś pokazać..
-Zaraz Momoko.. Fibi jest zmęczona, po za tym zaraz mamy robić obiad..
-Nie wszystko w porządku.
Momoko wyciągnęła mnie z domu i zaczęła biec na górkę kilkadziesiąt metrów od swojego domu. Była podekscytowana, rozpierała ją energia i dobry humor.. zdecydowanie przypominała mi siostrę.. Po kilku minutach wbiegłyśmy na górkę, puściła moją rękę i szybkim krokiem weszła kilka kroków przede mnie. Z małej kieszonki wyciągnęła mocno pogniecioną kartkę, którą za wszelką cenę próbowała jak najlepiej wyprostować. Położyła ją na ziemi i przyłożyła do niej ręce, z ziemi utworzyła coś co przypominało jakiegoś glinianego kotka. Dziewczynka wysilała się tak bardzo że pot ściekał z jej czoła, po chwili jej dzieło było gotowe. Masa która przedtem przypominała mi rozjechanego kota, teraz wyglądała o niebo lepiej. Chwyciła swoje dzieło w ręce i podbiegła do mnie..
-Proszę.. Widzisz od kiedy wyjechałaś zaczęłam uczyć się alchemii umiem na razie tyle..
Gliniana forma przypominała siedzącego tygrysa, minęło sporo czasu odkąd wyjechałam i zostawiłam ją samą. Zdałam sobie nagle sprawę, że przez moje niewinne szukanie własnego miejsca i "odnalezienia" siebie, zraniło nie tylko Aki i Elric'ów.. Zostawiłam też małą niewinną dziewczynkę z marzeniami, że kiedyś zostanie potężnym alchemikiem. Wyjechałam zostawiając małą dziewczynkę, która była wpatrzona we mnie jak w obrazek, jak ja mogłam tego nie zauważyć? 
-Dziękuję jest śliczny.
-Naprawdę?!
W jej niebieskich oczkach znowu zalśniła jakaś mała iskierka. Uśmiechnęłam się tylko i pogłaskałam ją po głowie..
-Wracajmy już, twoja mama będzie zła jak spóźnisz się na obiad.
-Pamiętaj że ty też będziesz miała kłopoty..
Zaśmiałam się i spokojnie wróciłyśmy do domu. Po zjedzeniu pysznego obiadu Momoko poszła z matką do jakieś staruszki, wzięły jedzenie.. Najwyraźniej staruszka nie jest w stanie samodzielnie o siebie zadbać.. To był dobry moment na przemyślenia, wyszłam po cichu z domku i poszłam na górkę na którą zaprowadziła mnie Momoko.. Zachodzące słońce jeszcze nigdy nie wydało mi się takie piękne, wyglądało jak wielka płonąca kula która zaraz uderzy w Ziemie.. Mijały kolejne dnie a ja, jakby ktoś pytał zostałam 'nauczycielką' małej jasnoskórej 'uczennicy'. Uczyłam ją jak stworzyć coś pożytecznego takiego jak osłona z ziemi, która będzie bardzo wytrzymałą, czy coś w ogóle niepożytecznego jak lalka czy kucyk (to ostanie wychodziło jej najlepiej).. 'Treningi' odbywały się na górce daleko od domu, Momoko twierdzi że jej ojciec nie lubi kiedy używa alchemii, ba! On w ogóle nie lubi alchemii, nie lubi alchemików tych. jak to powiedział Mustang? A tak 'nielegalnych', jak i tych państwowych. Byłam ciekawa czy moja obecność jakkolwiek go stresuje czy irytuje.. Słońce zaczęło zachodzić, patrzyłam na palącą czerwień dłuższą chwilę myśląc o Elric'ach. Obiecałam Alphonse że ich nie zostawię, ale niedługo do nich wrócę.. chociaż sama już nie wiem.. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na leżącą i zdyszaną Momoko..
-Co jest? Masz dość?
-Nie! Tak.. Nie wiem..
-Haha skończmy na dziś.
Usiadłam obok dziewczynki i pchnęłam ją ramieniem. Uśmiechnęła się do mnie, ale zaraz posmutniała..
-Coś cię gryzie prawda?
-Wiesz.. Mam wrażenie że to nie jedyny powód dla którego tu przyjechałaś.
-Co.. o czym ty..
-Fibi..
Jej oczy sprawiły mi jakiś dziwny ból, ale dlaczego.. Może ona wie więcej niż ja sama, może kiepsko mi idzie ukrywanie czegoś o czym nie mam pojęcia..
-Fibi?
-Hmm?
-Co się stało z tymi chłopcami? No wiesz.. z tymi..
-Nic a co się miało stać?
-Ostatnim razem mówiłaś że do nich wrócisz i wróciłaś prawda?
-T..tak.
-Więc dlaczego znowu tutaj jesteś?
-Chciałam się z tobą zobaczyć..
-Ty znowu uciekasz Fibi.
Jej słowa uderzyły we mnie z ogromną siła sprawiając przy tym ogromny ból.. Ona miała racje.. ja znowu uciekam, uciekam bo poczułam się bezsilna tak samo jak wtedy.. Strata Aki sprawiła że znowu czułam się niepotrzebna i winnam, raniąc przy tym niewinne osoby.. Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że szanse którą dał mi Al.. kolejną szanse na odnowienie przyjaźni, szanse że kiedyś mi zaufa.. Ja straciłam ją.. Straciłam w momencie kiedy postanowiłam uciec.. znowu.. Do oczy napłynęły mi łzy, ale nie mogłam się rozbeczeć jak to by wyglądało.. Spojrzałam na zatroskaną minę Momko, nie byłam pewna co jeszcze usłyszę.. Dlaczego ona zauważyła coś czego ja nie widziałam.. Jak to możliwe że dziesięcioletnie dziecko było w stanie przebić się za moją 'barierę ochronną', którą od pewnego czasu stosowałam prawie zawsze, tylko po to żeby schować się za nią w razie silniejszych emocji..
-Tak.. masz racje, znowu uciekam.
-Dziękuje że próbujesz mnie czegoś nauczyć, ale sądzę że powinnaś do nich wrócić. Ja poradzę sobie w alchemii, wydaje mi się że ty ich potrzebujesz a co za tym idzie oni zapewne potrzebują ciebie.
-Może masz racje..
-Ha! Zawsze ją mam!
Tak, w tej sytuacji Momoko była podobna do Aki.. Co prawda nie byłą tak dobra w odgadywania moich myśli co Aki.. ale nieźle jej idzie jak na początek. Uśmiechnęłam się do niej a ona do mnie, teraz znowu była zwykłą dziesięcioletnią niebiesko włosom dziewczynką. Wchodząc do domu czekała już na nas kolacja. W trakcie jedzenia porozmawiałam z Ren'em i Maki o moim wyjeździe. Nie mogłam zwlekać, od razu po kolacji Maki dała mi pełen plecak jedzenia i picia, były w nim rzeczy które jej zdaniem przydadzą mi się w podróży. Pożegnałam ich i kucnęłam przed Momoko która nie była smutna, była radosna i rozpromieniona jak zwykle.
-Dziękuje Momoko.
-Nie ma za co. Ale nie lubię tego imienia możesz mi mówić Kagome?
Ostatnie zdanie wypowiedziała tak cicho że ledwie ją usłyszałam. Uśmiechnęłam się i zaśmiałam cicho, pokiwałam głową na co 'Kagome' zareagowała gwałtownie i rzuciła mi się ta szyje.
-Do widzenia!
-Trzymajcie się!
-Pamiętaj że w plecaku jest wszystko czego ci trzeba!
-Jasne! Dziękuje!
Z początku szłam powoli, ale gdy tylko przypomniałam sobie twarz Al'a wtedy na cmentarzu i wredną mordę Winry i jej podły uśmieszek, zaczęłam biec. Nie mogę pozwolić by wygrała ze mną taka mała, podła jędza! O nie! Jakąś godzinę później jechałam już do Centrali, miałam coś do załatwienia. Zasypiając myślałam o tym co powiedział mi Al kiedy rozmawiałam z nim przez telefon na stacji. Pojutrze wyruszają do Centrali, coś złego się tam dzieje i mówił że ma złe przeczucia.. Jak dla mnie bomba, załatwię jedną małą formalność i mogę sprawdzić co się dzieje.. Obudziłam się na stacji w Centrali, wysiadłam z pociągu i ruszyłam prosto do domu Mustanga, po ostatnim spotkaniu nie mogę liczyć raczej na miłe powitanie.. Taka szkoda że nie będzie balonów i fanfar, ale co ja poradzę.. W domu generała zapałki jak zwykle zaciekawił mnie ten pieprzony korytarz.. Bez pukania weszłam do jego gabinetu..
-Nie wiesz że drzwi otwiera się ręką a nie nogą?
-Nie wiesz że tak się nie wita gości.
Mustang spojrzał na mnie spode łba groźnym wzrokiem. Podniosłam brwi, otworzyłam szeroko oczy, lekko pokiwałam głową..
-Czego chcesz?
-Zostać państwowym alchemikiem.
-Hahah.. nie sądzę. Nie masz odpowiednich predyspozycji.
-Haha.. no patrz ty zostałeś generałem bez predyspozycji i żyjesz.
Żyła na jego czole szalenie pulsowała, chyba się płomyk zdenerwował.. Odwrócił się do okna, złapał za głowę i zamknął oczy. Chwile staliśmy w ciszy, zaczęło mnie to irytować...
-Posłuchaj, ja chce zostać alchemikiem, jestem dość silna i wytrzymałą do tej roli. Ty jesteś generałem który ma nóż przy gardle ponieważ homunkulusy panoszą się i mordują ludzi, a wojsko nie reaguje bo ma za mało doświadczonych rekrutów. A no patrzy ty! Ja walczyłam już z trzema homunkulusami, nie będę się chwalić że jednego 'zabiłam' a reszcie skopałam tyłki. Do tego jeden z nich mnie ostro wkurzył i mam zamiar zabić go szybko i boleśnie. Ty mnie 'zatrudniasz' i mianujesz państwowym alchemikiem, gdyż znasz mnie i wiesz że daję radę, masz na to dowody więc nikt nie musi mnie sprawdzać. Dołączasz mnie do braci Elric i jupi jajej niech żyję nasz drogi generał zapalnik! Problem z głowy, prawda..?
Uśmiechnęłam się szczerząc zęby, mój uśmiech bardziej przypominał skurcz twarzy niż uśmiech, więc wróciłam do dawnej miny. Mustang'owi żyła pulsowała jeszcze bardziej, w końcu nie wytrzymał..
-NIE JESTEM ZAPALNIKIEM!
-Jasne, jasne jak chcesz. Spadam stąd.
Odwróciłam się i wyszłam, słyszałam jak sprzecza się ze swoją blond 'asystentkom' o to czy powinni mnie przyjąć jedyne co usłyszałam to: "Ona ma predyspozycje Roy! Jest świetna i zna się na rzeczy!", "Nie lubię jej! Będą z nią same problemy!". Taa po części miał racje, ale wiedziałam że mnie przyjmie. Schodziłam ze schodów skocznym krokiem, trzy, dwa, jeden..
-No dobra! Zostajesz alchemikiem, ale od teraz pracujesz dla mnie i masz mi być posłuszna i wypełniać moje rozkazy!
-Nie płomyk, teraz pracuje dla państwa..
Uśmiechnęłam się i wyszłam z domu, po chwili drzwi frontowe płonęły żywym ogniem. Riza trzymała Mustanga za ramiona, zaśmiałam się głośno i wyszłam z posiadłości. Ciekawe kiedy się skapnie że wzięłam sobie jeden z kilku zegarków które leżały na jego biurku.. Nieważne teraz jestem wojskowym kundlem, ale tylko dlatego że nie mogę opuścić znowu Alphonse i Edwarda.. No teraz mogę wynająć pokój na koszt wojska. W hotelowym pokoju przypomniały mi się stare czasy, wyszłam na balkon patrzyłam na gwiazdy które były stłumione oparami samochodowymi i dymem z różnych fabryk..
-Obiecuję że zwrócę ci życie, ale musisz poczekać muszę sobie wszystko poukładać i zrozumieć wiele rzeczy wtedy będę gotowa..
Jeszcze chwile popatrzyłam na gwiazdy, zeszłam do recepcji i zadzwoniłam do Al'a. Zapoznałam go z zaistniałą sytuacją i powiedziałam w którym hotelu się zatrzymałam. Jutro z samego rana wyjeżdżają więc będą tu gdzieś po południu. Weszłam na górę, uchyliłam okno, zgasiłam światło i położyłam się pod kołdrę. Wtuliłam głowę w poduszkę i obiecałam sobie że od teraz wszystko się zmieni. Stanę się nową Fibi, taką jaka była po tamtej stronie bramy, taką jaką znał Ed od początku, taką jaką byłam od zawsze.. Muszę tylko przezwyciężyć swoje słabości i zaakceptować fakt że przez jakiś czas będę musiała żyć bez siostry. Nie wiem jak to zrobię ale przy transmutacji nie mogę popełnić błędu, a może jest jakiś inny sposób może ona jest teraz za bramą i wystarczy coś wymyślić.. Przecież ostatnim razem jakoś się stamtąd wydostałyśmy, może jest jakiś sposób żeby to powtórzyć.. Może uda mi się go znaleźć i nie używać transmutacji, szczerze mówiąc boję się, ale nie boję się o siebie.. Boję się że coś pójdzie nie tak i zamiast przywrócić Aki do życia zrobię z niej takiego potwora jakim jest Curse czy Luminosity.. Boję się że zrobie z niej homunkulusa i to ja będę musiała ją zabić, znowu będzie musiała umierać tym razem po raz drugi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz