środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 2. Pierwsze kroki.

-Raaaaany jestem zmęczona i głodna. *burknięcie* Nie możemy się zdrzemnąć?
Kolejne narzekania siostry wyprowadzały mnie z równowagi.. Odkąd z niewiadomych przyczyn wróciłyśmy na właściwą stronę, minęły zaledwie dwa dni. Co prawda nasze postoje nie trwają za długo, ale śpimy i co i raz staram się przynosić trochę jedzenia. Nie jest to może domowy obiad, ale jakieś jagody, od których dzięki ziemio żadna z nas nie umarła, raz na jakiś czas nawet uda mi się złapać jakąś rybę. Nie jestem mistrzem survivalu i może nie ma czym się chwalić ale nasze początki za brama nie były kolorowe, więc musiałam nauczyć się korzystać z tego co mam. Byłyśmy dziećmi nie wiedziałam jak polować, nie wiedziałam jakie rośliny są jadalne, dlatego kradłam.. Jednak tuta jest inaczej. Nie ma tu sklepów, nie ma podróżnych i w sumie nie wiem czy byłabym jeszcze w stanie ukraść coś innej osobie. Byłam młoda bałam się że nie uda nam się przeżyć, dlatego z mojej perspektywy kradzież nie wydawała się wtedy taka straszna. Dziś nie jestem dzieckiem potrafię zadbać o nas obydwie na tyle na ile pozwala mi sytuacja, ale dla Aki to wciąż za mało. Co prawda nie jest przyzwyczajona do długiego chodzenia, spania po dwie, trzy godziny i jedzenia małych porcji. Może nie jest gruba, ale je naprawdę dużo, zawsze przesypiała swoje osiem godzin i nigdy nie chodziła praktycznie bez przerwy dłużej niż dwie godziny. Spojrzałam jak się za mną wlecze z ta swoją miną zbitego psa.
-Jak zwykle narzekasz. Nigdy nie dojdziemy jak będziesz co pięć minut się zatrzymywała.
Rzuciłam w jej stronę spokojnie, nie chciałam znowu się z nią kłócić, podróżowanie z obrażaną Aki męczyło by mnie podwójnie..
-Ale ja już nie mogee..
Usłyszałam jak coś łupnęło. Kiedy się odwróciłam zauważyłam leżącą na ziemi Aki, która udawała że umiera. Westchnęłam głośno i w myślach przeklinałam dzień, w którym uznałam że wędrówki ze mną w poszukiwaniu czegokolwiek dla nas obojga, był złym pomysłem. Z drugiej strony ma ona trochę racji, nie możemy być wyczerpane.. A co jeśli znajdziemy już jakiś ludzi, którzy nie będą nam przychylni. Nie mam zamiaru umierać tak szybko, dopiero co wróciłyśmy, mamy plan do zrealizowania.
-No dobra.. robimy postój.
-Ooo taaak!
Nagle jakbym wypowiedziała jakieś magiczne zaklęcie, Aki usiadła po turecku i uśmiechała się szeroko. Nie jestem pewna czy jest ona bardziej zmęczona, czy znudzona tym chodzeniem, ale nie mogę pozwolić na postoje za każdym razem kiedy rypnie na twarz. Usiadłam na przeciwko niej i ponownie westchnęłam. Zaparłam się rekami i odchyliłam głowę do tyłu, próbując zrelaksować mięśnie.
-Fibi?
Uchyliłam oko by spojrzeć w stronę siostry, która bawiła się trawą. Znowu miała minę zbitego psa, o co tym razem może jej chodzić, przecież może sobie spokojnie odpocząć.  
-Hyy?
-Jestem głodna..
Całkowicie opuściłam głowę i patrzyłam na nią z niedowierzaniem, Jadłyśmy jakąś godzinę temu, ile ona jest w stanie pochłonąć? Wgapiała się we mnie tymi swoimi wielkimi ślepiami, przybierając przy tym swój dziecięcy głosik. Skąd do jasnej cholery ja mam wziąć jej teraz jedzenie? Nie ma sensu cofać się w głąb lasu, który praktycznie już opuściłyśmy. Odeszłyśmy nawet od rzeki żeby nie spotkać jakiegoś dzikiego zwierzęcia. Czemu akurat teraz musiała zgłodnieć, wracanie się i marnowanie czasu jest bez sensu.. Znowu spojrzałam w jej stronę, teraz wbijała swoje oczy w ziemie, tak jakby wiedziała o czym myślę.  
-Nie ruszaj się stąd. Zaraz wracam, a ty przez ten czas.. spróbuj rozpalić jakieś małe ognisko..
Aki poderwała głowę do góry i spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Chyba myślała że się nie zgodzę na kolejną porcje jedzenia, tym bardziej że w pobliżu raczej żadnego nie znajdę. Nie mam zamiaru jej głodzić, głodna i zmęczona Aki jest najgorszym wcieleniem Aki. Siostra uśmiechała się szeroko i widać było że naprawdę się cieszy. Poderwałam się na nogi i ruszyłam w stronę rzeki, za sobą słyszałam krzyk rozweselonej siostry.
-Dobra, tylko wracaj szybko! Jestem naprawdę głodna!
Ruszyłam biegiem, w tym przypadku Aki miała racje, muszę wrócić szybko. Miałam tylko nadzieje że po tej stronie rzeki ryb nie zabraknie, nie chce oddalać się za daleko i tracić energii. Dobre paręnaście minut później byłam już przy brzegu. Nachyliłam się nad taflą nie do końca spokojnej rzeczki i udało mi się dostrzec jakieś ryby. Nie powiem żebym się rozczarowała, było ich tu całkiem sporo, nie wiem nawet czy nie więcej niż w miejscu z którego zaczynałyśmy. Nie tracąc więcej czasu złożyłam ręce i skupiłam się na punkcie, w którym ryb było najwięcej. Przyłożyłam dłonie do ziemi i tworząc błotnisty blok, który wypchnął ryby w górę, udało mi się złapać dwie małe. Po kilku minutach prób na brzegu leżało około sześciu sztuk niewielkich rozmiarów rybek. Wzięłam zdobycze w dłonie i ruszyłam w stronę miejsca w którym się zatrzymałyśmy. Skłamałabym gdybym powiedziała że biegnę tam by jak najszybciej zobaczyć się z siostrą. Jak wrócę znów zacznie narzekać, albo gadać jakieś głupoty które nie za bardzo mnie interesują. Jak na swój wiek Aki jest dość dziecinna, przejmuje się najdrobniejszymi rzeczami, gada bez sensu, a kiedy jest głodna albo zmęczona, zachowuje się jak rozpieszczona siedmiolatka. Po kolejnych parunastu minutach byłam na miejscu, to co zobaczyłam trochę mnie zdziwiło. Aki dorzucająca patyki do palącego się małego ogniska. Byłam pod wrażeniem że udało jej się to zrobić, prawdę mówiąc nawet tak szybko bym sobie z tym nie poradziła. Nie miałam jednak zamiar jej pytać, jak udało jej się rozpalić ogień w tak krótkim czasie. Gdybym zapytała zaczęłaby szorować mi twarz swoją wymyślnością i zaradnością, a potem zaczęłaby opowiadać mi cały proces. Jakoś nie miałam ochoty słuchać historii o rozpalaniu ognia..
-Wróciłaś!! Masz jedzenie?! Daj mi! Daj mi!
Rzuciłam ryby obok ognia, żeby mogła sobie powybierać, które chce zjeść. Pomimo iż wszystkie były identyczne, Aki twierdzi że są inne i te które ona wybiera są lepsze. 
-Już nie krzycz.
Rzuciłam w jej stronę spokojnie i usiadłam po przeciwnej stronie. Tym razem naprawdę musiałam troszkę odpocząć, nie jestem przyzwyczajona do używania alchemii, ani do biegania w tą i z powrotem w takim tempie. Moje ciało było wyczerpane.
-Jestem taka głodna! Co tak długo ci zajęło?
-Sama spróbuj łowić ryby w bezrybnej rzece!
No dobra skłamałam, ale nie mogłam powiedzieć jej że nie chciało mi się do niej wracać. Spojrzałam na jej naburmuszoną acz lekko zasmucona minę. Moja złość jak nagle się pojawiła tak przeszła. Kocham Aki, ale jej komentarze i zachowanie doprowadzają mnie czasem do szału. Od zawsze byłyśmy tylko we dwie, spędzałyśmy i spędzamy ze sobą mnóstwo czasu. Czasami wydaje mi się że to moja wina, że Aki jest takim lekkoduchem.. Od małego byłyśmy same, w obcym miejscu a fakt że jestem starsza sprawił iż poczułam się za nią odpowiedzialna. Zawsze bałam się że jak ją gdzies ze sobą zabiorę o coś jej się stanie.
-Dlaczego nie jesz?
Z wiru wspomnień wyrwał mnie głos Aki, która jedząc przyglądała mi się zaciekawiona. Spojrzałam na ognisko, wszystkie ryby były już upieczone.
-Hee? Zamyśliłam się..
-Często ci się to zdarza. Powinnaś się trochę wyluzować.
Spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam.
-Taa, masz racje.
Zaczęło się ściemniać, nie ma sensu iść w nocy i tak nic ni uda nam się zauważyć. Nie będę ryzykować że ktoś może nas napaść. Jak to możliwe że straciłam poczucie czasu? Muszę popracować nad moją alchemiczną techniką, nie mogę tak padać za każdym razem kiedy jej użyje. Po jedzeniu oznajmiłam siostrze że na dziś to koniec chodzenia i robimy sobie dzień dziecka. Prześpimy, mam nadzieje całą, noc a zaraz potem będziemy musiały iść cały dzień bez większych przerw. Obydwie zbliżyłyśmy się do małego paleniska i ułożyłyśmy się najwygodniej jak to tylko było możliwe. trochę pogadałyśmy o tym gdzie teraz powinnyśmy iść i co powinnyśmy robić. Zanim się spostrzegłam Aki zasnęła, jestem pod wrażeniem tego jak szybko udaje jej się zasnąć. Obróciłam się na plecy, pomimo zmęczenia nie byłam śpiąca. Przez kolejne godziny męczyły mnie myśli: gdzie jesteśmy? Dokąd pójdziemy jak już znajdziemy Alphonse? Jak w ogóle udało nam się wrócić? Czy Ed tu jest? Jak tak to gdzie teraz jest? A co jeśli tam został? Nagle złapałam sam siebie na tym, że więcej myślę o nim niż o mnie i o Aki. To głupie czemu ja się tak o niego martwię? Przecież doskonale sobie poradzi, czy to tu czy tam za bramą. Przecież tu ma brata i znajomych, ma gdzie się podziać i co ze sobą zrobić. A tam? Dokładnie to samo co tutaj, no oprócz brata o którym mówi dwadzieścia cztery na dobę. Nie wiem dlaczego ale jak tylko o nim pomyśle to czuje coś, czego nie mogę racjonalnie wytłumaczyć.. To coś dziwnego coś...
-Nie śpisz?
Zaspany głos siostry wyrwał mnie z moich bezsensownych gdybań.
-Nie nie mogę spać.
-Nie myśl tyle. Jakoś sobie poradzimy.
Uśmiechnęłam się do niej lekko i kiwnęłam głową. Spojrzałam na nią z troską, mimo wszystkich swoich wad Aki potrafi robić coś czego ja nie potrafię. Nie ważne jak ktoś by jej nie dogryzł, czy jakby jej nie skrzywdził, ona zawsze okazuje wszystkim czułość. Dla mnie to jedno z tych uczuć które są mi zbędne. Nie wiem czy to wina sytuacji w której się znalazłyśmy, czy mój własny wybór. A może po prostu dzieje się tak bo nigdy nikt mi jej nie okazywał. Pamiętam jak mama zawsze zajmowała się Aki, to zrozumiałe była młodsza, potrzebowała więcej uwagi. Rozumiałam to i radziłam sobie z tym bo wiedziałam że jest jej to bardziej potrzebne niż mi, Ja od zawsze byłam samodzielna, jak upadłam zamiast płakać, wiedziałam co zrobić. A Aki? Wystarczyło że upadła na tyłek i już wielka histeria. Uśmiechnęłam się na te wspomnienia i spojrzałam na usypiająca siostrę. 
-Tak wiem. Przecież jesteśmy już duże.
Aki uśmiechnęła się do mnie wesoło a jednocześnie bardzo ospale i ziewając pokiwała lekko głową. Spojrzałam na gwiazdy, które migotały nad naszymi głowami i znowu nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Czeka nas długa droga, w tym świecie będziemy musiały zbudować wszystko od nowa. Westchnęłam i moich uszu znowu dobiegł cichy głos siostry.
-I wiesz co? Nie martw się o Edwarda, nie ważne co by się nie działo,on sobie poradzi.
-Wcale nie myślałam o ..
-Oczywiście że nie. 
Aki uśmiechnęła się lekko na moją próbę wyparcia się własnych myśli. Nawet cicho się zaśmiała, odkręcając się do mnie plecami. Chwile na nią patrzyłam a zaraz po tym ponownie wbiłam wzrok w niebo. Nie wiem skąd wiedziała że o nim myślałam, czyżby było to aż tak oczywiste? Może ona lepiej niż ja wie co to za dziwne uczucie, która zawsze towarzyszy mi kiedy o nim pomyśle. Pokręciłam głową, Zamknęłam oczy i próbowałam się zrelaksować, przecież nie mogę być zmęczona. Sama zarządziłam jutrzejszy całodniowy marsz. Tym bardziej że wkraczamy na pustynną przestrzeń, wolałabym się nie zgubić i już jutro trafić w jakieś konkretne miejsce. Pustynia nie jest przychylna nieprzygotowanym na wyprawę po niej ludziom. Przekręciłam się na lewy bok i skarciłam same siebie. Aki ma rację, nie powinnam tyle myśleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz