Kiedy wysiedliśmy z pociągu, wszyscy zaczęli się przeciągać,
ja również. Gdy tylko uniosłam ręce i lekko się naprężyłam, zaburczało mi w
brzuchu. Zaburczało, ale nie cicho to brzmiało jak ryk jakiegoś dzikiego
zwierzęcia. Wszyscy powoli odwrócili się w moją stronę. Natychmiast zasłoniłam
rękami brzuch, złapałam się za łokcie i uśmiechnęłam się szeroko.
-No co? Nic jeszcze nie zdążyłam zjeść..
Ale było mi głupio. Przez te wszystkie głupie sytuacje,
najpierw ta walka z Al'em, potem to urwanie się na chwile i całe to zamieszanie
z Armstrongiem i reszta.. Znowu zaczęło mi burczeć. Jakie to upokarzające..
Wszyscy się uśmiechali. Spojrzałam na Aki widziałam niemałe zadowolenie. Teraz
wszyscy myślą że mam żołądek jak krowa, a kiedy jest głodny zaczyna muczeć..
-Powinnaś coś zjeść.
-Nie nie , nie trzeba zaraz mi przejdzie naprawdę.
Uśmiechnęłam się ciepło do Alphonse i poszłam na przód.
Byłam okropnie głodna, ale nie miałam żadnych pieniędzy żeby coś sobie kupić..
Trzeba znaleźć jakąś prace. Mój brzuch nie dawał mi spokoju. Aki sie pewnie
objadła u babeczki Pinako, a ja jak zwykle najadłam się tylko wstydem..
Przestałam myśleć o głodzie i skupiłam się na ważniejszych sprawach. Musiałam
dowiedzieć się o kamieniu czegoś więcej, chciałam dowiedzieć się wszystkiego.
Ed na pewno mi nie powie, sądząc po jego minie w pociągu i jego obojętności co
do mojej osoby. Jakoś łatwiej rozmawiało mi się z nim wcześniej, ale kto by
pomyślał że wrócę do tego świata. Gdybym wiedziała wypytała bym go wcześniej. Z
drugiej strony zawsze byłam ciekawa jakie kamień ma właściwości i po co ludzie
go szukają. Może po prostu nie chciałam go o to pytać bo przywoływało to u
niego bolesne wspomnienia.
-Powinnaś coś zjeść.
-Hęę..? A to nic, już mówiłam że..
-Musisz jeść. Nic nie jadłaś od dawna, wiem bo Aki mi
opowiadała.
-Już mówiłam, N i e t
r z e b a. Teraz mnie zrozumiałeś?
Edward znowu patrzył na mnie tym samym wzrokiem co w
pociągu. Nie wiem o co tym razem chodziło, ale nie chciałam się z nim kłócić.
Uśmiechnęłam się lekko i popatrzyłam na niego spokojnym wzrokiem.
-Naprawdę nic mi nie trzeba. Dzięki za troskę.
Popatrzył na mnie i jego wzrok był mniej palący, ale nadal
miał w sobie coś co mnie parzyło.
-Dobra, jak tylko dowiemy się o co chodzi, pójdziemy coś
zjeść. Ja stawiam.
Uśmiechną się do mnie i założył ręce na karku. Szliśmy i
szliśmy, kiedy my dojdziemy? Nie wiedziałam nawet gdzie idziemy. Aki i Al cały
czas o czymś gadali. Wydawało mi się że rozmawiają o alchemii, ale nie byłam
pewna. Wreszcie nie zawracała mi głowy, chodź to trochę dziwne iść tak w ciszy.
Armstrong podszedł do Ed'a i wziął go na stronę. Mówił spokojnie i powoli, mina
mu się nie zmieniała. Spojrzałam na Ed'a ale jego mina była normalna, żadnych
emocji. Nic mi ich miny nie mówią, więc przestałam się na nich patrzeć. Gdy
tylko odwróciłam wzrok zobaczyłam duży
dom. Wyglądał jak taki mały pałac, był biały, ścieżka do drzwi była wyłożona
kamieniami a na podwórku było pełno krzewów i drzew. Wszyscy stanęli.
-Wow.. jaki wielki..
-Tak to dom generała Mustanga.
Aki była pod wielkim wrażeniem a Armstrong zaczął coś
opowiadać.
-Po co tu przyszliśmy?
-Generał Mustang chciał się zobaczyć z tobą Edwardzie.
-Skąd wie że wróciłem?
-Nie wiedział.
Edward patrzył na Armstronga ogłupiałym spojrzeniem. Prawie
wybuchłam śmiechem, ale w ostatniej chwili zdążyłam się opanować. Przeszliśmy
przez wielki korytarz pełen obrazów, aż doszliśmy do wielkich drzwi. Czułam się
jak bym szła na rozprawę sądową, a zostałam oskarżona o morderstwo. Nie
wiedziałam co będzie za wielkimi drzwiami, mogłam się tylko domyślać. Armstrong
pchną wielkie wrota, a za nimi krył się kolejny korytarz... Kto normalny robi
drzwi na korytarzu, które prowadzą do innego korytarza? Kiedy przeszliśmy już
przez ten korytarz, weszliśmy po schodach i stanęliśmy przed drzwiami. Maria
Ross zapukała do drewnianych drzwi, ze środka dobiegł nas męski głos
zapraszający nas do środka. Po wejściu od razu rzuciło mi się w oczy wielkie
okno. Światło raziło mnie i nie mogłam nic zauważyć.
-Witam, widzę że przywiozłeś mi więcej niż chciałem majorze
Armstrong.
-Tak to są przyjaciele Edwarda Elric generale.
-Dobra robota. Możecie wracać do swoich obowiązków w
mieście.
-Tak jest!
Armstrong i pozostała dwójka wyszli z pokoju. Podniosłam
wzrok żeby przyjrzeć się mężczyźnie siedzącemu za biurkiem. Miał czarne krótkie
włosy i czarne oczy. Na białych rękawiczkach miał kręgi transmutacji. Wojskowy
strój i miano generała. Ta wszystko by się zgadzało.
-Więc teraz jesteś generałem co?
-A ty urosłeś od naszego ostatniego spotkania.
-Kto niby był taki niski że nie dało się go zauważyć co?!
-Jak zwykle pełen energii.
Wszyscy stali ogłupieni, nikt przecież nie powiedział że
Edward był .. a zresztą nie ważne. Zastanawiało mnie dlaczego wszyscy dziwią
się na wzrost Ed'a. Odkąd pamiętam był on wysoki. Gdy 'generał' wstał i
podszedł do Edwarda zauważyłam opaskę na jego lewym oku.
-Od kiedy mówią do ciebie generale?
-To dość długa historia, wątpię że chcesz jej słuchać.
-Taa masz racje, nie chce.
Odpowiedział mu Ed. W tej samej chwili do pokoju weszła
blondynka w stroju wojskowym.
-To Edward?
-Taa.
-Wysoki.
Edward na dźwięk słów wysoki, jednocześnie stał się dumny
acz trochę pod irytowany. Czarno włosy żołnierz patrzył na mnie dziwnym
wzrokiem. Nie spuściłam wzroku, pomyślał by że jestem słabeuszem, jeszcze
czego. Patrzyliśmy na siebie kilkanaście sekund. Blondynka która gadała z Ed'em
spojrzała na swojego generała i spytała.
-A kim są twoi znajomi?
-A to jest Aki i Fibi, mojego brata chyba pamiętacie
Alphonse.
-Dzień dobry.
Teraz oboje zawiesili wzrok na Alu. Chyba poczuł się
niezręcznie bo zaraz zaczął się szczerzyć i nerwowo śmiać. Oczy czarnowłosego
znowu patrzyły na mnie.
- A więc skąd jesteście?
-Z daleka.
Odpowiedziałam szybko żeby zdążyć przed paplą Aki. Nie
miałam najmniejszej ochoty tłumaczenia skąd naprawdę jesteśmy.
-Rozumiem. Jestem Roy Mustang a to moja asystentka Riza
Hawkeye.
Potaknęłam głową. Blondynka pomachała do nas.
-Powinniście odpocząć. Jedźcie do hotelu i wypocznijcie
jutro wszystkiego się dowiecie. "Wszystkiego się dowiecie" oznaczało
Edward się dowie i zachowa to dla siebie. Kiedy wyszliśmy z rezydencji, od razu
poszliśmy coś zjeść. Siedzieliśmy w knajpce i zajadaliśmy się przeróżnymi
daniami, aż tu nagle niespodzianka. Przy szybie po zewnętrznej stronie stała
Winry, pukała do nas i zaraz wbiegła do środka.
-Co tutaj robisz Winry?
-Przyjechałam na wszelki wypadek gdyby coś stało się z twoją
ręką albo nogą.
Blondyna spojrzała na mnie jak zwykle chłodnym spojrzeniem.
Nie patrzyłam na nią, patrzyłam w talerz i spokojnie przeżuwałam. Zignorowanie
jej było dobrym posunięciem, przez jeszcze krótką chwile czułam jej zimny
wzrok. Usiadła koło Ed'a i zaraz zabrała się za zamawianie dla siebie,
jedzenia.
-Przecież mówiłem ci że nic mi nie będzie.
-Wiem, wiem ale nigdy nie wiadomo. Pamiętasz jak tamtym
razem leżałeś w szpitalu?
-Winry, o czym ty mówisz?
Spojrzałam na Alphonse i nagle zdałam sobie sprawę że on nic
nie pamięta. Wszystko o czy opowiadał mi Ed podsumował mówiąc "On teraz
nic nie pamięta, te lata spędzone ze mną zostały wymazane z jego
pamięci.".
-O niczym, tak tylko bredzę.
Dziewczyna poczuła się niezręcznie chichotała i zmieniła
temat. Spojrzałam na Edwarda współczującym wzrokiem. On tylko się do mnie
uśmiechną. Po godzinie wyszliśmy z knajpy i pojechaliśmy do hotelu. Winry, Aki
i Al, byli zafascynowani widokiem z okna. Zaczęli głośno komentować wszystko co
widzą i zaraz zbiegli do wozu pomóc Winry przynieść jej bagaże. Oparłam się o
ścianę i bezbarwnym głosem zaczęłam rozmowę z Ed'em.
-I co? Teraz będzie się za nami włóczyła?
-Nie mogę jej pławić.
-Jasne tylko że będzie trochę jak zbędny balast. Chyba że
będziesz ją tu zostawiał.
-Ona nie będzie z nami chodziła jeżeli będzie groziło jej
niebezpieczeństwo.
-Coś mi się zdaje że to nie będzie takie proste. Ona chodzi
za tobą jak pies.
-Nie mów tak o niej..
Do pokoju wpadła Aki z Al'em a za nimi wbiegła blondi.
Poszłam do swojego pokoju, nie miałam zamiaru denerwować się jej zimnym
wzrokiem. Poszłam pod prysznic, żeby się rozluźnić potem położyłam się na łóżku
i sporo myślałam. Po pewnym czasie zachciało mi się spać. Weszłam pod kołdrę,
zgasiłam światło i zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz